Emerytury będą kosztować więcej, niż zakładał rząd. Dodatkowych miliardów poszuka w kieszeniach podatników
Dużo więcej osób korzysta z obniżonego wieku emerytalnego, niż zakładały szacunki ZUS-u i Ministerstwa Rodziny i Pracy. Oznacza to mniej składek w kasie państwa i wyższe koszty emerytur. Dodatkowo okazało się, że waloryzacja emerytur będzie musiała być wyższa, niż zakładano. W tej sytuacji rząd już zastanawia się, skąd na to wziąć dodatkowe pieniądze.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", z obniżenia wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn i 60 lat w przypadku kobiet już postanowiło skorzystać 343 tys. Polaków.
W tej sytuacji realne jest to, że do końca roku wnioski emerytalne złoży 410 tys. osób, czyli wszyscy uprawnieni.
Tymczasem Ministerstwo Rodziny i Pracy oraz ZUS zakładały, że na emeryturę przejdzie w tym roku 331 tys. osób, czyli znaczna część uprawnionych zdecyduje się pozostać na rynku pracy.
Dla rządu oznacza to około półtora miliarda dodatkowych kosztów.
Wideo: Bratkowski: emerytury niższe niż się dziś wydaje
To jeszcze nie wszystko. Właśnie się okazało, że więcej pieniędzy pochłonie waloryzacja emerytur, która nastąpi w marcu 2018 roku.
Wyższe wskaźniki wzrostu cen i wzrostu płac oznaczają, że emerytury zostaną podwyższone nie o 2,7 proc., ale o równe 3 proc.
To dobra wiadomość dla emerytów. Najniższa emerytura i renta, cz najniższa renta rodzinna i renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wzrosną z 1000 zł brutto do 1030 zł brutto. Emerytura przeciętna wzrośnie o 60 zł, do 2060 zł.
Mniej zadowolony jest rząd, który będzie musiał na to wydać dodatkowe 600 mln zł.
Skąd na to wziąć pieniądze? Z myślą o obniżonym wieku emerytalnym, który w przyszłym roku będzie kosztował 9 mld zł, postanowiono sięgnąć do kieszeni najlepiej zarabiających.
Rząd planuje od 1 stycznia znieść limit składek od 350 tys. najlepiej zarabiających, co ma przynieść dodatkowe 5,5 mld zł rocznie.
Każda osoba zarabiająca na etacie ponad 10 tys. zł brutto zapłaci więcej w postaci składek ZUS, a dodatkowo ok. drugie tyle niż pracownik zapłaci jego pracodawca.
Średnio każdy etat osób zarabiających ponad 10 tys. zł brutto zostanie obciążony kwotą ok. 15 tys. zł rocznie. W tej sytuacji wielu najlepiej zarabiających Polaków może jednak zdecydować się na przejście na samozatrudnienie, co pozwoli na ucieczkę przed zakusami rządu.