Dziura w drodze nie oznacza dziury w portfelu

Do zarządów dróg zgłaszają się wściekli kierowcy. Z urwanymi kołami, uszkodzonymi miskami olejowymi i pretensjami, że asfalt po zimie przypomina szwajcarski ser. Za uszkodzenia samochodu spowodowane stanem drogi należy im się odszkodowanie.

Dziura w drodze nie oznacza dziury w portfelu
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

24.02.2010 | aktual.: 27.09.2010 11:52

Do zarządów dróg zgłaszają się wściekli kierowcy. Z urwanymi kołami, uszkodzonymi miskami olejowymi i pretensjami, że asfalt po zimie przypomina szwajcarski ser. I mają rację: za uszkodzenia samochodu spowodowane stanem drogi należy im się odszkodowanie.

Co ma zrobić kierowca, którego auto ucierpi po wjechaniu w dziurę?
- Pierwsza rzecz to wezwanie policji - mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. - Policjanci spiszą protokół, w którym określą, gdzie dokładnie znajdował się ubytek na drodze i co uszkodził. Z nim trzeba udać się do zarządcy drogi - tłumaczy.

Teoretycznie można dokonać opisu zdarzenia samemu. Zrobienie zdjęć w miejscu zdarzenia i zebranie zeznań świadków to nie problem. Tylko że takie dowody mogą nie wystarczyć w przypadku roszczeń pieniężnych. Protokołu policyjnego nikt za to kwestionować nie będzie. Tylko że w takim przypadku należy się liczyć z tym, że funkcjonariusze sprawdzą, czy kierowca zachował należytą ostrożność, poruszając się po drodze. Jeśli na przykład złamał przepisy, to o odszkodowaniu może zapomnieć.

Wniosek o wypłatę odszkodowania, wraz z dokumentacją zdarzenia, fakturami lub wyceną naprawy, kieruje się do zarządcy drogi. W przypadku tych największych, z numeracją jedno- i dwucyfrową, jest nim Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Trzycyfrowe są w gestii zarządów dróg wojewódzkich. W miastach na prawach powiatu zarządcą jest prezydent miasta, na wsiach - gmina. Nawet jeśli nie jest to adres docelowy, pod który musimy się udać, to zostaniemy stamtąd skierowani we właściwe miejsce.

Zarządcy dróg są już przyzwyczajeni do skarg kierowców i z reguły są ubezpieczeni od odpowiedzialności cywilnej. Na rozpatrzenie wniosku jest miesiąc. Jeśli kierowca nie zgadza się z odpowiedzią, może się odwoływać lub skierować sprawę do sądu. Jeżeli udowodnimy, że auto jest nam potrzebne na co dzień, na czas naprawy samochodu ubezpieczyciel zarządcy drogi powinien zapewnić nam pojazd zastępczy.

- Na naszych drogach nie występują takie problemy jak w miastach. Ubytki w asfalcie zdarzają się rzadko. Nasza sieć dróg obejmuje 17 tys. km. Na 60 proc. nie występują ubytki w asfalcie. Pozostałe 40 proc. sukcesywnie i gruntownie remontujemy - mówi Artur Mrugasiewicz. Jak dodaje, dzięki temu, że drogi są modernizowane, a nie łatane, skarg na uszkodzenia samochodów z powodu stanu nawierzchni jest z roku na rok mniej. W 2009 r. do oddziału GDDKiA w Warszawie wpłynęło 29, rok wcześniej - 37 wniosków. 90 proc. jest rozpatrywanych pozytywnie.

Jest też drugie wyjście. Kierowca, który ma wykupione autocasco, zamiast do zarządcy drogi, może po odszkodowanie zgłosić się do swojego ubezpieczyciela. Tu jednak jest haczyk. Odszkodowanie od naszego ubezpieczyciela może pozbawić nas części zniżek (zwykle 10 proc.). Nie stanie się tak, jeśli ubezpieczyciel kierowcy odzyska pieniądze od ubezpieczyciela zarządcy drogi. Ale jeśli nie - w ostatecznym rozrachunku możemy być stratni.

Zgłoszenie się w oba miejsca - i do własnego ubezpieczyciela, i do zarządcy drogi - może prowadzić do złamania prawa. Jeśli suma odszkodowań przekroczyłaby wysokość szkody, to popełnia się przestępstwo.

KI / WP.pl

autosamochódubezpieczenie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)