Trwa ładowanie...
d441von
tfi
18-12-2012 12:52

DEBATA PAP: Giełdy w 2013 mogą wzrosnąć, ale bez poprawy makro nie będą to trwałe wzrosty

18.12. Warszawa (PAP) - Światowe giełdy, w tym warszawska, mogą w 2013 roku kontynuować wzrosty, chociaż nadal nie sprzyja im sytuacja makro - uważa większość zarządzających TFI,...

d441von
d441von

18.12. Warszawa (PAP) - Światowe giełdy, w tym warszawska, mogą w 2013 roku kontynuować wzrosty, chociaż nadal nie sprzyja im sytuacja makro - uważa większość zarządzających TFI, którzy wzięli udział w debacie PAP. Część z nich przestrzega jednak przed optymizmem i spodziewa się spadków, które radzi wykorzystać do akumulowania akcji.

W zorganizowanej w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej debacie wzięli udział: Jarosław Niedzielewski - dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI, Piotr Osiecki - prezes Altus TFI, Jarosław Skorulski - prezes Allianz TFI, Tomasz Tarczyński - prezes Opoka TFI oraz Wojciech Zych - dyrektor ds. instrumentów udziałowych Quercus TFI.

Jarosław Niedzielewski z Investors TFI ocenia, że dobre zachowanie giełd wynika z dyskontowania poprawy koniunktury w gospodarce światowej w drugiej połowie 2013 roku. Poprawy oczekuje obecnie większość ekonomistów, choć konsensus nie zawsze się spełnia.

"O tym, że tym razem konsensus może się zrealizować przekonuje mnie zachowanie rynków akcji. Na pewno nie dyskontują one Eurogeddonu, czy jakkolwiek byśmy to nazwali. Może w gospodarce nie będzie tak dobrze, jak obecnie pokazują rynki akcji i co wyceniają, rosnąc od kilku miesięcy, ale też nie będzie tak źle, jak twierdzi część ekonomistów" - powiedział Niedzielewski.

d441von

"Na razie jesteśmy w odreagowaniu tego, co się działo w 2011 roku. W ubiegłym roku spadliśmy mocno, co mogło wyglądać jak początek bessy, ale się nią nie stało. Rynki akcji rosną, do końca nie wiadomo dlaczego. Być może wzrosty są trochę na wyrost w stosunku do tego, co faktycznie będzie się działo w spółkach i w gospodarce" - dodał.

Piotr Osiecki, prezes Altus TFI, jest zdania, że giełdy dyskontują przyszłe ożywienie w gospodarce, ale ożywienie to może być kwestią raczej kolejnych 9-12 miesięcy, a nie najbliższego pół roku.

"Od 4-5 miesięcy mamy hossę, rynki się odbiły, a przy tym dane makro są słabe. Dyskontowanie wybiega w przyszłość nie o 6, a o 9-12 miesięcy" - powiedział Osiecki.

Przestrzega jednocześnie, że poprawa koniunktury na giełdach nie musi mieć związku z sytuacją makro, a raczej jest efektem napływu dużej ilości pieniędzy na rynek.

d441von

"To jest pochodna dużej ilości pieniądza na rynku. Sytuacja makro niekoniecznie przekłada się wprost na rynki finansowe, bo mamy na nich grę popytu i podaży, a dzisiaj jest dużo pieniędzy, więc rynki rosną, ale mogą być rozczarowania" - powiedział prezes Altus TFI.

"Obecnie bardzo radykalnie poprawił się sentyment do akcji, jest dyskontowany scenariusz, że spowolnienie w Polsce będzie płytkie, krótkie i za pół roku będzie lepiej, więc trzeba mieć akcje. Biorąc jednak pod uwagę, że niektóre branże są pod presją z powodu braku środków na inwestycje infrastrukturalne, to może być ciężki rok. Zobaczymy, jak zadziała stimulus w postaci programu Inwestycje Polskie" - dodał.

O możliwych rozczarowaniach mówi też Tomasz Tarczyński z Opoka TFI, który z grona uczestników debaty PAP jest najbardziej pesymistycznie nastawiony do perspektyw na 2013 rok.

d441von

"Jest większe prawdopodobieństwo, że będziemy mieli w przyszłym roku na całym świecie skoordynowaną recesję, do której dołączą też Stany Zjednoczone. Zakładamy, że nastąpi pogłębienie niekorzystnych zjawisk, a nie ich wyhamowanie, co w długim terminie będzie niekorzystne dla rynków, dla których liczy się przede wszystkim generowany przez spółki cash flow, który jest nadal za niski do obsługi długu" - powiedział Tarczyński.

Zdaniem prezesa Opoka TFI, giełdy znajdują się w strukturalnej bessie i przyszły rok przyniesie powrót spadków. Jednocześnie zachęca, by zniżki wykorzystywać do akumulowania akcji.

W bessie od dwunastu lat znajduje się przede wszystkim rynek amerykański, dla którego faza odreagowania może wkrótce się skończyć. W 2013 roku Wall Street będzie raczej przeszkadzać innym we wzrostach niż pomagać.

d441von

"W cenach realnych rynki amerykańskie są w bessie od 2000 roku, co akurat jest pozytywne, bo może oznaczać, że dużą jej część mamy już za sobą. Bessy kończą się jednak zawsze w podobny sposób, czyli zejściem wycen do bardzo niskich poziomów, a tego akurat o rynku amerykańskim w żaden sposób nie da się powiedzieć. Lider hossy, czyli Apple, największa pod względem kapitalizacji spółka świata, przeciął właśnie swoją hiperbolę. Jeśli lider hossy jest zmęczony i przecina swoją hiperbolę, to jest kamyczek do ogródka, że hossa jest już bardzo późna. Dlatego uważam, że w przyszłym roku USA nie będą pomagać, będą przeszkadzać" - powiedział Tarczyński.

"Dla mnie obecnie jest to strukturalnie rynek niedźwiedzia i nie ma przesłanek, żeby to odwołać. Co do przyszłego roku, to jesteśmy nastawieni negatywnie. Kierunek dla giełd przez znaczną część przyszłego roku jest spadkowy, nawet mocno spadkowy" - dodał.

Inni uczestnicy debaty PAP są bardziej pozytywnie nastawieni do przyszłego roku. Wszyscy zgadzają się, że rynkom daleko do euforii, a wzrosty mogą być trwalsze i dłuższe tylko po zdecydowanej poprawie sytuacji makro, co nie jest w żaden sposób pewne.

d441von

"Nie jesteśmy w okresie szaleńczych wzrostów, kiedy wszyscy są zadowoleni, bo jest dobra sytuacja makro, dobre wyniki spółek, a ceny akcji nie są wysokie. Jesteśmy przekonani, że agresywna polityka banków centralnych będzie kontynuowana, więc jest szansa, że przyszły rok będzie pozytywny dla rynków akcji, chociaż zmienny" - powiedział Jarosław Skorulski, prezes Allianz TFI.

"Przyszły rok nie będzie zły dla rynków kapitałowych. Gdy popatrzymy historycznie, zawsze dobrze kupowało się akcje, gdy dynamika PKB była w dołku lub jeden, dwa kwartały przed dołkiem. Sprzedawało się natomiast akcje na górce dynamiki PKB. Ta metoda bardzo ładnie się sprawdzała. Biorąc pod uwagę, że dołek PKB może być na przełomie roku, to ostatni okres był dobry do akumulowania akcji" - dodał Wojciech Zych, zarządzający Quercus TFI.

"Rynki są w hossie i prawdopodobieństwo kontynuacji trendu jest większe niż jego odwrócenia" - powiedział z kolei Piotr Osiecki z Altus TFI.

d441von

Zarządzający oceniają, że przyszły rok może być mocniejszy dla giełd krajów wschodzących, w tym dla Polski.

"Rynki akcji kilku krajów wschodzących pokazują ostatnio oznaki siły, tym bardziej, że one już od dwóch lat były w istotnej słabości w stosunku do reszty świata. Wydaje się, że coś zaczyna drgać, w tych gospodarkach zaczyna się lekkie ożywienie, a ich rynki akcji zaczynają być coraz silniejsze np. w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Również duże środki płyną od kilku miesięcy na rynki obligacji, czego przykładem jest Polska. Być może to, co się działo w ostatnich miesiącach na obligacjach rynków wschodzących przełoży się w przyszłym roku na tamtejsze rynki akcji" - powiedział Jarosław Niedzielewski z Investors TFI.

"Rynki wschodzące jako klasa aktywów zrobiły szczyt w 2010 roku i faktycznie ich słabość trwa już jakiś czas. Dlatego nie kwestionuję możliwości cyklicznego ożywienia. Mogą być one chwilowo mocniejsze od rynków rozwiniętych" - dodał Tomasz Tarczyński z Opoka TFI.

Uczestnicy debaty PAP przestrzegają, że mimo pozornego spadku zmienności, na rynkach może być nerwowo, a rozbieżność opinii świadczy o dużej niepewności. W takiej sytuacji snucie prognoz w dłuższym horyzoncie mija się z celem.

Piotr Osiecki z Altus TFI przypomina, że u progu 2012 roku rynki były w stanie skrajnego pesymizmu i powszechne były przewidywania rozpadu strefy euro. Dzisiaj częstsze jest mówienie o wychodzeniu z kryzysu. Podobnie zmienny i nerwowy może okazać się przyszły rok.

"Nie wiem, co będzie w przyszłym roku i trzeba mieć pokorę, że rok to bardzo długi horyzont, może się wiele wydarzyć. W 2013 roku widać światełka w tunelu, ale też wiele zagrożeń. Nie pokusiłbym się o postawienie prognozy na cały rok, ale akcje trzeba mieć" - powiedział.

Żaden z uczestników debaty nie podał szczegółowej prognozy dla warszawskiej giełdy. Przeważał pogląd, że wzrostom może sprzyjać oczekiwane ożywienie w drugiej połowie 2013 roku, niedoważenie akcji w portfelach funduszy emerytalnych, poszukiwanie przez inwestorów alternatywnych form pomnażania pieniędzy w środowisku spadających stóp procentowych, a także historycznie niskie wyceny spółek.

"Nie wiemy, czy w pierwszej połowie 2013 roku w Polsce PKB będzie na niewielkim plusie, czy będzie techniczna recesja i czy w drugiej połowie roku nastąpi dynamiczne odbicie. Wyceny spółek nie są ekstremalnie wysokie, spadające stopy procentowe powodują większą atrakcyjność wycen polskich spółek, a przy tym część inwestorów będzie szukała innych form inwestowania, może rozejrzą się za funduszami akcyjnymi" - powiedział Jarosław Skorulski z Allianz TFI.

"OFE mają 8 proc. swoich aktywów w gotówce, a 34 proc. w akcjach. W przyszłym roku mogą mieć do 47,5 proc. w akcjach, więc teoretycznie jest miejsce, żeby zainwestować. Warto mieć akcje" - dodał.

"OFE mogą zwiększyć w przyszłym roku swoje limity posiadania akcji do 47,5 proc., więc patrząc z tej perspektywy są niedoważone" - w podobnym tonie wypowiada się Wojciech Zych z Quercus TFI.

"Atrakcyjność akcji rośnie, nie są one drogie, a poziom zaangażowania TFI i OFE w akcje jest niski, więc już za bardzo nie ma jak spadać, potencjał spadków jest ograniczony" - mówi Piotr Osiecki, prezes Altus TFI.

"Zaangażowanie w akcje, np. inwestorów indywidualnych, czy firm ubezpieczeniowych, jest obecnie niskie i można użyć argumentu, że doważanie portfeli może wywołać hossę" - dodaje Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI.

"Nie da się powiedzieć, że ceny akcji na polskim rynku są historycznie drogie, bo w żaden sposób takie nie są. Są tanie, jest tylko kwestia, czy będą jeszcze tańsze, czy już nie. W związku z tym kolejna fala spadków jest dla nas okazją do kupowania akcji, ponieważ z długoterminowego punktu widzenia będzie to opłacalne" - dodał Tarczyński.

Z drugiej strony wyniki firm nie poprawią się jeszcze przez co najmniej kilka kwartałów, a bez trwałego wzrostu produkcji przemysłowej wzrosty mogą być jedynie chwilowe.

"Wyniki spółek w czwartym kwartale 2012 i w pierwszym kwartale 2013 roku, szczególnie w przypadku małych i średnich spółek, będą słabe" - uważa Piotr Osiecki z Altus TFI.

"Żeby wzrost WIG 20 był trwalszy i powyżej 20 proc., to biorąc pod uwagę historię ostatnich kilkudziesięciu lat, dynamiki produkcji przemysłowej musiałaby być po 5-10 proc., a tego w żaden sposób nie będzie w 2013 roku. Jesteśmy obecnie w półrocznej hossie, ale ona pewnie za miesiąc skończy się zimową lub wiosenną korektą i dotarciem indeksów do przełamanych wcześniej długoterminowych średnich. Znowu będziemy je atakować, ale tym razem od góry" - uważa Jarosław Niedzielewski, zarządzający Investors TFI.

"Rynek powinien te 10 proc. wzrostu w przyszłym roku zrobić, ale nie będzie to jednostajny ruch, jeszcze strachu się najemy" - dodał.

Uczestnicy debaty PAP są zwolennikami selektywnego doboru spółek. Wśród ich typów na 2013 rok są liderzy branż, firmy o powtarzalnie dobrych wynikach, przemysłowe, surowcowe, korzystające ze spadku stóp procentowych. To może być dobry rok dla małych i średnich spółek, chociaż przeszkodą jest niska płynność ich akcji.

"Małe i średnie spółki od 2007 roku pozostają w strukturalnej bessie. Co parę miesięcy mamy parotygodniowe okresy, gdy spółki zaczynają żyć. Wydaje się, że po pięciu latach w którymś momencie przyszłego roku nastąpi moment, że to nie będą już tylko dwa miesiące hossy, tylko zacznie się taki ruch, z którym mieliśmy do czynienia co 3,5 roku w ciągu ostatnich 20 lat. Ze statystyk wynika, że taki mocny ruch wzrostowy powinien zacząć się już teraz, ale na razie małym i średnim spółkom ciężko jest się przebić" - powiedział Jarosław Niedzielewski z Investors TFI.

"Być może zaczniemy wychodzić z korekcyjnego, pięcioletniego trójkąta, małe spółki pójdą do góry, ale to zawsze musi być zbieżne z tym, co dzieje się w gospodarce. Bez choćby lekkiego odreagowania zakładanego na drugą połowę przyszłego roku w segmencie małych i średnich firm długoterminowej hossy nie będzie" - dodał.

"Trzeba pamiętać, że mniejsze spółki są niepłynne, trudno z tego powodu w nie inwestować. Warto przyjrzeć się spółkom, które mają duże zadłużenie, gdyż pomoże im to, że spadają stopy procentowe i przy niższych kosztach obsługi długu mogą one sobie lepiej radzić. Na banki też warto patrzeć bardziej selektywnie, nie dla wszystkich spadek stóp procentowych musi oznaczać spadek marży odsetkowej, a dodatkowo niskie stopy mogą oznaczać w przyszłości wzrost udzielanych kredytów, chociaż nie wiem, czy będzie to już przyszły rok" - powiedział Jarosław Skorulski z Allianz TFI.

"Jestem wielkim zwolennikiem selekcji. To będzie kluczem do sukcesu, ale warto pamiętać, że jeśli będzie dalej odbicie, to będą rosły spółki przemysłowe, może im pomóc wzrost cen surowców. Warto też pilnować spółek, które nie cieszą się popularnością wśród analityków i zarządzających, one też potrafią się dobrze zachowywać" - mówi z kolei Wojciech Zych, zarządzający Quercus TFI.

Piotr Osiecki z Altus TFI zwraca dodatkowo uwagę, że niektóre małe i średnie spółki są już od dawna w długoterminowym trendzie wzrostowym.

"Firmy, które są liderami w swojej branży, wygrywają w kryzysie, wzmacniają pozycję i pokazują jakość, są doceniane przez inwestorów. Są i takie, które nie dają sobie rady. Dobór odpowiednich spółek do portfela pozwala wygrywać i zarabiać na selekcji" - powiedział.

Uczestnicy debaty PAP pytani o alternatywne formy inwestycji wskazują na surowce, złoto i nieruchomości.

"Zakładam, że ożywienie gospodarcze w Chinach będzie miało pozytywny wpływ na rynki surowców, ceny węgla, czy miedzi. Ich ceny nie zachowywały się dobrze, ale wierzę, że jeśli optymistyczny scenariusz zacznie się materializować i sytuacja w gospodarce poprawi się, to ta poprawa może mieć diametralne znaczenie dla rynków tego typu surowców" - powiedział Wojciech Zych z Quercus TFI.

"Złoto powinno być w portfelu każdego inwestora jako polisa ubezpieczeniowa od rozpadu strefy euro. Jest niepokojące, że jakiś miesiąc temu liczba długich pozycji zajmowanych przez drobnych spekulantów na złocie była najwyższa od 25 lat. W takiej sytuacji jakieś światełko ostrzegawcze powinno się zapalić. W długim terminie jestem jednak bardzo optymistycznie nastawiony do złota" - powiedział Tomasz Tarczyński z Opoka TFI.

"Złoto jest postrzegane jako element zabezpieczający przed kryzysami, ale ja specjalnie w nie nie wierzę. Ponieważ nie postrzegam negatywnie perspektyw na przyszły rok, to nie uważam, żeby złoto miało przynieść jakoś szczególnie wysoką stopę zwrotu. Pewnie będą wahania, ale nie spodziewam się przebicia szczytów w okolicach 1900 dolarów. Co do pozostałych surowców to zgadzam się, że szczyty mamy już za sobą, natomiast to nie znaczy, że nie będzie zmienności" - dodał Jarosław Skorulski z Allianz TFI.

"Przy ujemnych realnych stopach procentowych złoto, srebro i metale szlachetne zawsze uzyskiwały istotne stopy zwrotu i każdy spadek był tylko korektą w tym trendzie. Obecnie testujemy wyjście z takiej korekty, rynek wskazał jednoznacznie kierunek, że będziemy atakować historyczne szczyty i poziom 2000 dolarów. Nie wiem, czy to zostanie przebite, ale moim zdaniem próba będzie podjęta" - dodał Jarosław Niedzielewski z Investors TFI.

"Z alternatywnych inwestycji wolałbym nieruchomości, które generują stały dochód. Nie zgadzam się, że będzie fala bankructw wśród deweloperów, ale oczywiście trzeba selektywnie patrzeć, jaki poziom zadłużenia ma dana spółka. Jest to branża bardzo zapomniana i zbita" - powiedział z kolei Piotr Osiecki z Altus TFI.

Piotr Rożek, Bartek Godusławski (PAP)

pr/ bg/

d441von
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d441von