Debata w PAP: system redukcji emisji może posłużyć transformacji energetyki
System redukcji emisji wynikający z polityki klimatycznej UE powinien posłużyć do transformacji polskiej energetyki - uważają uczestnicy debaty w PAP.
26.11.2014 15:10
Wiceminister środowiska Marcin Korolec przypomniał, że mniej więcej połowa redukcji emisji ma nastąpić w systemie ETS, czyli w wielkiej energetyce i przemyśle, a reszta w non-ETS, czyli tam, gdzie uprawnieniami się nie handluje - w rolnictwie, transporcie czy tzw. małej energetyce.
Wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz ocenił z kolei, że system ETS można traktować jako swego rodzaju fundusz modernizacyjny. "Jeżeli ponosimy koszty ETS, ale w ramach puli krajowej, ich kupno oznacza dochód budżetu państwa - to co jest kosztem dla firm, jest dochodem w skali kraju, to co jest ulgą jest dochodem utraconym. Bilans jest zerowy" - tłumaczył Pietrewicz. Pełne koszty, to po prostu podatek węglowy, ale gdy pula wróci do energetyki, to tak jakby kosztu nie było - dodał. Chodzi zatem o to, jak te środki wrócą do szeroko pojmowanego sektora energetycznego, to szansa aby go modernizować - zaznaczył.
Sekretarz Rady ds. Zrównoważonego Rozwoju Energetyki prof. Krzysztof Żmijewski zauważył, że dotychczas w non-ETS Polska miała prawo do 14 proc. wzrostu do 2020 r., a teraz redukcja ma wynieść od zera do 40 proc. Czyli w transporcie, rolnictwie, budownictwie, małej energetyce musimy emisje obniżać - podkreślił. A w ETS bilans całości nie jest zerowy, dostaliśmy mniej uprawnień, niż emitujemy - zwrócił uwagę prof. Żmijewski. Dostajemy ok. 111 mln ton, a emitujemy 154 mln, resztę trzeba dokupić i te pieniądze nie popłyną do polskiego budżetu, tylko gdzie indziej, np. do budżetu państwa, które emituje mniej - mówili uczestnicy debaty.
Jak mówił z kolei Herbert Gabryś z KIG, z dostępnych dziś deklaracji politycznych nie wynika nic szczegółowego, dlatego Krajowa Izba Gospodarcza będzie pytać, jak dodatkowe koszty "schować" w całej energetyce, aby cena energii nie wzrosła. KIG postuluje szybkie uzgodnienie z UE warunków pomocy dla energetyki i jasne określenie celów, aby nie zajmować się przedsięwzięciami, które są mało efektywne.
Wojciech Hann, partner w firmie doradczej Deloitte zwracał uwagę, że może się okazać, że redukcja emisji niekoniecznie będzie musiała być osiągnięta po stronie produkcji, ale i po stronie popytu. Być może sterowanie popytem czy prosumenci zasadniczo przebudują nasz krajobraz energetyczny - mówił.
Transformacja mniej więcej do roku 2025 r. w Polsce jest już praktycznie przesądzona, inwestycje są zaplanowane albo realizowane i nic do tego czasu nie zmieni krajobrazu - ocenił z kolei wiceprezes Taurona Stanisław Tokarski. Potrzebne jest na poziomie krajowym skoordynowanie wszystkich działań, kierując się kryterium jak najmniejszego wzrostu cen energii, po pakiecie z 2008 r. taka lista nie powstała - dodał.