Poszła na obiad do ministerstwa. Ceny? Totalne zaskoczenie
Obiad za 17 zł w centrum Warszawy? Brzmi jak żart. Okazuje się jednak, że jest jedno takie miejsce, gdzie można zjeść pyszne dania i nie otrzymać na koniec "rachunku grozy". To Ministerstwo Kultury, do którego wybrała się dziennikarka "Faktu". Mimo szalejącej drożyzny ceny w bistro są naprawdę przyzwoite.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego mieści się w Pałacu Potockich. Niewiele osób jednak wie, że we wnętrzu zabytkowej budowli, a dokładnie w bocznym jej skrzydle, kryje się restauracja. Jak czytamy w "Fakcie", miejsce to wspomina w swoich pamiętnikach sam Casanova, który przybył na kolację u Adama Czartoryskiego.
17 zł za danie dnia. Po obiad ustawia się kolejka
Co znajdziemy w menu bisto "Ferpley"? Danie dnia kosztuje 17 zł. Za takie pieniądze można zjeść np. kotlet siekany z kurczaka z pieczarkami, do tego ziemniaki i surówka. Danie szefa - morszczuk w cieście ziołowym z wybranymi dodatkami to wydatek 23 zł. Solidna porcja pyz z mięsem za 18 zł. Zupa wegetariańska marchewkowa 6 zł - relacjonuje dziennikarka "Faktu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zatrudnię kelnera". Restauracje szukają ludzi. Ile płacą?
Jeśli lubicie po obiedzie zjeść jeszcze coś słodkiego, i na takie zachcianki restauracja w ministerstwie jest przygotowana. Jak czytamy w dzienniku, za szarlotkę zapłacimy 8 zł, a za deser w typie panna cotty - 6 zł. Nic dziwnego, że zaraz po godz. 12, gdy wszyscy zaczynają myśleć o wrzuceniu czegoś na ruszt, w restauracji robi się tłoczno, a do nałożenia sobie dań, czekających w podgrzewaczach, ustawia się kolejka.
Dziennikarka "Faktu" zauważa, że w menu bistro znaleźć można nie tylko tradycyjne dania kuchni polskiej, ale również obiady vege (farfalle z sosem pesto i pomidorkami za 16 zł). Dodatki w postaci ryżu, ziemniaków, kaszy i surówek, można dobierać dowolnie. Do każdego dania kompot dostaniemy gratis.
52 zł za dwie kawy
- Zjedliśmy wszystko przy akompaniamencie tłuczonych kotletów. Przyjemny dźwięk dochodził z kuchni i od razu wiadomo, że jedzenie jest przygotowane na miejscu - opowiada dziennikarka "Faktu".
Za duży obiad dla dwóch osób zapłaciła 78 zł. Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie takich cen nigdzie nie ma. Reporterka dziennika miała jeszcze ochotę na kawę, ale z powodu kolejki, która ustawiała się w bistro, z przyjemności tej skorzystała w kawiarni z Bristolu, mieszczącej się tuż obok. Za dwie kawy (americano i kawa po wiedeńsku) zapłaciła... 52,80 zł. To pokazuje, jakie ceny "rządzą" w centrum stolicy.