"Dzień Tłumacza" - 30 września jest ich święto!
Czym byłby świat bez tłumaczy? Swoistą wieżą Babel. Miejscem, gdzie komunikacja między narodami, kulturami..., ludźmi byłaby po prostu niemożliwa. Handel, eksport, współpraca międzynarodowa, korzystanie z odkryć świata techniki, medycyny... to wszystko by nie istniało.
28.09.2012 | aktual.: 17.06.2014 09:35
Czym byłby świat bez tłumaczy? Swoistą wieżą Babel. Miejscem, gdzie komunikacja między narodami, kulturami, ludźmi byłaby po prostu niemożliwa. Handel, eksport, współpraca międzynarodowa, korzystanie z odkryć świata techniki, medycyny - to wszystko by nie istniało. Nic więc dziwnego, że w świecie, w którym ludzie posługują się tysiącami różnych języków, zawód tłumacza - choć często niedoceniany i traktowany marginesowo - jest profesją kluczową.
Zawód tłumacza jest niemal tak stary jak mowa. Pierwsze przekłady miały charakter ustny, dopiero wraz z rozwojem pisma pojawiła się potrzebna przekładania tekstów na papierze. Choć Wulgata (przekład Biblii z hebrajskiego i greki na łacinę powstały w latach 382-406) nie jest pierwszym przykładem pisemnego tłumaczenia, jej autor, św. Hieronim, został patronem tłumaczy. A dzień, w którym święty wspominany jest w kościele, 30 września, stał się Międzynarodowym Dniem Tłumacza. Z tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się tej profesji, dowiedzieć się na czym polega i sprawdzić, czy jest przyszłościowa i dochodowa.
Podobnie jak wśród lekarzy istnieją specjalizacje, także w zawodzie tłumacza można robić wiele różnych rzeczy, np. wyspecjalizować się w tłumaczeniach symultanicznych, niezbędnych np. podczas konferencji, czy zająć się tłumaczeniem literatury lub filmów. Inną opcją jest zdobycie tytułu tłumacza przysięgłego i robienie przekładów dla sądów i urzędów państwowych. Pracę dla tłumaczy oferują też organizacje międzynarodowe, a także duże firmy działające na międzynarodowym rynku. Możliwości jest mnóstwo.
Jednak w dzisiejszych czasach najwięcej tłumaczy znajduje pracę w agencjach, zajmujących się przekładami umów handlowych, instrukcji obsługi, ulotek, dokumentów prawnych, medycznych i wielu innych.
Należy przyznać, że aby być dobrym w tym zawodzie i móc z niego naprawdę godnie żyć, nie wystarczy dobra znajomość języka obcego.
- Biegła znajomość języka jest oczywiście konieczna. Język to podstawowe narzędzie w tej pracy, ale nie jedyne. Drugim niezbędnym warunkiem, który musi spełnić tłumacz, jest znajomość dziedziny, której dotyczy tłumaczenie - wyjaśnia Grzegorz Norman, właściciel Agencji Tłumaczeń Technicznych - ATT.pl. - Innymi słowy, tłumacz musi wiedzieć o czym pisze. Dotyczy to nie tylko przekładu z jednego języka na drugi, ale nawet zwykłego napisania jakiegokolwiek tekstu. Bez znajomości specyficznych dla danej branży pojęć, kontekstu i rozeznania w określonej tematyce, nie można stworzyć dobrego tekstu ani tłumaczenia - dodaje. - Kandydatom do pracy zawsze daję taki przykład: wszyscy wiemy jak wygląda wróbel, ale większość z nas nie byłaby w stanie napisać na jego temat trzech sensownych zdań, bo nasza wiedza pozwala najwyżej określić, że ten ptak jest mały i je ziarna zbóż, małe owady, czasem okruszki chleba. Większość już w drugim zdaniu pewnie popełniłaby kardynalne błędy, pisząc np. że jest szary. Dobry tekst czy
tłumaczenie na temat wróbla może zrobić tylko osoba, która rzeczywiście zna się na ptakach - wyjaśnia właściciel ATT.pl.
Jak widać dopiero biegła znajomość języka i fachowa wiedza stanowią komplet narzędzi niezbędnych w pracy tłumacza. Warto zastanowić się, jaką tematyką będziemy chcieli się zająć. - Nie można być tłumaczem od wszystkiego. Choć niektórzy próbują. W naszej agencji też zdarzają się sytuacje, że świetni tłumacze, którzy doskonale sprawdzili się w przypadku dziesiątek tekstów, biorą do tłumaczenia materiał, który wykracza poza ich kompetencje. Potem oddają tłumaczenie, którego fragmenty zdradzają, że nie mają pojęcia o czym piszą - mówi Grzegorz Norman. - Warto umieć się przyznać, że nie wiemy wszystkiego - w końcu nie ma ludzi, którzy byliby specjalistami w każdej dziedzinie - i zamiast brać takie zlecenie, od razu powiedzieć, że temat wykracza poza kompetencje tłumacza. To robi zdecydowanie lepsze wrażenie, niż oddanie złego tekstu - podpowiada właściciel ATT.pl.
Określenie swojej niszy w tym zawodzie i wybranie tematyki, w której będziemy się specjalizować, to pierwszy etap przygotowywania się do zawodu. - Doskonale widziane są tu osoby, które np. ukończyły filologię, ale mogą też pochwalić się choćby tylko indeksem potwierdzającym np. dwa lata spędzone na politechnice. Tacy tłumacze są zawsze witani z otwartymi ramionami, bo dają gwarancję, że zdobyli szeroką wiedzę z innej dziedziny - mówi Norman. - Takie sytuacje rzadko się jednak zdarzają. Mało kto studiował na dwóch tak różnych uczelniach. Dlatego tłumacze to zazwyczaj pasjonaci w jakiejś dziedzinie. Np. angliści zakochani w motoryzacji - dodaje właściciel Agencji Tłumaczeń Technicznych.
Jeśli czujemy się na siłach - zarówno pod względem językowym, jak i kompetencyjnym - sprawdzić się w tym zawodzie, musimy zrobić pierwszy krok. - Zgłosić się do nas, ewentualnie innej, dobrej agencji tłumaczeń. Ważne, by bardzo konkretnie określić obszary, w których czujemy się pewnie. Kandydat na współpracownika jest przez nas oczywiście sprawdzany. Najpierw dostaje kilka próbek z zadeklarowanych tematów, które musi przetłumaczyć. Jeśli uznamy, że są zadowalające, tłumacz dostaje najpierw jakieś małe zlecenie, potem większe itd. Jeśli jest naprawdę dobry, po niedługim czasie jest w stanie żyć wyłącznie z pracy tłumacza i zarabiać naprawdę przyzwoite pieniądze - mówi Grzegorz Norman.
Zanim jednak do tego dojdzie, przyszłego tłumacza czeka trudny czas. - Wielu naszych tłumaczy w pierwszym okresie, a niektórzy przez całe lata, traktuje to zajęcie jako pracę dodatkową. Oznacza to siedzenie przed komputerem po nocach i w weekendy, bo w tej pracy bardzo ważna jest terminowość - wyjaśnia Norman. - Dlatego tłumacze to zazwyczaj osoby niewyspane i zmęczone. Bo kiedy jest zlecenie to trzeba w stu procentach mu się poświęcić. Z kolei kiedy zleceń nie ma - jest czekanie. Ale nie można sobie niczego na ten czas zaplanować, bo nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się tłumaczenie. To ciemna strona tego zawodu. Trzeba umieć samemu się zdyscyplinować, bo tłumacz pracuje w swoim domu, nie ma nad sobą szefa, który by pilnował realizacji zadania. Umiejętność organizowania sobie czasu pracy jest w tym zawodzie kluczowa - dodaje.
Wydawać by się mogło, że w czasach, gdy znajomość języka obcego staje się koniecznością, a co za tym idzie jest coraz powszechniejsza, zawód tłumacza straci na znaczeniu. Okazuje się jednak, że tak nie jest. - Powszechna znajomość języków obcych, zwłaszcza angielskiego, nie ma żadnego wpływu na pracę w tym zawodzie. Ilość zleceń zależy wyłącznie od kondycji gospodarki. Gdybym nałożył na siebie wykres wzrostu gospodarczego w poszczególnych latach i wykres liczby zamówień, które napływają do ATT, to praktycznie by się one pokryły - mówi właściciel Agencji Tłumaczeń Technicznych. - Kiedy mamy do czynienia z kryzysem - jak w tej chwili, tłumaczeń jest oczywiście znacznie mniej, niż np. w latach 2005 - 2007, gdy mieliśmy duży wzrost gospodarczy.
Zdaniem Grzegorza Normana, mimo obecnego kryzysu, zawód tłumacza jest przyszłościowy. Trzeba jednak spełnić kilka warunków. - Jak w każdej dziedzinie trzeba być konkurencyjnym. W przypadku tłumacza o jego konkurencyjności decydują jego kompetencje. Jeśli jest specjalistą w swojej dziedzinie, robi dobre tłumaczenia i jest terminowy, nie będzie miał najmniejszych problemów ze znalezieniem pracy - ocenia.
Aby za pracą szły jeszcze pieniądze, trzeba też dobrze wybrać - zarówno język, jak i branże, w których będziemy się specjalizować. - Jeśli chodzi o język, to oczywiście angielski. Wprawdzie mamy tu do czynienia z największą konkurencją, jednak zdecydowana większość tłumaczeń dokumentów jest tłumaczona z lub na angielski. Można oczywiście specjalizować się w rumuńskim, jednak zleceń z tego języka jest po prostu mało - wyjaśnia właściciel ATT.pl. - Jeśli zaś chodzi o obszary tematyczne, to należy przyglądać się w czym przoduje polska gospodarka. Pomijamy handel, skupiamy się na przemyśle. W tej chwili wiodące branże to m. in. telekomunikacja, motoryzacja, budownictwo czy przetwórstwo ropy.
A ile może zarobić dobry tłumacz? - Od kilku do kilkunastu tysięcy zł miesięcznie - odpowiada Grzegorz Norman. - Tłumacz nie ma raczej szans na wielkie bogactwo i zarobki porównywalne z prezesem jakieś firmy, ale w naszym kraju wynagrodzenie około 8-10 tys. zł, to z pewnością bardzo przyzwoita pensja, która pozwala spokojnie żyć.
Tłumacze zazwyczaj nie mogą jednak liczyć na etat i stałą pensję. Większość tłumaczy otwiera własną działalność gospodarczą, albo pracuje na podstawie umowy - zlecenia, a ich dochody są zależne od liczby zleceń. Inaczej wygląda sytuacja weryfikatora - "drugiej połowy" tłumacza. - Nie wszystkie agencje zatrudniają weryfikatorów, jednak dobre biura wiedzą, że nie można się bez nich obyć. Zawsze powtarzam, że dobre tłumaczenie to w 60 proc. zasługa tłumacza, a w 40 proc. - weryfikatora - wyjaśnia właściciel ATT.pl. - Terminy realizacji zleceń zazwyczaj są krótkie. Tłumacz nie ma czasu, by odpocząć od swojego tekstu, nabrać do niego dystansu, a bez tego nie jest w stanie zauważyć własnych błędów, które zawsze się zdarzają. I tu właśnie pojawia się rola weryfikatora.
Według opinii Grzegorza Normana, weryfikator nie musi być specjalistą z danej branży, musi jednak perfekcyjnie znać język. - O ile tłumacz nie musi być po filologii, o tyle od weryfikatorów tego wymagamy. Zadaniem tej osoby jest dokładne sprawdzenie tekstu - korekta wszystkich błędów. Pracę weryfikatora polecam przede wszystkim osobom, które doskonale znają język obcy i chcą z nim pracować, ale nie są fachowcami np. od wspomnianej już motoryzacji - mówi właściciel Agencji Tłumaczeń Technicznych.
Zarobki weryfikatorów są zazwyczaj niższe od pensji tłumaczy. Jednak mogą oni liczyć na stały etat, pracę w określonych godzinach i pensję niezależną od liczby zleceń. - W przeciwieństwie do tłumacza weryfikator pracuje w biurze, o godz. 17 po prostu wychodzi i nie martwi się pracą - mówi właściciel ATT.pl. i dodaje, że dla weryfikatorów też pracy nie brakuje. - W tej chwili np. szukamy weryfikatorki - bo z nieznanych przyczyn kobiety są zazwyczaj lepsze w tej pracy - z języka niemieckiego. Dochód? Kilka tysięcy zł. - mówi Grzegorz Norman.
Może więc warto dokładniej przyjrzeć się tej profesji. Zawód tłumacza szczególnie powinien przypaść do gustu ludziom młodym. Spełnia bowiem wszystkie kryteria elastyczności pracy, które w ostatnich latach są tak cenione szczególnie przez młodych rodziców.
AD/AS