Dzikie tłumy na otwarciu nowego Kauflandu. Nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam
Właśnie otwarto nowy Kaufland w Warszawie, w miejscu dawnego Tesco. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że stolica nie jest kauflandowym miastem - sklepy tej sieci można policzyć na palcach. Stąd otwarcie z prawdziwą pompą - trzy dni atrakcji i promocji.
Po przybyciu na miejsce o godz. 10 rano (zapowiadana godzina otwarcia) zastaję już cały parking zastawiony samochodami. Lekki szok - przecież to normalny dzień roboczy. Widzę nawet dwa autokary. Czyżby jakaś wycieczka przyjechała?
Godzina otwarcia, parking cały zajęty.
Powyżej widać dwa autokary. W pobliżu nie ma nic innego poza sklepem, więc wygląda to na zorganizowany sklepowy najazd.
W środku dzikie tłumy, w większości starsi ludzie. Nie widzę zapowiadanych darmowych jabłek, ale za to jest poczęstunek kawą (do której jest kolejka) i wodzirej reklamujący bukiety kwiatów (w końcu zaraz Walentynki) oraz owoce.
Zobacz też: Wielki test kaw rozpuszczalnych. Marki własne dyskontów vs popularni producenci
Mimo to niektórzy są rozczarowani. - Nie ma połowy rzeczy, które miały być - słyszę od starszego pana stojącego obok sklepu z dywanami. Zastanawiam się co poza darmowymi jabłkami miało być, a nie ma. - A no widzi pan, tak to robią te promocje - pociesza go pracownica sklepu.
Wodzirej zachęcający do kupna kwiatów na walentynki.
To przy owocach jest największy ruch. Banany za 1,95 zł/kg, pomarańcze 2,22 zł/kg, cytryny w siatce po 0,5kg za 2,99 zł. Ludzie ładują owoce do wózków bez opamiętania. Trochę zastanawia mnie co zrobią z taką ilością cytrusów, ciężko je przerobić na przetwory w słoikach czy jakieś mrożonki.
Wózki całe wypakowane owocami nie były rzadkim widokiem.
Podobny tłum jest przy dziale mięsnym.
Przy artykułach gospodarczych i przemysłowych prawdziwy szał. Litrowe szklane karafki z korkiem po 5 zł, tyle samo słuchawki douszne. Po zmiotkach już ani śladu. Ludzi jak w okresie przedświątecznym. Tyle, że to połowa lutego.
Hostessy i hości co krok kuszą smakowitym poczęstunkiem - a to ciastka, a to soki, a to wędliny. Wszystko przypominało konsumpcyjny piknik rodzinny.
Ale ja też uległam atmosferze promocji i kupiłam parę rzeczy. Poza bananami np. brokuły po 2,99 zł/szt czy duży sos BBQ za 3 zł z groszami. Jednak coś jest w tych akcjach marketingowych, że w człowieku włącza się tzw. "Janusz promocji".
Czytaj też: Niskie osoby apelują, prezes InPostu odpowiada. Będzie można wybrać sobie dostawę do dolnych skrytek
Pozytywnym zaskoczeniem były kolejki - szły naprawdę sprawnie. Pierwszy raz w jakimkolwiek supermarkecie widziałam otwarte wszystkie kasy. W dodatku można kupić papierową (zamiast plastikowej) torbę na zakupy, a w dużych marketach to wciąż rzadkość.
Po dwóch godzinach od otwarcia tłum wcale się nie zmniejszał. Ludzi przychodziło coraz więcej, ale promocyjne banany i pomarańcze wciąż były dostarczane na bieżąco, sklep przygotował się na najazd. Można się spodziewać, że tak będzie przez cały okres (13-15 luty) imprezy otwarcia.
Czy w tym miejscu Kaufland przyjmie się lepiej niż Tesco? Czas pokaże, ale na pewno sieć zapewniła sobie ogromne zainteresowanie na starcie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl