Dopalacze przeżywają renesans
W tym roku zatruć środkami psychoaktywnymi było trzykrotnie więcej niż w ubiegłym.
16.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:33
„Narkotyk dla ubogich", jak nazywa się dopalacze, popularny głównie wśród młodzieży i studentów, zbiera zabójcze żniwo. W tym roku zatruło się nimi i potrzebowało pomocy lekarza blisko 2 tys. osób, czyli niemal trzykrotnie więcej niż w roku ubiegłym (700).
- Wzrost jest znaczący. Najwięcej podejrzeń zatruć dopalaczami było w województwie śląskim, warmińsko-mazurskim i łódzkim - mówi „Rzeczpospolitej" dyr. Tomasz Białas z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Głośnym echem odbiła się tragedia w Gdańsku, do której doszło pod koniec października. Trzech studentów urządziło imprezę i by się dobrze bawić, zażyli dopalacze. Finał: 23-latek wypadł z okna mieszkania w wieżowcu, jego kolega zmarł w karetce. Ocałał 24-latek, ale był tak odurzony, że nie wiedział, co się stało. Prokuratura sprawdza m.in., jak zdobyli trujący środek.
Podobnych, choć mniej dramatycznych, zdarzeń jest więcej. Miesiąc temu do szpitala w Elblągu trafił 16-latek, który wypalił w szklanej lufce susz o nieznanej zawartości. Miał mdłości, tracił przytomność. Wcześniej na ulicy znaleziono nieprzytomnego 17-latka. Śledczy badają, czy obu ofiarom szkodliwe środki dostarczył mężczyzna, u którego policjanci znaleźli m.in. zioła namoczone w chemikaliach.
Dopalacze przeżywają renesans - sądząc po liczbie zatruć, sięga po nie więcej osób. Najmłodsi mają 13 lat, najstarszy podtruty miał 58 lat.
Po spektakularnej akcji w 2010 r. policji i służb sanitarnych, które zamknęły 1,4 tys. sklepów stacjonarnych, sprzedaż dopalaczy znacznie ograniczono. Na krótko. Dzisiaj bez problemu środki o tajemniczych nazwach, np. „Kryształ", „Cząstka boga", „Złoty ogień", sprzedają sklepy internetowe (założone na serwerach zagranicznych - nie można ich zamknąć) i spod lady tzw. punkty z artykułami kolekcjonerskimi.
Nie próżnują też rodzimi producenci. Sprowadzają gotowe preparaty m.in. z Chin, Hiszpani, Belgii. Z kolei półprodukty z Dalekiego Wschodu. Zagłębiem dopalaczowym wciąż jest Łódzkie - co przekłada się na liczbę zatruć. W tym roku było ich tam pół tysiąca, czyli co czwarte w kraju.
W Pabianicach - jak ocenia GIS - działa ok. 20 firm trudniących się biznesem dopalaczowym.
- Są legalnie zarejestrowane, oficjalnie zajmują się sprzedażą towarów. Ale przez internet i sieć stacjonarnych punktów (GIS ocenia, że jest ich ok. 130 w kraju) rozprowadzają dopalacze - tłumaczy Tomasz Białas. - Trudno ich złapać za rękę i udowodnić, że sprzedają szkodliwe środki. Zwłaszcza że firmy i sklepy szybko się zwijają, a w ich miejsce powstają nowe.
Niebezpieczeństwo zażywania dopalaczy tkwi głównie w tym, że nigdy nie wiadomo, co zawierają. Kupując narkotyk, konsument wie, czego się po nim spodziewać. Reakcja po dopalaczu jest nie do przewidzenia.
Terapeuci ratujący ofiary dopalaczy są świadkami zatrważających reakcji. - Pacjenci bywają zwierzęco agresywni, demolują pomieszczenia. W Słupsku mężczyzna po dopalaczu zabił nożem ciotkę i nic nie pamięta - mówi Białas i dodaje, że w dopalaczach są substancje kilkaset razy bardziej toksyczne niż narkotyki. - Dodanie jednej kropli może wywołać euforię, ale druga może już zabić - ostrzega.
W walce z dopalaczami czerpiący z nich zyski są o krok przed państwem, które walkę przegrywa.
W listopadzie rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, dzięki czemu lista zakazanych substancji zostanie rozszerzona o 114 nowych związków chemicznych, które teraz będą traktowane jak zakazane narkotyki. To ma być cios w handlarzy. Listę ma aktualizować minister zdrowia na podstawie rekomendacji specjalnego zespołu. Trudniej będzie też wwieźć dopalacze, bo celnicy będą m.in. typować przesyłki wysokiego ryzyka - adresowane do firm podejrzewanych o handel nimi.
Ale skład dopalaczy wciąż się zmienia i nim kolejne substancje trafią na listę, znajdą się w dopalaczach. Dziś jest tak, że wystarczy jeden związek chemiczny zastąpić innym i już jest to inna substancja. Eksperci twierdzą, że potrzeba ponadstandardowych kroków - np. przyjęcia rozwiązań z Wielkiej Brytanii czy Francji, gdzie wymiana jednego ze składników nie powoduje, że dopalacz staje się legalny. - Dopóki będzie popyt, będą dopalacze. Moda i brak świadomości niebezpieczeństwa to główne powody, dla których ludzie po nie sięgają. Dlatego potrzeba nam działań profilaktycznych, uświadamiających zagrożenia - apeluje Białas.