Drogi gang słodziaków. Żeby dostać wszystkie maskotki, w sklepie trzeba zostawić majątek
Lis Lucek, zając Zuzia, bóbr Borys mogą stać się twoje, jeżeli w Biedronce zostawisz 1,8 tys. zł. I to tylko wtedy, gdy dobrze zoptymalizujesz zakupy. W najdroższej opcji trzy maskotki są do zdobycia dopiero po wydaniu ponad 7 tys. zł na zakupy. Zbieractwo nagród w programach lojalnościowych wcale nie jest łatwe.
31.08.2018 | aktual.: 31.08.2018 13:06
Słodziaki to nowy hit portugalskiej sieci dyskontów. Ty kupujesz, twoje dziecko za jakiś czas odbiera maskotkę. Do wzięcia jest na przykład lis Lucek, zając Zuzia lub bóbr Borys. Zabawki z Biedronki są na tyle popularne, że już trafiły do serwisów aukcyjnych. Można je kupić w drugim, nieco tańszym obiegu. I nie powinno to dziwić. Zbieranie naklejek wcale łatwe nie jest. Sprawdziliśmy, ile trzeba wydać, by zgarnąć jedną maskotkę.
Tanio nie jest
Wniosek? Maskotkę z Biedronki można mieć po wydaniu 600 lub nawet 2400 zł. Tyle trzeba zostawić w dyskontach, by uzbierać wymaganą liczbę naklejek. Skąd różnica? Wszystko zależy od tego, jaką taktykę przyjmie kupujący. Biedronka jedną naklejkę wręcza za każde wydane 40 zł. Przy takim układzie 60 naklejek (bo tyle trzeba uzbierać, by otrzymać jedną maskotkę) warte jest aż 2,4 tys. zł. Biedronka dokłada jednak dodatkowe naklejki: jedną za okazanie karty Moja Biedronka, jedną za zakup warzyw i owoców oraz jedną za zakup specjalnych produktów o wartości przynajmniej 10 zł.
I tak - robiąc zakupy za 40 zł, oraz okazując kartę sklepu, można dostać 2 punkty. Wtedy maskotkę otrzymuje się po wydaniu 1200 zł. Z kolei okazując kartę i robiąc zakupy zawierające owoce i warzywa, zgarnia się trzy naklejki. Robiąc w kółko takie zakupy, pulę można uzbierać po wydaniu 800 zł.
Najbardziej efektywny sposób to zakupy za 40 zł, karta lojalnościowa, dodatkowe warzywa i produkty promocyjne. Wtedy jeden paragon pozwala na zdobycie aż 4 naklejek. W efekcie maskotkę można wyrwać po 15 takich zakupach - czyli łącznie wydamy w sieci 600 zł. Zebranie całego "gangu słodziaków" oznacza zostawienie w sklepie przynajmniej 3,6 tys. zł, gdyż do wzięcia jest 6 maskotek. Zebranie połowy gangu to w najlepszej opcji 1,8 tys. zł.
Warto jednak pamiętać o jednym - powyższa kalkulacja zakłada, że wydajemy w sklepie jednorazowo 40 zł. Jeżeli wydamy 80 zł na jednym paragonie, to otrzymamy maksymalnie 5 naklejek. Wydając ponad 80 zł i zbierając wszystkie punkty dodatkowe w dwóch transakcjach, można zebrać maksymalnie 8 naklejek. To dość istotna optymalizacja. Można również zrezygnować ze zbierania naklejek i po prostu kupić maskotkę za 49,90 zł. Można też skrócić sobie drogę do maskotki: zebrać 30 naklejek, ale dopłacić 19,99 zł.
Nagrody? Po wydaniu kilkudziesięciu tysięcy złotych
Biorąc pod uwagę inne programy lojalnościowe w Polsce, zbieranie nagród wcale nie jest łatwe. Największy i najbardziej znany jest PayBack, który pozwala na zgarnianie nagród w kilkudziesięciu miejscach. Mowa o sklepach stacjonarnych, stacjach benzynowych i sklepach internetowych. Ale i tutaj na nagrody trzeba sporo wydać.
I tak – zestaw wiertarko-wkrętarka plus akcesoria wart jest 36 tys. punktów. Niewiele? Bardzo dużo. Tankując na stacjach BP można zgarnąć 3 punkty za każde zatankowane 2 litry paliwa. Uzbieranie 36 tys. punktów wiąże się z zatankowaniem aż 24 tys. litrów paliwa. Tyle wystarcza na przejechanie aż 400 tys. kilometrów. A wartość takiego zbiornika to aż 120 tys. zł. W efekcie kilkuset złotowy zestaw można uzbierać po wydaniu prawdziwego majątku. W przypadku PayBack po stronie klientów jest fakt, że punkty zbierają w wielu miejscach. A to oznacza, że zgarniają je i za zakupy spożywcze, i za zamówione ubrania i za paliwo. Jednocześnie większość produktów można kupić w systemie - oddajesz część punktów, masz zniżkę. Wtedy nie trzeba zbierać dziesiątek tysięcy punktów.
Punkty można zbierać na przykład za zakupy za pośrednictwem serwisu Aliexpress. 1 punkty trafia na konto za każde wydane 2 zł. Blender ręczny 3 w 1 kosztuje 20 tys. punktów. Tyle uzbiera ten, kto na chińskim serwisie aukcyjnym zostawi 40 tys. zł. Zestaw noży z obieraczką to z kolei 7 tys. punktów, czyli równowartość wydanych 14 tys. zł. Oczywiście, są to gratisowe przedmioty, które otrzymuje się przy okazji zakupów. Warto jednak pamiętać, ile trzeba wydać, by takie dodatki zgarnąć.
Kilka miesięcy temu swoją akcję lojalnościową miało również Tesco. Za zebrane znaczki można było mieć zniżkę na garnki i patelnie. Wystarczyło zebrać 10 znaczków (każdy za zakupy o wartości 10 zł), by liczyć na zniżkę. I tak - według cennika Tesco - 100 zł tańszą patelnię można było mieć po wydaniu właśnie 100 zł na zakupy. W sklepie trzeba było jednak zostawić przynajmniej 60 zł.
W zbieranie naklejek przestał się bawić Lidl. W połowie roku miał swoja promocję na maskotki, tzw. Lidlaki. Można je było tylko i wyłącznie kupić. Cena? 11,99 zł.
Polacy chętnie zbierają i... krytykują
Jak wynika z badań 47 proc. Polaków przyznaje, że korzysta z programów lojalnościowych. - Programy lojalnościowe istnieją w świadomości konsumentów od wielu lat. Konsumenci są niejako przyzwyczajeni do tego, że mogą czerpać profity z lojalności wobec danej marki. Mimo iż nie zauważamy, żeby coraz większy odsetek badanych korzystał z programów lojalnościowych to jednak ci, którzy korzystają są coraz aktywniejsi w ramach programów, w których uczestniczą i mają coraz więcej kart - tak wyniki ostatniego "Monitora Programów Lojalnościowych" tłumaczyła Natalia Jońca z ARC Rynek i Opinia. Jednocześnie z badań wynika, że Polacy doskonale wiedzą o niskiej wartości punktów i ogromnej wartości nagród, które są oferowane.
To najczęściej wymieniana wada programów. Połowa ankietowanych to czuje. Co trzeci z kolei uznaje, że wartość nagród jest przeszacowana tak, by wyglądały na więcej warte.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl