Czy fotograf ślubny zbija kokosy?

Obecna fotografia ślubna nie ma nic wspólnego ze zdjęciami, jakie znamy sprzed lat. Teraz to prawdziwa sztuka. W zawodzie fotografa ślubnego liczy się nie tylko dobry sprzęt, ale również fantazja. Za wyszukane zdjęcia pary płacą nawet 20 tys. zł. Komu to się opłaca i czy zawód fotografa ślubnego nie zaczyna powoli się psuć, opowiada Błażej Maziarz, fotograf z wieloletnim doświadczeniem.

Czy fotograf ślubny zbija kokosy?
Źródło zdjęć: © archiwum Błażej Maziarz

06.07.2012 | aktual.: 17.06.2014 09:56

Obecna fotografia ślubna nie ma nic wspólnego ze zdjęciami, jakie znamy sprzed lat. Teraz to prawdziwa sztuka. W zawodzie fotografa ślubnego liczy się nie tylko dobry sprzęt, ale również fantazja. Za wyszukane zdjęcia pary płacą nawet 20 tys. zł. Komu to się opłaca i czy zawód fotografa ślubnego nie zaczyna powoli się psuć, opowiada Błażej Maziarz, fotograf z wieloletnim doświadczeniem.

- Bum na wyszukane sesje ślubne sprawił, że na rynku pojawiło się wielu początkujących fotografów. Czy fotograf z dużym stażem, czuje oddech młodej konkurencji na plecach?

- Może nie tyle czuję oddech konkurencji, co od dwóch lat zauważam stosowanie przez nowych fotografów cen dumpingowych na swoje usługi. Ślubów jest nadal dużo, ponieważ wciąż pobierają się ludzie z wyżu demograficznego, więc nadal jest praca w tej branży. Szanuję, gdy wchodzący na rynek fotografowie chcą go zdobyć innowacyjnymi zdjęciami lub usługami, których do tej pory nie było, ale takich niestety jest może z 10 proc. Większość początkujących w tym zawodzie osób chce zdobyć klienta niską ceną.

- Kim są te osoby?

- Bardzo wiele z nich zajmuje się fotografią właściwie tylko w soboty. Dorabia do pracy, która zwykle nie ma nic wspólnego z fotografią. Pytanie, czy taką osobę można nazwać fotografem? Dobrzy fotografowie z dużym stażem, bardzo się lubią i szanują. Mamy ogólnopolskie forum fotografów ślubnych. Co roku jeździmy na zloty. W Trójmieście mamy grupę fotografów ślubnych - polecamy się nawzajem, jeśli mamy zajęte terminy, przekazujemy je kolegom, spotykamy się i jeździmy na warsztaty.

- Co tak naprawdę sprawiło, że rynek się zepsuł?

- Bardzo dużo na rynku zmienia możliwość pozyskania dotacji unijnych, chociaż podobno czas na dotacje na firmy fotograficzne się już skończył. Do tej pory osoby tracące pracę starały się o środki z UE i zakładały firmy fotograficzne. 20 000 zł starczało na zakup podstawowego sprzętu. Z obserwacji rynku wiem, że większość tych firm, po roku lub dwóch, zamyka swoją firmę. Sprzęt za 20 000 zł zostaje, a fotograf nadal działa, tylko w szarej strefie. Tak właśnie wygląda wykorzystanie środków unijnych.

Wspomniana przed chwilą szara strefa, to kolejny bardzo duży problem. Wielu fotografów, nawet tych znanych w branży, nie ma zarejestrowanej firmy i swoje usługi oferuje na zasadzie umowy zlecenia, co jest sprzeczne z prawem. Unikają dzięki temu kosztów US i ZUS, które razem z opłatą za księgową miesięcznie wynoszą około 1200 zł.

- Wynika z tego, że konkurencja nie mobilizuje, tylko psuje rynek.

- Niestety tak. Wiele osób myśli, że by zostać fotografem wystarczy założyć konto na facebooku i oczywiście kupić lustrzankę. Niestety, żeby zostać dobrym fotografem trzeba zrobić, delikatnie mówiąc, więcej. Do pracy mobilizuje nowa konkurencja, ale taka, która zdobywa rynek wyjątkowymi zdjęciami oraz pomysłami na akcje marketingowe. Niestety, takich nie jest za dużo. Oferujący usługi w cenach często o 1/4 mniejszą od średnich cen rynkowych, psują obraz fotografa w oczach potencjalnego klienta. Coraz częściej można usłyszeć „Po co ci fotograf? Wujek kupił niedawno lustrzankę, to pstryknie ci zdjęcia.” A paradoksalnie, amator kompaktem zrobi lepsze zdjęcia niż lustrzanką, która najlepsze efekty daje na trybach manualnych, których amatorzy często nie obsługują.

- Niskie ceny wiele osób tłumaczy kryzysem.

- Mamy kryzys, okej. Ale ceny np. dj-ów czy samochodów na śluby nie spadają. Dobry dj bierze za obsługę wesela 2500 zł. Jest z parą od 15-16, gdy rozkłada sprzęt i zostaje z nimi do 5.00 nad ranem, wtedy składa sprzęt i rozlicza się. To jest koniec jego pracy z daną parą młodą. Fotograf zaczyna pracę około południa, a kończy po 1.00 w nocy, później jest plener przez około 5 godzin i potem kolejnych kilka dni na obróbkę zdjęć. To nie kryzys obniża ceny za fotografię ślubną, ale nowe firmy, chcące zaistnieć na rynku. W innych branżach ślubnych nie widać tego zjawiska w tak dużej skali.

- Mówi się, że zdjęcia ślubne, razem z wyszukaną sesją, kosztują nawet 20 tysięcy zł. Skąd się biorą takie ceny?

- Zdarzają się tak wysokie ceny, jednak 20 000 zł płaci się topowym fotografom. Cena bierze z popularności danego fotografa, oryginalnego stylu zdjęć, które wykonuje, rozpoznawalności i pożądania marki przez parę młodą. Ale takich fotografów w Polsce jest może z pięciu.

- Ile więc trzeba zapłacić profesjonalnemu fotografowi za pamiątkowe zdjęcia z wesela, a potem za sesję ślubną?

- W różnych regionach kraju może wyglądać to inaczej. W Trójmieście średnia cena, za pełny pakiet ślubny, czyli reportaż i plener, waha się w przedziale 2500 zł - 4000 zł. Moim zdaniem poniżej kwoty 2500 zł ciężko znaleźć dobrego fotografa z doświadczeniem, które jest w tej branży naprawdę ważne. Pamiętam, ile nerwów kosztowały mnie pierwsze zlecenia - nowa sala, jakie będzie na niej światło, którędy wchodzą młodzi, nowy kościół, gdzie się ustawić, gdzie zrobić zdjęcie zbiorowe… Z biegiem lat praca staje się przyjemnością i można skupić się na tym co najważniejsze, czyli na zdjęciach.

- Czy aby wykonywać zdjęcia sesji ślubnych, trzeba mieć jakieś zawodowe przygotowanie - szkoły, szkolenia? Po ilu latach praktyki fotograf nabiera wprawy?

- Zawód fotografa to wolny zawód i może zostać nim każdy. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że dla potencjalnego klienta liczą się twoje zdjęcia i port folio, a nie papier ze szkoły. Minusem natomiast jest fakt, iż każdy może nazwać się fotografem, a nie każdy powinien. Jeśli chodzi o fotografię ślubną, to praktyka potrzebna jest cały czas. W tym roku mam swój 8 sezon ślubny... mogę powiedzieć, że dopiero od 2-3 lat jadę na zlecenie ze spokojem i jedyne o czym myślę, to jak wykonać najlepsze zdjęcia. Nic więcej mnie nie niepokoi, ponieważ ciężko, żeby coś mnie zaskoczyło.

- No ale wróćmy do zdjęć i cen za nie. Dla wielu par to wciąż wysoki koszt. Czy to czasami nie fanaberia fotografów?

- Dobry sprzęt fotograficzny to kwota z przedziału 25000 zł - 35000 zł, zależnie czy sprzęt jest nowy czy używany. Do tego wydajemy około 10 000 zł na sprzęt komputerowy i oprogramowanie. Sprzęt przy tym co jakiś czas trzeba wymienić, bo postęp technologiczny w tej branży jest bardzo duży. Poza tym większość fotografów to jednoosobowe firmy fotograficzne, w których jesteśmy szefem i sprzątaczką. ZUS, Urząd Skarbowy, księgowa, telefon, internet, paliwo - miesięcznie to koszt około 2000 zł i, jeśli ktoś nie prowadzi firmy w domu, dodatkowo 500 - 1000 zł na biuro. Samochód co 2-3 lata trzeba zmienić, ponieważ rocznie robi się po 30 000 km, ze stylem jazdy przedstawiciela handlowego. Zawsze trzeba być pierwszym przed parą młodą. Do tego należy dodać brak wakacji, ponieważ w tym czasie trwa sezon na śluby. Pracuje się w soboty, a w tygodniu obrabia zdjęcia i wykonuje plenery czy sesje narzeczeńskie. Śluby są przez 5 miesięcy w roku, a potem za coś też trzeba żyć, więc należy też utrzymywać kontakty z firmami, dla
których robi się zlecenia cały rok. I rzecz, której ja osobiście nie lubię, to powroty z wesel, zazwyczaj w okolicach 2.00 w nocy, często po całym dniu pracy. To wszystko składa się na koszt usługi.

- Wiemy już, ile kosztuje „obsłużenie” jednej pary, a ile tak naprawdę fotograf może zarobić miesięcznie?

- Średnia cena za pełny pakiet, to 3500 zł. Należy od tego odliczyć podatek oraz VAT, zależnie od formy opodatkowania. Dochodzą koszty takie jak album, odbitki, nośniki cyfrowe, koszty paliwa. Na czysto zostaje ok. 2000 zł. Kilka lat temu, spokojnie można było wykonać 3-4 śluby w miesiącu, teraz są to raczej 2-3 śluby. Tak przynajmniej pracują znane mi osoby w branży. Przeciętna osoba szybko policzy, że jest to kwota 6000 zł miesięcznie, za pracę tylko w soboty! Jednak nic bardziej mylnego... W sobotę wykonuję się zdjęcia podczas ślubu i wesela, innego dnia robi się sesję w plenerze. Do tego należy dodać kilka dni na selekcję i obróbkę zdjęć. Pomijam już czas na spotkania z klientem czy odbiór odbitek. Poza tym te 6000 zł nie wpływa na konto przez 12 miesięcy, ale przez około 4-5, bo tyle trwa sezon ślubny. Reasumując - nie jest aż tak pięknie, jakby mogło się wydawać.

ml/AS

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (187)