Dewaluacja hrywny jest przesądzona
Pod koniec mijającego tygodnia analitycy i inni specjaliści od rynków finansowych byli zdania, że Rosja nie zdecyduje się interwencję militarną na Krymie. Ostatnie wydarzenia zapewne spowodują, że szybko zmienią zdanie. Zaistniała sytuacja zmieni też zapewne obraz na giełdowych parkietach i rynkach walutowych.
02.03.2014 | aktual.: 01.06.2016 14:00
Pod koniec mijającego tygodnia analitycy i inni specjaliści od rynków finansowych byli zdania, że Rosja nie zdecyduje się interwencję militarną na Krymie. Ostatnie wydarzenia zapewne spowodują, że szybko zmienią zdanie. Zaistniała sytuacja zmieni też obraz na giełdowych parkietach i rynkach walutowych.
- Oczy świata obecnie są skierowane już nie na Kijów, ale na ukraiński Krym, gdzie ścierają się interesy Ukrainy i Rosji. Wzrost napięcia geopolitycznego przede wszystkim odbija się negatywnym echem w notowaniach hrywny i rubla - pisał w swoim komentarzu Marcin Kiepas, dyrektor działu analiz Admiral Markets. - Sytuacja geopolityczna kładzie się też cieniem na zachowanie europejskich giełd, wspólnej waluty, a nawet złotego.
Zdaniem Marcina Kiepasa, obawy rynków finansowych związane z sytuacją na Krymie wydawały się być mocno przesadzone. - Trudno wyobrazić sobie wybuch konfliktu zbrojnego w tamtym regionie. Jeżeli już dojdzie do konfrontacji to będzie to konfrontacja gospodarcza pomiędzy Rosją a Ukrainą. Nie mniej jednak rynki się boją i do czasu aż nie nastąpi normalizacja sytuacji lub nie pojawią się nowe tematy absorbujące uwagę inwestorów, będzie to istotny czynnik kształtujący nastroje – stwierdza Kiepas.
Ryszard Rusak, dyrektor inwestycyjny ds. akcji Union Investment TFI, uważał że w skali całego polskiego rynku akcji skutki wydarzeń na Ukrainie są znikome. - Na Ukrainie jest zaangażowanych kapitałowo kilka polskich firm notowanych na warszawskiej giełdzie. Największy udział posiada Getin Holding, którego ukraińskie aktywa stanowią ok. 10% całości. Na tym rynku operuje także PKO BP, jednak w stosunku do ok. 200 mld zł aktywów polskiego banku należący do niego KREDOBANK stanowi bardzo niewielki udział. Można też wskazać spółki, które mają na Ukrainie fabryki lub eksportują tam sporo towarów, np. Śnieżka czy Rovese – mówi Ryszard Rusak.
Co dalej z hrywną?
W piątek ukraińska hrywna zakończyła dzień na niewielkim plusie. Już w poniedziałek zobaczymy jak ostatnie wydarzenia wpłyną na notowania tej waluty.
Jak pisze w swoim komentarzu Marcin Lipka, analityk Cinkciarz.pl, "ostatnim pytaniem, które pozostaje jest poziom, do którego dojdzie ukraińska waluta". - Według Vladimira Osakovskiy'ego, szefa ekonomistów Bank of America w Moskwie, obecny kurs (czyli około 10 hrywien za dolara) jest „wartością godziwą” Z kolei Goldman Sachs uważa, że para USD/UAH wzrośnie do poziomu 12, czyli ukraińska waluta osłabi się o kolejne kilkanaście procent. Poza fundamentalnym poziomem równowagi pozostaje jeszcze kwestią paniki. Jeżeli problemy z uformowaniem rządu będą się przedłużać, a pomoc z Zachodu opóźni się, wtedy możemy zaobserwować nie tylko ucieczkę inwestorów instytucjonalnych, ale także przyspieszenie wymiany oszczędności przez społeczeństwo. Wtedy, wraz z próbą rozchwiania kursu przez spekulantów, możemy zobaczyć nawet poziomy powyżej prognoz „GS” na USD/UAH. Oznaczałoby to, że deprecjacja/dewaluacja hrywny może dojść w pewnym momencie do 30-40% w porównaniu do kursu z początku roku - czytamy w komentarzu.
Hrywna pojawiła się w portfelach 2 września 1996 roku, kiedy prezesem Narodowego Banku Ukrainy był późniejszy prezydent Wiktor Juszczenko. Zastąpiła ona karbowańca, który funkcjonował w latach 1992-1996 i z założenia był walutą przejściową. Decyzja o wprowadzeniu nowego środka płatniczego została ogłoszona zaledwie kilkanaście dni wcześniej i wywołała wśród Ukraińców panikę. Masowo próbowali oni wymienić karbowańce na dolary amerykańskie.
Początkowo hrywna miała wejść do obiegu, kilka miesięcy po odzyskaniu niepodległości, w pierwszych miesiącach 1992 roku. Odłożono jednak ten plan z uwagi na problemy gospodarcze Ukrainy, głównie wysoką inflację oraz niestabilne wskaźniki makroekonomiczne. Uznano, że do czasu stabilizacji gospodarki, walutą narodową powinien zostać karbowaniec, nazywany potocznie w wielu regionach "kuponem".
- Dewaluacja ukraińskiej hrywny (UAH) wydaje się przesądzona, trudno jednak określić dziś jaka będzie jej skala - powiedział na początku tygodnia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. W jego opinii może to poważnie zaszkodzić gospodarce.
- Kurs hrywny, waluty Ukrainy, nie jest kursem wolnorynkowym, tak jak to ma miejsce choćby w przypadku polskiego złotego. Bank centralny stara się utrzymywać względnie stabilny kurs wobec dolara kontrolując przepływy w bilansie płatniczym i wykorzystując rezerwy walutowe - wyjaśnił Kwiecień.
Ekonomista zwrócił uwagę, że obecnie rezerwy tego kraju nieznacznie tylko przekraczają wartość rocznego deficytu na rachunku obrotów bieżących, a znaczny wzrost płac realnych w ostatnich latach oznacza, że ukraiński eksport nie jest konkurencyjny. Z tego powodu - według Kwietnia - "dewaluacja hrywny z obecnego poziomu niecałych 9 hrywien za dolara wydaje się przesądzona" - ocenił.
Dodał, że pytanie w jakiej skali to nastąpi, jest nadal otwarte. - Struktura ukraińskiej gospodarki, ogromna niepewność w zakresie prowadzenia działalności biznesowej oraz nierynkowe ceny energii - jak się wydaje, niemożliwe do utrzymania wobec nowego rozdania politycznego - oznaczają, że sama dewaluacja może nie tylko nie pomóc, ale dodatkowo zaszkodzić poprzez impuls inflacyjny - prognozuje Kwiecień.
Według ekonomisty Ukraina potrzebuje teraz gruntownych reform i pomocy zewnętrznej. Skala tych potrzeb jest jednak tak duża, że osiągnięcie sukcesu może być bardzo trudne.
- Wydaje się, iż w obecnej sytuacji jedyną szansą dla Ukrainy jest połączenie niezwykłej skuteczności nowych władz w stworzeniu akceptowalnych ram do prowadzenia biznesu (zmianę otoczenia prawnego i podatkowego, walkę z korupcją) z niezwykłą hojnością UE (chodzi o jednostronne zniesienie ceł na ukraińskie produkty, pomoc finansową, przynajmniej częściowe otwarcie rynku pracy). Patrząc jednak obiektywnie, szanse na jedno i drugie, na razie wyglądają kiepsko - podsumował Kwiecień.
Ukraina bez pomocy finansowej nie przetrwa?
Ukraina pilnie potrzebuje finansowego wsparcia z zagranicy na ok. 20-25 mld USD do końca 2014 r., jeśli ma opanować kryzys bilansu płatniczego i przeciwdziałać dalszemu uszczuplaniu rezerw walutowych - ocenia think tank Capital Economics.
Przed uzgodnieniem docelowego pakietu pomocy należy rozważyć przyznanie jej pożyczki pomostowej, co zdaniem CE byłoby "ważnym instrumentem odbudowy zaufania i poskromienia rosnącego popytu na dolary".
Alternatywą dla "pilnego i dużego pakietu pomocy" jest dopuszczenie do dalszego spadku hrywny, który może wymknąć się spod kontroli. Hrywna przełamała ostatnio próg 10 UAH za dolara amerykańskiego (USD), tracąc w lutym 18 proc. wartości. Rezerwy walutowe banku centralnego Ukrainy zmniejszyły się do ok. 15 mld USD, co odpowiada dwumiesięcznej wartości importu.
Ogólne zobowiązania dłużne Ukrainy, Capital Economics szacuje na 66 mld USD, z czego 46 mld to dług ukraińskich firm. Dług zagraniczny banków wynosi 13 mld USD. Do końca 2014 r. rząd Ukrainy musi wykupić dług na 6,2 mld USD wraz z odsetkami (z czego 2,7 mld USD to dług wobec MFW). Państwowy koncern Naftohaz we wrześniu musi wykupić euroobligacje na 1,6 mld USD. Kolejne 1,6 mld USD winien jest Gazpromowi.
CE sądzi, że lwią cześć długu korporacyjnego, zwłaszcza w formie kredytów handlowych, uda się zrolować, a banki zagraniczne nie sygnalizowały zamiaru zamknięcia ukraińskich filii, ani zmniejszenia zakresu ich finansowania.
Tym samym potrzeby finansowe ukraińskiego rządu do końca 2014 r. wynoszą 9,4 mld USD. Dodatkowe 13-14 mld USD Ukraina potrzebuje na sfinansowanie ujemnego salda obrotów bieżących (przy założeniu, że Gazprom wycofa się z obietnicy dostaw gazu po niższej cenie).
Z zestawienia tych liczb wynika, że na pokrycie potrzeb finansowych Ukrainie potrzebny jest w br. pakiet finansowy na 20-25 mld USD. CE zastrzega, że suma ta nie jest ostateczna.
"Jeśli pakietowi UE-MFW towarzyszyć będzie ustanowienie stabilnego rządu i wiarygodne zobowiązanie do reform, to nie można wykluczać, że Ukraina przyciągnie zagraniczny kapitał prywatny zmniejszając zakres potrzebnej pomocy finansowej z zagranicy. I przeciwnie - jeśli sytuacja polityczna wymknie się spod kontroli, ukraińskie korporacje i banki nie będą mogły zrolować długów, to Ukraina będzie potrzebowała większej pomocy" - napisano w konkluzji.