Czy to wstyd stracić pracę?

Czwartym powodem do wstydu Polaków jest utrata pracy - tak przyjemniej wynika z najnowszych badań. Nasi rozmówcy, osoby, które ostatnio straciły zatrudnienie, nie do końca podzielają ten pogląd

Czy to wstyd stracić pracę?
Źródło zdjęć: © thinkstock

13.05.2013 | aktual.: 17.05.2013 15:20

W kwietniu było 2 mln 258,6 tys. zarejestrowanych osób bezrobotnych i będzie ich przybywać. Tymczasem opublikowane ostatnio badania Instytutu Badania Opinii Homo Homini "Jacy jesteśmy? Polacy sami o sobie" wykazały, że utrata pracy to dla nas wielkie upokorzenie. Zwolnienie znalazło się na czwartym miejscu powodów do wstydu w naszym kraju (10 proc. odpowiedzi). W rankingu przed bezrobociem znajdują się: kradzież, prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i odbywanie kary. Wirtualna Polska zapytała kilka osób, które straciły pracę o to, czy się tego wstydzą.

Dyshonor dla pracodawcy

Mirosław Baran, obecnie specjalista do spraw impresariatu, pracował w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz działu kultura blisko dziewięć lat. Pracę stracił pod koniec grudnia 2012 r. w ramach zwolnień grupowych (w ciągu paru miesięcy Agora pożegnała w całym kraju blisko 300 osób).

- W moim przypadku sytuacja była jasna, pożegnano się ze mną w ramach zwolnień grupowych. W każdej redakcji - nieważne, czy to dziennik, tygodnik, portal internetowy czy telewizja - pierwsi "do odstrzału" są piszący o kulturze. Poza tym, już po wręczeniu wypowiedzenia, redaktor naczelny zaproponował mi dalszą współpracę - choć już dużo luźniejszą. Miałem więc jasny sygnał, że powodem zwolnienia nie była jakość moich tekstów czy brak kompetencji – mówi były dziennikarz. - O utracie pracy opowiadałem bez większych zahamowań i znajomym, i ewentualnym przyszłym pracodawcom. Jeżeli już coś czułem, to nie wstyd, ale duży żal do firmy, której poświęciłem dobrych parę lat. Żyjemy w czasach, kiedy zwolnienie z pracy nie powinno być powodem do wstydu. A jeżeli już - to dla pracodawcy, który nie był w stanie dotrzymać warunków umowy, obowiązującej przecież obie strony.

To nie wstyd

Były już prezes firmy IT zrezygnował ze swojego środowiska w kwietniu 2013 r. Nie potrafił zaakceptować zmian dokonujących się w firmie. Nasz rozmówca (pragnący pozostać anonimowy) aktualnie szuka nowego zatrudnienia.

- W obecnych warunkach gospodarczych utrata pracy nie jest i nie powinna być najmniejszym powodem do wstydu – mówi były prezes. - Firmy zwalniają ze względu na tzw. redukcję kosztów i nie obowiązuje tutaj zasada, że pracę tracą najsłabsi w organizmie przedsiębiorstwa.

Nasz rozmówca, do niedawna sam zatrudniający pracowników, podkreśla, że coraz częściej firmy decydując się na zwolnienia, likwidują poszczególne etaty, całe działy, przedstawicielstwa czy zorganizowane struktury. Wprowadzają tańsze rozwiązania np. outsourcingu, czyli zamawiania usług np. księgowych, rekrutacyjnych, w innych firmach, co redukuje koszty administracyjne.

- Takie działania pozwalają na efektywne ograniczenie kosztów funkcjonowania i w żaden sposób nie jest to związane z pozbywaniem się mniej wartościowych pracowników – dodaje były prezes. - A niekiedy wręcz odwrotnie, gdyż kolejnym zabiegiem jest pożegnanie się z pracownikami generującymi duże koszty dla firmy - z osobami doświadczonymi, a tym samym dobrze wynagradzanymi. Zastąpienie takiego pracownika kimś nowym, może zmniejszyć koszty etatu o 50 proc.

Były prezes twierdzi, że w dobie kwitnącego bezrobocia, zwolnienie się z pracy może być aktem pewnego rodzaju odwagi i specyficznie pojętej odpowiedzialności za własne poglądy, wartości i decyzje.

Lęk o kredyt

Andrzej, analityk w międzynarodowej firmie z branży informatycznej w Warszawie, otrzymał wypowiedzenie w grudniu 2012 r. - Kiedy straciłem pracę, nie odczuwałem wstydu tylko strach. Bałem się, że nie będę miał jak spłacać kredytu, jestem przecież odpowiedzialny za sytuację ekonomiczną mojej rodziny – mówi warszawski analityk. - Z bezrobociem łączy się inne uczucie - upokorzenie. Nikt bowiem nie odpisywał na moje wysłane aplikacje.

Andrzej, jak sam mówi, miał dużo szczęścia. Nową pracę zaczął na początku kwietnia.- Po kilku miesiącach szukania zajęcia, codziennie przychodzenie do pracy na 8:00 staje się przyjemnością i daje poczucie bezpieczeństwa i dumy, że się pracuje w dużej korporacji - podsumowuje.

Motywacja do działania

Wojtek z Trójmiasta otrzymał wypowiedzenie kilka miesięcy temu z powodu konfliktu z szefem. - Mówiłem znajomym otwarcie, że zostałem zwolniony. Wręcz ich poprawiałem, kiedy myśleli że sam odszedłem z pracy. Sytuacja wydawała mi się absurdalna i niezgodna z moimi standardami, więc nie miałem się czego wstydzić.

Wszystko jednak zależy od sytuacji życiowej. Wojtek nie mam kredytu ani rodziny na utrzymaniu, a w momencie rozstania się z zakładem pracy miał inne źródła dochodów.

- Szukam stałego zatrudnienia, choć obecnie pracuję na zlecenie w kilku miejscach i w sumie zarabiam więcej niż w byłej pracy. Założyłem też stronę internetową, która może nie jest dochodowa, ale wiąże się z moimi zainteresowaniami. Cała ta sytuacja z bezrobociem prowokuje mnie do rozmyślań, na ile chcę pracować w wyznaczonym czasie, a na ile w bardziej luźnej formie. Paradoksalnie, taki stan stymuluje do działania - szukania pracy, myślenia nad tym co i jak chce się robić. Jest masa ciekawych programów m.in. startupowych, które pozwalają się rozwijać i wziąć sprawy w swoje ręce.

Wściekłość, łzy i zła sytuacja ekonomiczna

Inaczej do sprawy podchodzi Aneta, która straciła pracę w dużych polskich zakładach farmaceutycznych. - Po drugiej umowie nie przedłużono mi kontraktu – tłumaczy laborantka. - Chociaż nigdy nie lubiłam swoich zadań, ani struktury korporacji, poczułam się strasznie. Świadomość, że moje odejście to nie była wspólna decyzja, że nie porozmawiano nawet ze mną, dorosłą osobą po studiach, podziałała na mnie absolutnie demotywująco. Zaczęłam sobie wmawiać, że nie jestem dla nich dostatecznie dobra. Zdeptali moje poczucie wartości.

Chemiczka widziała, jak jej następczyni przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną. Jak w godzinach jej pracy, ogląda wyposażenie, na którym nasza rozmówczyni dotąd pracowała. - Moi szefowie wykazali się też szokującym brakiem delikatności. Wiedziałam, co się szykuje tylko z zakładowych plotek. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby mi wytłumaczyć, co się właściwie dzieje - komentuje Aneta.

Dla Anety, oprócz ambicji, ważny był też aspekt ekonomiczny zwolnienia. Zakład pracy gwarantował pensję oraz świadczenia Narodowego Funduszu Zdrowia. - Zarobki są w Polsce tak niskie, że nawet żyjąc z kimś w związku nie ma się odłożonych środków na wypadek utraty pracy drugiej osoby. A zasiłek dla bezrobotnych jest tak niski, że nie da się z niego utrzymać nawet na minimalnym poziomie – komentuje Aneta.

Nie wolno się obwiniać

Zdaniem dr. Sylwiusza Retowskiego, psychologa pracy i organizacji z sopockiego wydziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, wyniki badania "Jacy jesteśmy? Polacy sami o sobie" wypadają wiarygodnie.

- Jedną z powszechnych reakcji na zwolnienie z pracy jest obwinianie się. Ludzie wstydzą się, czują się winni nawet do tego stopnia, że mogą ukrywać ten fakt przed znajomymi i rodziną. Jest to reakcja spotykana, ale nie jest korzystna, bo obwinianie się wiąże się z podwyższonym poziomem depresji. Gdy wstydzimy się czegoś, działa to na nas demobilizująco, blokująco - komentuje Sylwiusz Retowski. - A tak naprawdę nie ma się czego wstydzić. Utrata pracy to ludzka, normalna rzecz, doświadcza jej mnóstwo pracowników na całym świecie. W takiej sytuacji najważniejsze jest, żeby zacząć działać. Ważne jest, aby rozwijać się zawodowo. Nawet w sytuacji, gdy trudno o nową pracę, warto skupić się na tym, żeby podwyższyć posiadane kwalifikacje, umiejętności zawodowe. Na rynku pracy panują duże wahania, i ci, którzy przygotują się lepiej na pojawienie się nowych miejsc pracy, po prostu zwiększają swoje szanse na zatrudnienie.

Anna Urbańczyk,JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)