Euro w Polsce? Musimy uzbroić się w cierpliwość
Euro czy waluty narodowe - co jest lepsze dla państw członkowskich Unii Europejskiej? Nad tym pytaniem zastanawiali się paneliści XXIII Forum Ekonomicznego w Krynicy.
04.09.2013 | aktual.: 09.09.2013 08:20
Uczestniczący w dyskusji ekonomiści byli w miarę zgodni, że państwa w Europie mogą się szybko rozwijać zarówno w ramach unii walutowej, jak i poza nią.
- Kluczem do dobrych wyników gospodarczych odpowiednia polityka gospodarcza - powiedział Thorarinn G. Petursson, główny ekonomista banku centralnego Islandii. - Niektóre państwa mogą uznać, że wstąpienie do unii walutowej pomoże w jej prowadzeniu, inne kraje mogą widzieć w tym zbyt duże ograniczenia. Obie grupy mogą mieć rację.
Z poglądem tym zgadza się Seppo Honkapohja, członek zarządu Banku Finalndii. - Zdolność dostosowania się do warunków kryzysu zależy przede wszystkim od specyfiki kraju, a nie od przynależności do strefy euro. Są bezwzględne korzyści ze wspólnej waluty, ale można je wykorzystać tylko w przypadku silnej gospodarki wewnętrznej.
Czy Polska powinna wstępować do strefy euro?
Na temat perspektywy przyjęcia wspólnej waluty przez Polskę najobszerniej wypowiedział się Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska S.A. W jego ocenie kluczowym aspektem, nad którym należy się zastanowić, jest czynnik czasu.
- Musimy uzbroić się w cierpliwość - przekonywał ekonomista. - Istotne jest dla nas, by wejść do strefy euro w odpowiednim momencie, na początku ożywienia gospodarczego. To ułatwi nam spełnienie wszystkich kryteriów.
Borowski przywołał przykład Słowacji, która doświadczyła sporych wahań kursu wymiany. Mimo to w jego ocenie wejście do strefy euro może przynieść ostatecznie korzyści dla takich państw jak Polska, Czechy i Węgry. - Jeżeli stopy procentowe ulegną obniżeniu, to spowoduje to ożywienie gospodarcze. Skorzysta również handel i zwiększy się poziom inwestycji - wyliczał ekonomista.
Kilku panelistów zauważyło, że Polska jako jedyny członek UE nie doświadczyła recesji gospodarczej. Udało jej się to, kiedy nie była w strefie euro i mogła samodzielnie zarządzać polityką walutową.
Własna waluta a kryzys
Per Callesen z Narodowego Banku Danii zwrócił uwagę, że Dania pomimo posiadania własnej waluty posiada stały kurs wymiany względem euro. Jednak w czasach kryzysu posiadanie własnej waluty okazało się pomocne. - Korzyści z bufora walutowego w naszym przypadku okazały się dobre i korzystne. Ale ostrzegam przed niebezpieczeństwem zbyt dużej pewności - powiedział.
Prof. Jerzy Osiatyński zwrócił uwagę, że osłabienie kursu złotego w latach 2009 i 2010 r. pomimo zwiększania zadłużenia doprowadziło w rezultacie do wzrostu PKB na poziomie 4 proc.
Eduardo Cabrita, przewodniczący komisji ds. budżetu, finansów i administracji publicznej portugalskiego parlamentu, przekonywał z kolei, że dla jego kraju i innych małych gospodarek UE posiadanie euro było pomocą w czasie kryzysu. - W Portugalii spadek PKB w najgorszym roku wyniósł 3,5 proc., podczas gdy w krajach bałtyckich sięgnął 15 proc., a one nie były w strefie euro - podkreślił panelista.
To nie waluta jest problemem
Adriana Cerretelli, uczestnicząca w panelu korespondentka włoskiego "Il Sore 24 ore", zwróciła uwagę, że kryzys finansowy zmienił nie tylko atmosferę wokół wspólnej waluty, ale również pogłębił podział pomiędzy północą a południem Europy. W jej opinii kryzys storpedował również wzajemne zaufanie między państwami i nadwerężył poczucie wspólnoty. Zdaniem dziennikarki ma to podłoże przede wszystkim polityczne i kulturowe.
- Po niemiecku na określenie długu używa się słowa, które oznacza też grzech. W języku greckim dług oznacza to samo, co zaufanie - zauważyła Cerretelli.
Z Forum Ekonomicznego w Krynicy: Jan Bolanowski - WP.PL