Dlaczego Polacy rzucili się na papier toaletowy? Kompletnie irracjonalne, stadne zachowanie

Jeszcze kilka tygodni temu papier toaletowy dało się kupić w każdym sklepie w kraju. Ale niezrozumiała siła, jaka zapanowała nad rodakami, każe nam wykupywać ten produkt do cna. Skąd wzięło się to szaleństwo?

Dlaczego Polacy rzucili się na papier toaletowy? Kompletnie irracjonalne, stadne zachowanie
Źródło zdjęć: © PAP | Roman Zawistowski
Konrad Bagiński

12.03.2020 13:07

Zauważmy, że nagły wzrost popytu na papier toaletowy to nie jest przypadłość tylko i wyłącznie Polski. U nas i tak jest spokojnie. W Hongkongu doszło do napadu z bronią w ręku na supermarket. Rabusie zabrali jeden produkt – papier toaletowy. Łupem uzbrojonej grupy padło 600 rolek o wartości plus minus 130 dolarów. Z kolei jedna z australijskich gazet powiększyła swoją objętość o kilka niezadrukowanych stron, by mogły pełnić rolę papieru do podcierania się.

Szaleństwo objęło cały świat i tabuny psychologów i socjologów głowią się nad tym, skąd wzięło się to kompletnie nieracjonalne zachowanie. Nieracjonalne – bo w zasadzie nie ma kraju, który byłby w tym zakresie uzależniony od innych państw. Na przykład w USA aż 90 proc. papieru toaletowego jest produkowane na miejscu, tylko jedna dziesiąta to import z Kanady i Chin. A jak jest w Polsce?

Mało osób wie o tym, że jesteśmy potęgą w produkcji papieru toaletowego. Robimy go ok. 400 tysięcy ton rocznie i sporo wysyłamy na eksport. Według Marcina Lipki, głównego analityka Cinkciarz.pl, Polska to trzeci największy eksporter tego produktu na świecie. Rocznie za granicę wysyłamy jakieś 800 milionów rolek, z czego większość do Niemiec. Nie ma więc mowy o tym, żeby w Polsce zabrakło papieru toaletowego.

- Zachowaniami konsumentów rządzą bardzo skomplikowane i często irracjonalne zasady. Jednym z powodów wykupywania papieru toaletowego może być na przykład brak zaufania do rządu. Jeśli ludzie widzą, że władze nie są z nimi szczere, to nawet zapowiedzi o tym, że nie zabraknie papieru, zinterpretują dokładnie odwrotnie – mówi w rozmowie z WP Finanse Hubert Gieliński, socjolog.

Ale przyczyn jest o wiele więcej, niektóre dość głęboko wryte w naszą podświadomość.

– Psychologowie na Zachodzie zaczęli się przyglądać temu zjawisku w momencie, gdy mieszkańcy dotkniętej pożarami Australii zaczęli masowo wykupywać papier toaletowy ze sklepów. Epidemia koronawirusa jeszcze pogłębiła ten proces, ale już globalnie – mówi Gieliński.

Tłumaczy, że według psychologów człowiek w obliczu zagrożenia, nawet abstrakcyjnego, czuje potrzebę "zrobienia czegoś". A zrobienie zapasów jest stosunkowo tanie i proste. Kupowanie ryżu, makaronu czy właśnie papieru toaletowego nosi znamiona przygotowywania się na najgorsze – nieważne, czym ono miałoby być. Łatwiej przecież kupić zapas papieru toaletowego, niż na przykład zaszczepić całą rodzinę (tym bardziej, że szczepionki nie ma) albo zrobić testy na obecność wirusa – drogie i praktycznie niedostępne. Papier jest tani i jego posiadanie może polepszać nasze samopoczucie.

- Ważne jest też obserwowanie zachowania innych. Jeśli widzimy osobę dumnie paradującą z pięcioma paczkami rolek, myślimy "hm, coś jest na rzeczy, lepiej też kupić". W ten sposób kopiujemy zachowania innych, nawet nie w pełni świadomie. A może ta osoba po prostu skorzystała z promocji i kupiła kilka paczek dla siebie, starszych rodziców albo ma pensjonat i po prostu potrzebuje dużej ilości papieru – mówi Gieliński.

Dodaje, że papier toaletowy symbolizuje kontrolę. Podświadomie możemy bać się jej utraty. Na dodatek papier toaletowy w dzisiejszym świecie trudno czymś zastąpić. Nawet systemy kanalizacyjne nie są na to przygotowane i używanie ręczników papierowych lub gazet do podcierania się po prostu nie wchodzi w grę, jeśli nie chcemy zostać zalani falą nieczystości.

Procesem łapczywego wykupywania papieru toaletowego kieruje jeszcze inna zasada. Otóż papier zajmuje na półkach bardzo dużo miejsca. Jeśli ktoś kupi 10 konserw, ledwo uszczupli zapas na półce w markecie. Ale ubytek 10 paczek po 10 czy 12 rolek ogałaca półkę. Klient widzi więc, że "coś jest na rzeczy" i odruchowo broni się przed ewentualnym, potencjalnym brakiem tego towaru. Jak czegoś nie ma, to kupuje się na zapas.

To nie pierwsza taka akcja w historii

W Stanach Zjednoczonych w 1973 roku rząd ostrzegł o możliwych niedoborach w zaopatrzeniu. Dotyczyło to m.in. papieru toaletowego. Amerykanie opierając się tym ostrzeżeniu, ale przede wszystkim na krążących po kraju plotkach uznali, że problem jest poważny i zaczęli masowo wykupywać papier. Podobnie było w Wenezueli w 2013 roku, gdzie rząd zaanektował nawet fabrykę papieru toaletowego, by zapewnić eksplodujący popyt. Nie udało się.

Przeciętny obywatel Unii Europejskiej zużywa rocznie ok. 80 rolek papieru toaletowego. Jedna rolka wystarcza więc na 4,5 dnia. W trzyosobowej rodzinie (zużywającej rolkę w 1,5 dnia) zapas na dwa tygodnie to jakieś 10-12 rolek. Czyli jedna duża paczka. Biorąc pod uwagę, że tego towaru w Polsce nie ma szans zabraknąć, obecne szaleństwo jest kompletnie irracjonalne.

Jest jednak jeszcze jedna sprawa – nawet osoby zdające sobie sprawę z bezsensu wykupywania papieru toaletowego, makaronu czy konserw zaczynają w tym szaleństwie uczestniczyć. Tłok w sklepach i godzinne kolejki skłaniają nas do kupowania większych ilości produktów.

– Byłem właśnie w piekarni, wziąłem pieczywo na dwa dni. Taka kolejka, że nie chce mi się jutro jeszcze raz w niej stać – wytłumaczył mi spotkany rano sąsiad, człowiek stateczny i rozsądny. Nie wariuje, on po prostu został zmuszony do większych zakupów z powodów całkowicie racjonalnych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (600)