Czyszczenie bazy BIK czy portfela?
"Czyszczenie historii w Biurze Informacji Kredytowej" - reklamę takich usług można zobaczyć nawet przez okno jedynego biura obsługi klienta BIK. Agresywny marketing ma się jednak nijak do skuteczności, równie dobrze baner mógłby obiecywać gwiazdkę z nieba. Chętnych na to oszustwo jednak nie brakuje.
29.05.2012 10:14
Nadzieje na uzyskanie takiej pomocy są duże. Fora internetowe przepełniają dyskusje na temat: jak uporać się z negatywną historią w bazie Biura Informacji Kredytowej oraz czy warto skorzystać z pomocy kancelarii prawnych i specjalistów oferujących pomoc w pozbywaniu się negatywnych wpisów w BIK-u. Co jakiś czas pojawiają się też w sieci anonimowi rozmówcy, zapewniający o fachowości i skuteczności takich usług, na poparcie przytaczając historię swoich kredytowych perypetii, które skończyły się happy endem. Zapewniają, że dzięki zewnętrznej pomocy w czyszczeniu rejestru BIK, dziś nie mają już złych wpisów.
Wątek jest na tyle popularny, że gdy wpisze się do wyszukiwarki Google "czyszczenie historii", słowo "BIK" wyskakuje już automatycznie.
Grunt to naobiecywać: "Mamy swoje sposoby"
Zadzwoniliśmy do jednej z takich kancelarii. Na początek należy uzyskać raport na swój temat z BIK. Raz na pół roku Biuro wydaje go bezpłatnie – poinstruowała miła pani. I tak faktycznie jest, podstawowy raport raz na sześć miesięcy za darmo można odebrać osobiście w Warszawie w biurze obsługi klienta BIK przy ul. Postępu 17A lub drogą pocztową po wysłaniu odpowiedniego wniosku.
- W razie potrzeby oferujemy pomoc w jego zamówieniu. Następnie analizujemy raport i gdy uznamy, że możemy coś dla Pani zrobić, prosimy o wystawienie notarialnego pełnomocnictwa do działania w Pani imieniu. U nas kosztuje to 27 zł. Następnie trzeba wpłacić 100 zł i możemy zacząć starania – tłumaczy pani z kancelarii. Za usunięcie każdego negatywnego wpisu pobieramy 500 zł z góry, jeśli się nie powiedzie kwotę tę oddajemy. Przy wielu złych wpisach w grę wchodzą negocjacje – kontynuuje pani z kancelarii czyszczącej BIK.
Na pytanie jak można usunąć wpis, skoro BIK ma obowiązek przechowywać, a bank raportować negatywne dane przez pięć lat, i to nawet nie od chwili powstania opóźnień, lecz od momentu spłaty problematycznego kredytu, przedstawicielka kancelarii przekonuje, że mają na to swoje sposoby.
- Powołujemy się m.in. na odpowiednie artykuły prawa bankowego i często to działa – zapewnia, ale nie chce zdradzić o jakie artykuły chodzi.
Zamiast czyszczenia prośba o ugodę
A jak to wygląda w rzeczywistości?
-Te firmy nawet nie zwracają się o usunięcie negatywnych wpisów, jeśli już to bardzo rzadko. Tak naprawdę po prostu występują w imieniu klienta z prośbą o restrukturyzację długu i zawarcie ugody – mówi szef departamentu windykacji jednego z dużych banków. - Z powodzeniem z takim pismem mógłby do nas również wystąpić klient. Każdy kontakt z klientem chcącym uporać się z długiem jest dla nas bardzo cenny i nie ma obaw, że zostanie zignorowany – dodaje.
Banki zamieszczając dane klientów w bazie BIK działają na podstawie prawa bankowego. Art. 105 ust. 4 ustawy prawo bankowe uprawnia do przekazania danych, a art. 105a prawa bankowego reguluje przetwarzanie danych po wygaśnięciu zobowiązania.
Złych wpisów nie wymaże brak zgody na przetwarzanie danych!
Art. 105a mówi dokładnie w jakich sytuacjach dane mogą być przetwarzane po spłacie należności – wtedy, kiedy klient wyraził na to zgodę, ale też wówczas, gdy spełniona została przesłanka wynikająca z art. 105a ust. 3 (klient spóźnia się ze spłatą ponad 60 dni, a oprócz tego minęło minimum 30 dni od poinformowania go przez bank o zaległościach i o zamiarze przetwarzania danych w BIK). Wtedy, jeśli doszło do pomyłki, klient ma szansę interweniować w banku.
Gdy jednak nie ma mowy o przekłamaniu, nie ma też odwołania od zamieszczenia danych w BIK.
- I nie robimy tu żadnych wyjątków, ani dla klientów, ani dla kancelarii prawnych – twierdzą zgodnie bankowcy.
Na nic więc zdadzą się pisma z prośbą o usunięcie złych wpisów tuż po spłacie zaległości. Wielu klientom banków wydaje się, że wystarczy w takiej sytuacji wycofać zgodę na przetwarzanie danych i ślad po opóźnieniach, windykacji czy egzekucji długu zniknie. Nic bardziej błędnego.
- Oczywiście, jeżeli klient nie wyrazi zgody na przetwarzanie danych po spłacie i nie ma opóźnień, to informacje o jego kredycie nie są już widoczne na raportach jakie banki pobierają z bazy BIK. Nie jest to jednak dobry pomysł, bo w ten sposób klient pozbawia się możliwości budowania pozytywnej historii kredytowej - mówi Ewa Szerszeń, zastępca rzecznika w ING Banku Śląskim.
Agresywny marketing sprawia, że „czyściciele BIK” mają coraz więcej klientów.
- W ciągu ostatnich pięciu, sześciu miesięcy zauważyliśmy przyrost liczby pism przesyłanych przez kancelarie prawne. Wciąż jest to jednak niewielki odsetek w porównaniu z liczbą bezpośrednich zgłoszeń od klientów – mówi Ewa Krawczyk, zastępca rzecznika Kredyt Banku.
Zamiast indywidualnej pomocy, sztampowe pisma
Co może wydać się podwójnie rozczarowujące to fakt, że dokumentów przesyłanych od kancelarii zdecydowanie nie można nazwać majstersztykiem literackim. Często napisane są nieudolnie, a jeszcze częściej po prostu oparte na wzorcach, gdzie tylko zmieniane są dane klienta. Tymczasem, jak można wywnioskować z internetowych dyskusji, wiele osób sięga po zewnętrzną pomoc również z obawy, że same użyją niewłaściwego języka i argumentów i nie dadzą sobie rady z przygotowaniem odpowiedniego pisma.
Halina Kochalska,
Open Finance