Dlaczego lepiej nie być karierowiczem i prymusem?

Karierowicze i prymusi narzekają na nerwice, depresje i problemy z układem krążenia. Jedynym ratunkiem dla nich są dobre więzi z innymi ludźmi.

Dlaczego lepiej nie być karierowiczem i prymusem?

Karierowicze i prymusi narzekają na nerwice, depresje i problemy z układem krążenia. Jedynym ratunkiem dla nich są dobre więzi z innymi ludźmi – twierdzi profesor David McClelland z Uniwersytetu Harvarda.

Zorientowani na sukces pracownicy są bardziej zestresowani niż ich koledzy o mniejszych ambicjach. A że dla awansu zrobiliby wszystko, dręczą też ich czasem wyrzuty sumienia. Rezultatem są zszargane nerwy i kłopoty zdrowotne. Silna potrzeba osiągnięć jednak nie musi wyrządzać naszemu organizmowi krzywdy – uważa prof. David McClelland. Jest tylko jedno ale: wybujałe aspiracje, trudny do zaspokojenia głód władzy, znaczenia, prestiżu trzeba zrównoważyć dobrymi relacjami z najbliższym otoczeniem. Choć niekoniecznie w firmie.

Innymi słowy: w pracy możesz być kanalią, rozpychać się łokciami, dążyć do celu po trupach. Bez obaw, tej podłości i agresji z pewnością nie przypłacisz wrzodami na żołądku, zawałem serca, udarem mózgu, ciężką depresją i zamknięciem w psychiatryku. Ale pod warunkiem, że w domu zamienisz się w kochającego męża i ojca, a w pubie czy na grillu będziesz odgrywał rolę fajnego faceta, najlepszego przyjaciela, brata łaty, wesołego kompana i duszy towarzystwa.

Oj, do bardzo brzydkich rzeczy namawia nas profesor z Harvardu. Na szczęście większość ludzi, choćby nie wiem, jak bardzo się starała, i tak nie osiągnie rozdwojenia jaźni, które – według Davida McClellanda – jest gwarancją zarówno sukcesu zawodowego, jak i zdrowia. Owszem, można zafundować sobie podwójną osobowość. Jednak normalnych pracowników zabawa pt. „Doktor Jekyll i pan Hyde” zbytnio nie bawi.

Mirosław Sikorski

zatrudnieniezarządzanie personelemkariera

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)