Europa potrzebuje dyrektoriatu silnych państw
Kryzys finansowy i wojna w Gruzji pokazały,
że Unia Europejska potrzebuje dyrektoriatu w pozytywnym znaczeniu
tego słowa - ocenia w piątek niemiecki dziennik "Sueddeutsche
Zeitung".
24.10.2008 12:50
Jak podkreśla gazeta, najsilniejsze państwa UE muszą na trwale zostać związane europejską odpowiedzialnością. Dodaje, że słuszna jest propozycja prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego dotycząca powołania gospodarczego rządu strefy euro.
_ Wojna w Gruzji i kryzys finansowy wzbudziły nowe wątpliwości co do konstrukcji Europy _- pisze komentator "Sueddeutsche Zeitung" Martin Winter. _ Z pewnością Europejczycy bardzo dobrze poradzili sobie z oboma kryzysami. Lecz siłę, jaka leży w ich jedności, udaje im się zmobilizować tylko wówczas, gdy przypadkiem rotacyjne przewodnictwo w UE sprawuje duże państwo członkowskie ze zdecydowanym szefem rządu na czele _.
Według Wintera bez Sarkozy'ego UE nie zdołałaby przyjąć wspólnego stanowiska ani w sprawie Gruzji, ani wobec załamania na rynkach. Z kolei wiosną zeszłego roku - ocenia komentator - UE miała to szczęście, że na jej czele stały Niemcy i kanclerz Angela Merkel, która jako jedyna mogła doprowadzić do kompromisu w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
_ Zarówno Czesi, którzy 1 stycznia 2009 roku przejmą przewodnictwo UE od Francji, jak i następna w kolejności Szwecja nie byłyby w stanie doprowadzić do przyjęcia wspólnej europejskiej odpowiedzi na oba niedawne kryzysy. Nie dlatego że brakuje im woli, ale dlatego że nie odgrywają żadnej roli w wielkiej grze globalnej polityki _ - ocenia "SZ".
Jak podkreśla, Unia i Komisja Europejska w Brukseli jest silna tylko w takim stopniu, na jaki pozwolą jej kraje członkowskie.
Według dziennika gdyby we wrześniu 2001 roku, w chwili zamachów na USA, na czele UE stało któreś z dużych państw - jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania - istniałyby większe szanse na uzgodnienie wspólnej pozycji krajów Wspólnoty wobec terroryzmu.
_ Europejczycy potrzebują trwałego silnego przywództwa. To znaczy takiego, w którym duże państwa przejmują europejską odpowiedzialność _ - ocenia "SZ".
Według komentatora dziennika nawet przewidywany w Traktacie Lizbońskim prezydent UE nie spełni tej roli, jaką odgrywają duże kraje członkowskie. _ To pan bez ziemi - były szef rządu i z dużym prawdopodobieństwem przedstawiciel któregoś ze średnich bądź małych krajów Unii _ - pisze Winter.
Jak dodaje, "obawa małych krajów przed panowaniem wielkich jest nieuzasadniona". "Dzięki silnej Europie korzystają wszyscy. Lecz gdy duże kraje działają w pojedynkę, szkody odczuwają przede wszystkim mniejsze państwa. Sarkozy to polityk, który denerwuje. I z pewnością nie zaniedbuje francuskich interesów w UE. Lecz stawia właściwe pytania. Pytania, które narzuca rzeczywistość i których nie można lekceważyć" - ocenia dziennik.
Anna Widzyk