Dziwna gra Niemiec

Trwa zażarta walka pomiędzy spekulantami a strefą euro. Dzisiaj odegrał się kolejny akt tej batalii. Strefa euro przegrywa przez dziwną grę Niemiec, tak przynajmniej wskazują rynki akcji.

Dziwna gra Niemiec
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

19.05.2010 17:06

Wczoraj wieczorem niemiecki nadzór finansowy ogłosił zakaz niezabezpieczonej krótkiej sprzedaży denominowanych w euro obligacji skarbowych, instrumentów pochodnych służących przenoszeniu ryzyka kredytowego opartych na tych obligacjach (CDS) oraz akcji 10 największych niemieckich instytucji finansowych. Taki ruch miał w teorii zapobiec spekulacyjnej grze przeciw strefie euro, ale odniósł dokładnie odwrotny skutek.

Nie od dziś wiadomo, że zakaz krótkiej sprzedaży na rynkach się po prostu nie sprawdza. Są dostępne naukowe opracowania, które jednoznacznie wskazują, że krótka sprzedaż dla rynków wcale nie jest zła, ale wręcz korzystna. Dziwić więc może ruch Niemiec, który zresztą nie spotkał się z poparciem ze strony innych państw. Angela Merkel wydaje się być zdeterminowana by wygrać walkę z rynkami. Chce jak to sama mówi pokonać swoich wrogów, czyli spekulantów. Pytanie jednak brzmi, czy taka walka nie jest z góry skazana na porażkę. Przynajmniej w takiej formie jak teraz jest prowadzona.

Rynki żyją swoim życiem i zmiana reguł gry nie przypadła im do gustu. Ponadto jutro mają odbyć się międzynarodowe rozmowy nad nowymi regulacjami pod przewodnictwem Angeli Merkel oraz niemieckiego ministra finansów. Czy okażą się one kolejnym zapalnikiem? Pamiętać trzeba, że rynki są zbyt duże by toczyć z nimi otwartą wojnę. Może się to źle dla wszystkich skończyć.

Publikowane dzisiaj dane zeszły w cień wydarzeń spoza kalendarium, ale warto wspomnieć o ciągłym braku presji inflacyjnej w USA. Inflacja konsumencka w kwietniu nawet spadła o 0,1 proc. m/m wobec oczekiwanego wzrostu o tą samą wartość. Sam rynek w pierwszej części dnia wyraźnie tracił, a gdy spadki z nawiązką przekroczyły 3 proc. rozpoczęło się anemiczne odbicie. Wciąż nie wiadomo czy jest to akumulacja przy dnie, czy może jedynie przystanek w dalszych spadkach.

Na rynku walutowym mieliśmy do czynienia ze znaczą rozbieżnością. Otóż o poranku eurodolara spadł do najniższej wartości od 4 lat, po czym rozpoczął odbicie i to dość znaczne. Towarzyszyły niemu słowa zastępcy dyrektora Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Johna Lipsky’ego, że kurs euro jest bliski równowagi i nie powinien stwarzać problemów. Przypomniał, że wspólna waluta startowała z jeszcze niższego poziomu równego 1,17 USD. Można sobie nawet wyobrazić sytuację, że dziwna gra Niemiec jest im na rękę, gdyż obniża wartości euro, a przez to czyni eksport tego kraju niezwykle konkurencyjnym.

Złoty wyraźnie tracił, a notowania względem dolara były nawet wyższe niż feralnego 7 maja. Co ciekawe w ministerstwie finansów nie widać niepokoju. Ludwik Kotecki uważa, że obecny kurs naszej waluty odpowiada fundamentom gospodarczym Polski.

Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)