"Fundują nam festiwal kurzu". Port Gdański wydał miliony, mieszkańcy protestują

Mieszkańcy Nowego Portu w Gdańsku mają dość pyłu węglowego, który roztacza się po okolicy i wpada do mieszkań. Zorganizowali protest, aby zmusić Port Gdański do podjęcia działań. Spółka, w której udziały ma Skarb Państwa, wydała na ten cel już 4 mln zł. "To jest katorga" - grzmią mieszkańcy.

Protest ws. pyłu węglowego. Port Gdański odpowiada
Protest ws. pyłu węglowego. Port Gdański odpowiada
Źródło zdjęć: © WP
Maria Glinka

31.07.2024 | aktual.: 31.07.2024 20:28

Mieszkańcy przyportowych bloków już w maju ostrzegali, że kończy im się cierpliwość. Władze Portu Gdańskiego zapowiadały nowe rozdanie, ale miarka się przebrała. W środę (31 lipca) o godz. 14:00 gdańszczanie rozpoczęli protest. Blokują m.in. rondo w Letnicy.

- Od dwóch lat Port Gdański ze swoimi przewoźnikami funduje nam festiwal kurzu - mówi w rozmowie z WP Finanse Anna Motyl-Kosińska, organizatorka protestu, która pokazała nam na nagraniach i zdjęciach, z czym na co dzień mierzą się mieszkańcy bloków sąsiadujących z hałdami węgla.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Widok z bloków w Nowym Porcie
Widok z bloków w Nowym Porcie© Anna Motyl-Kosińska

- Jest to bardzo uciążliwe, zwłaszcza latem. Mam w domu alergika, który musi mieć wietrzone mieszkanie, a przez pył nie możemy otwierać okien. Na balkon w ogóle nie wychodzę, bo kafle są cały czas brudne, nie ma mowy o wywieszaniu prania na zewnątrz czy chodzeniu boso po podłodze. Codziennie przecieram meble i parapety, ale nie mogę utrzymać czystego mieszkania. To jest katorga - mówi nam inna mieszkanka Nowego Portu.

Po lewej: ślady pyłu po przetarciu parapetu, po prawej: balkon
Po lewej: ślady pyłu po przetarciu parapetu, po prawej: balkon© Mieszkanka Gdańska

Jak słyszymy, w niektórych mieszkaniach oczyszczacze powietrza są włączone przez całą dobę.

Przeprowadzaliśmy się, wierząc, że Port zadba, aby wyeliminować problem. Mija kolejny rok, ale efekty działań są żadne. Wymieniłem okna na grubsze, z lepszymi uszczelkami, bo mieliśmy pył w domu. Był wszędzie - na dywanach, stołach - podkreśla w rozmowie z WP Finanse Michał Imiołek.
Pył węglowy w zlewie
Pył węglowy w zlewie© Mieszkańcy Gdańska

"Strach pomyśleć, co dzieje się w naszych płucach"

Mieszkańcy zgodnie twierdzą, że działania podejmowane przez Port Gdański, urzędników miasta i Ministerstwa Aktywów Państwowych są niewystarczające.

- Zapewnienie sprawności energetycznej państwa jest bardzo ważne, ale nie byłoby tematu, gdyby to był prawdziwy węgiel. To jest surowiec bardzo niskiej jakości, który węglem jest tylko z nazwy i pyli latem, w trakcie burz. Pył najczęściej trafia do Nowego Portu, Brzeźna i Letnicy, ale i dalej do Wrzeszcza i centrum Gdańska - podkreśla Imiołek.

W samym Nowym Porcie mieszka około 10 tys. osób, w Letnicy kolejne kilkanaście tysięcy. W planach są nowe bloki.

- Jesteśmy non stop atakowani pyłem, bo ciężarówki jeżdżą bez plandek. Zakupili myjkę ciśnieniowa i powiesili szlauch ogrodowy, żeby spryskiwać auta, co jest dość prymitywnym rozwiązaniem. Są armatki, ale jak hałda ma wysokość 4-5 pięter, to zrasza tylko częściowo. Brakuje kurtyn wodnych, które by całościowo zraszały usypane hałdy miału węglowego. Wystarczy, że wiatr zawieje w drugą stronę i to zupełnie nie zdaje egzaminu - wyjaśnia organizatorka protestu.

Jak dodaje, dwa lata temu mieszkańcy zorganizowali w ramach protestu "spontaniczny spacer" po zapylonych ulicach miasta, wtedy miasto zaprosiło ich na rozmowy.

- Poza tym, że czasowo prace przycichły, nie zmieniło się nic. Miasto wysyła straż miejską, która przyjeżdża najpóźniej do 16:00, a pod osłoną nocy Port działa tak, jakby problemu nie było. Na świecie istnieją przecież duże porty np. w Amsterdamie i tam nie ma tego problemu, bo zamontowano zabezpieczenia przed pyłem. Obiecali, że przeniosą hałdy na drugą stronę kanału, ale to może potrwać rok. Uważamy, że biorą nas na przeczekanie. Po małym proteście przenieśli hałdę bliżej spichlerzy z ziarnem - tak naprawdę schowali to jeszcze bliżej Nowego Portu i mieszkańców nad kanałem - podkreśla nasza rozmówczyni.

Pył to poważne zagrożenie dla zdrowia. - Osiada na parapetach, a po umyciu podłogi i tak zostają czarne ślady, więc strach pomyśleć, co dzieje się w naszych płucach - ubolewa organizatorka.

Ma to też wpływ na przyrodę, bo pył trafia do kanału portowego. Działania Portu polegające na zraszaniu niewielkich obszarów są w ocenie mieszkańców mało skuteczne.

Jak wskazują, sytuacja pogarsza się jesienią i zimą. - Gdy robi się wilgotno, pył płonie. Wydostający się dym i zapach są bardzo toksyczne. To jest naprawdę coś potwornego - przekonuje Michał Imiołek.

Obok osiedli składowany jest również "jeszcze gorszy" - jak mówią mieszkańcy - naftokoks. To odpad rafineryjny używany w przemyśle metalurgicznych do rozpalania pieców. - Nie powinien być w ogóle składowany pod gołym niebem. Port stara to się to przenosić, ale to pozorowane ruchy - ocenia nasz rozmówca.

4 mln na walkę ze skutkami przeładunków

Zarząd Portu Gdańskiego jest świadomy uciążliwości związanych z emisją pyłu. W oficjalnym komunikacie wskazuje, że "nie lekceważy problemu i stara się minimalizować negatywne skutki przeładunku".

Tylko przez ostatnie pół roku Zarząd Morskiego Portu Gdańsk wraz z kontrahentami wydał 4 mln zł na eliminowanie skutków przeładunku materiałów sypkich. Nie ustajemy w wysiłkach, podając codziennie efekty naszych działań na specjalnie w tym celu stworzonej stronie na portalu Facebook - przekazał redakcji WP Finanse Piotr Bura, Dyrektor Departamentu Marketingu i Komunikacji w Porcie Gdańskim.

Spółka zapewnia, że na bieżąco czyści ciągi komunikacyjne, a operatorzy mają obowiązek polewania placów wodą. Jak przekonuje, stosowane są siatki na ogrodzenia ograniczające pylenie, a materiały, które dłużej leżą w placach, są laminowane w celu zawiązywania powierzchniowego pyłu. Port deklaruje, że w przypadku silnego wiatru prace są wstrzymywane.

Radni: nie chcemy być adwokatami władz Portu

Z powagi sytuacji zdaje sobie sprawę też rada dzielnicy Nowy Port.

- Zgłoszenia dotyczące uciążliwości przez działalność portową pojawiały się sporadycznie. Od wybuchu wojny w Ukrainie okazało się to puntem krytycznym - wówczas zaczęto ściągać węgiel i półprodukty marnej jakości z odległych części świata. O ile początkowo mieszkańcy w jakiś sposób rozumieli sytuację, przedłużający się czas i adoptowanie na place składowe miejsc coraz bliżej skupisk ludzkich przelały czarę goryczy. Sytuacja z różnym nasileniem trwa od kilku lat i nie widać poprawy - tłumaczy redakcji WP Finanse Łukasz Hamadyk, przewodniczący zarządu dzielnicy Nowy Port.

Radni działają od początku kryzysowej sytuacji. - Odbył się szereg spotkań z naszej inicjatywy z władzami portu i miejskimi. Interwencjami i konferencjami wspomogli nas posłowie. Wprowadzono działania związane ze zraszaniem, samochody ciężarowe miały nie opuszczać terenów portowych z odsłoniętymi naczepami, pojawiły się nowe czujniki badania jakości powietrza, ulice miały być regularnie czyszczone. Co do tych działań są zastrzeżenia. Nie są one na tyle skuteczne, aby poprawiły jakość życia w Nowym Porcie - ocenia Hamadyk.

Zapewnia, że dzielnica była w kontakcie z władzami portu. - Po ostatnim spotkaniu jesteśmy zawiedzeni, gdyż z jednej strony padły słowa o tym, że nie da się tego uregulować tak, aby mieszkańcy mogli w końcu odetchnąć. Uznaliśmy że w takiej formie nie ma sensu więcej się spotykać, gdyż nie chcemy być adwokatem władz Portu. Żądamy powiedzenia mieszkańcom tego w twarz. Tu naprawdę nie da się już normalnie funkcjonować. Dyskomfort związany z codziennym myciem parapetów, okien oraz ich zamykaniem przy każdym podmuchu wiatru to najmniejszy problem. Wdychanie pyłu nie wpływa dobrze na zdrowie człowieka. Złożyliśmy szereg pism do władz miasta, podejmowaliśmy uchwały, uczestniczymy w oddolnych działaniach mieszkańców, takich jak dzisiejszy protest - przekonuje.

W czerwcu dzielnica złożyła wniosek do prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz o zwołanie sesji nadzwyczajnej. Mimo obowiązku ustosunkowania się do pisma, nie otrzymała odpowiedzi.

- Mamy żal do władz miasta i pani prezydent, bo w czerwcu 2023 r. jej środowisko inicjowało sesję nadzwyczajną w tej sprawie. Wówczas grzmiano o zawiadomieniu służb, samego premiera, radni rządzący organizowali protesty, trzymając banery z napisem "Pył truje". Ówczesnym władzom Portu zarzucano, że nie było ich na sesji. Dzisiaj po zmianie władz wydaje się, że byłoby łatwiej, ale z mediów usłyszeliśmy, że jest po wyborach, sesji nie będzie - podkreśla Hamadyk.

W związku z tym przedstawiciele dzielnicy zaczęli zbierać podpisy pod petycją, aby odbyła się sesja nadzwyczajna. - To jeden z głównych problemów dzielnicy. Będziemy wspierać mieszkańców tak długo, jak to będzie konieczne. Rozwiązaniem jest zakończenie transportów, przesunięcie hałd w głąb terenów portowych i realne oraz systematyczne wdrażanie wypracowanych rozwiązań,oraz wsparcie władz miasta, bo warto pamiętać że miasto jest co prawda mniejszościowym, ale jednak jest udziałowcem portu - kwituje nasz rozmówca.

Udziały w Porcie Gdańskim ma też Skarb Państwa. Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)