Eksperci: realizacja obietnic gospodarczych może okazać się trudna
Rządzący mogą mieć problemy z realizacją wszystkich planów reform gospodarczych, ponieważ są kosztowne, a globalna koniunktura gospodarcza na świecie jest niepewna - uważają eksperci. Otwarte ich zdaniem pozostaje pytanie, na ile uda się poprawić ściągalność podatków w Polsce.
25.02.2016 09:00
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan podkreśla, że w tym roku budżet można byłą "spiąć" z uwagi na jednorazowy wpływ środków ze sprzedaży częstotliwości w aukcji LTE oraz zysk z Narodowego Banku Polskiego. "W przyszłym roku nie będzie już wpływów ze sprzedaży częstotliwości i nie wiadomo jaki będzie zysk z NBP. Dlatego obawiam się o przyszłoroczny budżet. Obawiam się też, że ten rząd zamierza utrzymywać deficyt na stałym poziomie 3 proc. PKB. Gdy gospodarka rozwija się w tempie 3 proc., deficyt powinien być jednak w pełni zrównoważony. Chodzi o to, że gdy gospodarka zacznie hamować, a mogą wystąpić wydarzenia, którego do tego doprowadzą - w tej chwili na świecie koryguje się prognozy wzrostu gospodarki światowej w dół - zmniejsza się dochody i rząd stanie przed poważnym dylematem wzrostu deficytu" - powiedział.
W jego opinii rząd powinien obecnie prowadzić antycykliczną politykę podatkową - w okresie dobrej koniunktury powinien gromadzić oszczędności, których użyje, gdy gospodarka zacznie raptownie hamować i wtedy zasypie dziurę.
Mordasewicz uważa, że w zwiększaniu wpływów podatkowych do budżetu nie chodzi tylko o nową ustawę o VAT, ale też zwiększenie sprawności służb podatkowych. "Rząd zakłada, że w przyszłym roku ściągalność podatków poprawi się o 15 mld zł. A jeśli tak się nie stanie? Nie będzie też zysku ze sprzedaży częstotliwości i zysku z NBP. Oznacza to, że w przyszłym roku może nam zabraknąć 30 mld zł. Wydatki z programu +500 plus+ to ok. 23 mld zł i pytanie, co z kolejnymi wydatkami" - powiedział.
Dodał, że za zwiększenie wydatków w przyszłości będzie odpowiadała także wyższa kotwa wolna od podatku oraz obniżenie wieku emerytalnego. Wyjaśnił, że w tym drugim przypadku "zmniejszy się grono pracujących, w efekcie zmaleje PKB i zwiększy się deficyt finansów publicznych, bo zmniejszą się składki na ubezpieczenia społeczne".
"Najbardziej szkodliwe w sensie społecznym i gospodarczym byłoby wprowadzenie powszechnego wieku emerytalnego na poziomie 60/65 lat w sytuacji, kiedy 60-letnia kobieta ma jeszcze przed sobą jedną trzecią życia. Spadnie aktywność zawodowa, spadnie PKB, a jednocześnie dodatkowe 600 tys. emerytów w ciągu najbliższych 5 lat pochłonie środki, które ograniczą możliwości inwestowania" - powiedział.
Mordasewicz powiedział, że zgadza się z prognozą wicepremiera Mateusza Morawieckiego, iż bez zwiększenia inwestycji nie ma mowy o przyspieszeniu wzrostu gospodarczego. "Naszym problemem jest brak krajowych oszczędności niezbędnych do finansowania inwestycji. Działania rządu idą jednak w kierunku ograniczania inwestycji. Podatek bankowy to w rzeczywistości podatek od kredytów - jest nałożony nie na pasywa, tylko aktywa, czyli inaczej mówiąc na kredyty, a nie lokaty. Trzeba się więc liczyć, że zostanie ograniczona akcja kredytowa, a poziom inwestycji będziemy mniejszy" - zaznaczył.
Rafał Antczak z Deloitte powiedział, że z punktu widzenia finansów publicznych zobowiązanie do przestrzegania deficytu sektora finansów na poziomie ok. 3 proc. PKB jest bardzo wiążące biorąc pod uwagę rynki finansowe. "Jeśli ono będzie dotrzymywane, polityka będzie realizowana - taka, jaką rząd zapowiadał w kampanii - to z tego punktu widzenia będzie to realizacja programu" - zaznaczył.
W opinii Antczaka bardzo różne analizy pokazują, że efektywność poboru podatków w Polsce jest bardzo niska. "Sposób zarządzania przez resort finansów jest bardzo słaby. To pokazują analizy MFW, OECD i z tym nie ma co dyskutować. To jest kwestia tego, jak z punktu widzenia strategii, zarządzania administracją będzie przeprowadzona poprawa ściągalności podatków w Polsce. Nie jest to niemożliwe. Mamy sporo do nadrobienia w tej kwestii, jest pole manewru" - zaznaczył. Dodał, że im bardziej dogłębna jest reforma resortu finansów w danym kraju, tym prawdopodobieństw uszczelnienia systemu podatkowego jest wyższe.
Antczak uważa, ze budżet roku 2017 może być trudniejszy niż ten roku 2016. "Będzie to już cały rok programu +500 plus+, czyli dochodzą koszty szacowane na ok. 23 mld zł. Z drugiej strony prawdopodobnie w 2017 r. będziemy mieli lepszą sytuację makroekonomiczną, niż w 2016 roku. W 2017 r. raczej będziemy mieć z do czynienia z poprawą sytuacji gospodarczej. Elementem sprzyjającym będą też fundusze unijne z nowej perspektyw budżetowej, które będą uruchamiane w 2017 roku" - powiedział.
Ekspert uważa, ze problemem jest ciągle mało wydajana administracja, która powinna sprzyjać wzrostowi inwestycji. "Prawda jest taka, że przez 25 lat transformacji nie doprowadziliśmy do wzrostu efektywności administracji publicznej, a potrafiliśmy jednocześnie tę efektywność skokowo poprawić w sektorze prywatnym. Pytanie, czy ten rząd będzie w stanie to zmienić" - podsumował.