Debata PAP o noweli prokonsumenckiej: potrzeba także samoregulacji rynku (aktl.)

Nowe przepisy prokonsumenckie dadzą UOKiK istotne narzędzia do ochrony konsumentów, np. pojęcie "nieuczciwej sprzedaży" czy decyzję tymczasową, ale kluczowa dla ich działania jest też samoregulacja rynku - mówili uczestnicy piątkowej Debaty PAP dot. noweli.

11.12.2015 14:55

Chodzi o ostatnią nowelizację ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, która wejdzie w życie 17 kwietnia 2016 r.

Wprowadza ona m.in. zakaz "nieuczciwej sprzedaży", czyli oferowania produktów finansowych niedostosowanych do potrzeb klienta (tzw. misselling). Chodzi np. o sytuację, gdy 80-letniej emerytce przy zawieraniu umowy na ubezpieczenie mieszkania jako dodatkowy produkt sprzedaje się ubezpieczenie od utraty pracy.

Jak mówił Łukasz Wroński z Departamentu Ochrony Interesów Konsumentów UOKiK, wprowadzenie pojęcia "nieuczciwej sprzedaży" jest nazwaniem wprost tego, "co już u nas było: dobry obyczaj, rzetelność kupiecka".

"To nie jest nowość" - zauważył, podkreślając, że to także efekt światowych trendów, podkreślających, że skomplikowane produkty rynku finansowego muszą być adekwatne do potrzeb klientów.

Według prezesa Federacji Konsumentów Kamila Pluskwy-Dąbrowskiego zdefiniowanie w prawie "missellingu" to jeden z najważniejszych elementów tej noweli. Jak mówił, taka praktyka ma negatywne skutki także dla samego rynku, gdyż konsumenci zrażają się do całej grupy produktów, na czym tracą nie tylko firmy nieuczciwe, ale także uczciwe.

Pluskwa-Dąbrowski podkreślał, że relacja sprzedawca-konsument nie jest równorzędna. "Konsument nie ma fachowej wiedzy, nie wymaga się od niego tak daleko posuniętej staranności, jak od przedsiębiorcy" - mówił. Jego zdaniem to rozwiązanie "podniesie poprzeczkę", jeśli chodzi o jakość i dopasowanie produktu do potrzeb klientów, będzie także - jak wskazał - korzystne dla rynku, bo pomoże wyeliminować z niego nieuczciwe firmy.

Przedstawiciele przedsiębiorców podkreślali z kolei niepewność związaną ze stosowaniem tego przepisu. "Kwestia missellingu dla naszej branży, to wielka niewiadoma" - ocenił prezes Związku Firm Pożyczkowych Jarosław Ryba. Wskazał, że branża pożyczkowa często udziela pożyczek osobom bez zdolności kredytowej, gdyż nie ma takich możliwości badania sytuacji klientów jak banki.

Prezes Polskiej Izby Pośredników Ubezpieczeniowych i Finansowych Adam Sankowski podkreślił, że zdefiniowanie missellingu jest trudne, a przedstawicielom każdego zawodu zdarza się też popełniać błędy. Jego zdaniem kluczowa jest tutaj samoregulacja branży. Wyjaśniał, że chodzi o takie działania, jak tworzenie kodeksów dobrych praktyk przestrzeganych przez podmioty z tego rynku, co m.in. zrobiła jego Izba.

"Zmiany w noweli są dobre, ale za bardzo ważne uważamy takie inicjatywy jak nasza" - podkreślił Sankowski.

Według Piotra Milczarka z kancelarii Norton Rose Fulbright misselling ma miejsce pomimo starań firm, żeby do tego nie dochodziło. Jak mówił, jedną sprawą są nieuczciwi przedsiębiorcy, którzy chcą oszukać i zniknąć, ale - jego zdaniem - ta regulacja jest skierowana do tych przedsiębiorców, którzy starają się przestrzegać prawa.

"Zakaz missellingu ma wywrzeć dodatkową presję na uporządkowaniu procesu sprzedaży" - ocenił Milczarek. Jego zdaniem "najsłabszym ogniwem" systemu sprzedaży usług finansowych są sprzedawcy ze względu na system ich wynagradzania głównie poprzez prowizję.

"Powinno się zmienić sposób ich wynagradzania, żeby mieli mniejszą lub inaczej skonstruowaną presję na wynik" - mówił Milczarek, podkreślając, że jest to rolą samoregulacji branży i zmiany wewnętrznej polityki firm.

Także Łukasz Wroński z UOKiK zgodził się, że same przepisy nie rozwiążą problemu. "Nie wszystko się da zapisać w przepisie, one zawsze funkcjonują w jakimś otoczeniu" - ocenił.

Zdaniem Pluskwy-Dąbrowskiego na rynku zawsze będą się pojawiać podmioty nieuczciwe i problemów z nimi nie rozwiąże żadna regulacja. Wskazał, że wobec takich firm lepszym narzędziem będzie wprowadzona nową regulacją tzw. decyzja tymczasowa, gdyż daje ona możliwość zablokowania marketingu i sprzedaży takiego produktu.

Przedstawiciele przedsiębiorców wyrażali pewne obawy, czy narzędzie to nie będzie nadużywane, gdyż może ono spowodować duże, nieuzasadnione straty dla uczciwych sprzedawców. Jarosław Ryba ze Związku Firm Pożyczkowych porównał decyzję tymczasową do "aresztowania produktu".

"To jest bardzo silny środek, a praktyki nie ma żadnej" - ocenił z kolei Piotr Milczarek.

Jednak według Wrońskiego ten niepokój jest nieuzasadniony, gdyż decyzje tymczasowe będą wydawane, gdy jest już sformułowany zarzut przeciw przedsiębiorcy. "Ta decyzja będzie musiała się bronić. (...) Bezpieczników jest dość dużo" - zapewnił.

Także w opinii Kamila Pluskwy-Dąbrowskiego decyzja tymczasowa w porozumieniu z możliwością publikowania ostrzeżeń to "kamień milowy tej nowelizacji". Prezes Federacji Konsumentów przywołał przykład działających na Pomorzu firm, których model biznesowy polegał na pobieraniu opłat wstępnych od osób chcących wziąć pożyczkę, a potem formułowaniu takich warunków, że nikt tej pożyczki nie mógł otrzymać. Jak mówił, prokuratura nie była w stanie zatrzymać tego procederu, natomiast UOKiK będzie mógł zapewnić konsumentom większą ochronę właśnie dzięki tym nowym narzędziom.

Rozszerzenie możliwości publikowania ostrzeżeń przez UOKiK wzbudziła zaniepokojenie przedstawicieli strony przedsiębiorców. Chodzi o sytuację - jak wyjaśniał Łukasz Wroński - gdy UOKiK uzna np. jakąś usługę za niekorzystną dla konsumentów, ale niekoniecznie związane z konkretnym przedsiębiorcą.

Według Piotra Milczarka większości przedsiębiorców zależy na opinii uczciwych i dla nich bycie adresatem tego typu ostrzeżeń jest bardzo niekorzystne.

"Zbieram sygnały od moich klientów, że ten konkretny przepis traktują, jako najbardziej niebezpieczny w całym pakiecie nowelizacyjnym" - opisywał. Wprowadzenie go ocenił, jako "pokłosie Amber Gold", gdy UOKiK był przedmiotem krytyki za nieostrzeżenie klientów na czas.

Zwrócono także uwagę, iż media nierzadko rozszerzają komunikaty UOKiK, niesłusznie rzucając odium na całą branżę.

Uczestnicy debaty chwalili za to wprowadzenie instytucji "tajemniczego klienta". Chodzi o to, że po zmianach Urząd będzie mógł wysłać do kontrolowanej firmy wydelegowaną osobę, która będzie mogła sprawdzić sposób oferowania produktu czy usługi. Ma to ułatwić zebranie materiału dowodowego w sprawach o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Warunkiem będzie uzyskanie zgody sądu na takie działanie. Urząd nie będzie mógł stosować prowokacji, a jedynie sprawdzić sposób oferowania produktu lub usługi, a także procedurę zawierania umowy.

"Ja lubię +tajemniczego klienta+. To jest instytucja, którą moi klienci stosują od co najmniej kilkunastu lat i jest to instytucja ustalania prawdy. Z tego powodu nie widzę tutaj zagrożeń" - ocenił np. Piotr Milczarek.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)