Giełda oddała już połowę dwuletnich zysków
WIG20 w piątek spadł poniżej 2100 pkt., co oznacza, że od kwietnia najważniejszy indeks warszawskiej giełdy oddał 50 proc. zysków wypracowanych na przestrzeni wcześniejszych dwóch lat. Rynek walutowy podpowiada, że na razie wystarczy.
23.09.2011 17:42
Po wczorajszym szczycie grupy G20 inwestorzy otrzymali deklarację "zaangażowania w silną i skoordynowaną międzynarodową odpowiedź na odnowione wyzwania stające przed światową gospodarką". Gdyby chodziło tylko o uniknięcie bankructwa dużych europejskich banków można by uwierzyć, że wspólne działania rządów i banków centralnych są w stanie przywrócić spokój na rynkach, ale problemy są już tak wielopłaszczyznowe, że tylko inwestorzy, którzy nie odrobili pracy domowej, wierzą, że łatwo w praktyce da się pogodzić interesy gospodarek zmierzających w rozmaitych kierunkach i realizujących inne strategie.
Japonia zrobiłaby wszystko, żeby osłabić jena, który jest obecnie droższy od II Wojny Światowej, Chiny próbują stopniowo uniezależnić się od eksportu i wolałyby nie przeznaczać własnych rezerw na zwiększanie zaangażowania w amerykańskie obligacje, Brazylia, Indie i Rosja wolałyby powstrzymać dolara przed umocnieniem i zachować wysoką siłę nabywczą lokalnych walut, choć ważniejsze jest dla nich zmniejszenie inflacji, natomiast Stanom Zjednoczonym i Europe zależy głównie na utrzymaniu niskiego kosztu długu. O ile Fed jest w stanie w najbliższych miesiącach przeznaczyć ok. 400 mld USD na skupowanie długoterminowych obligacji, to Europejski Bank Centralny jest uwikłany w polityczną rozgrywkę (zwiększenie roli EMSF, negocjacje z Finalndią) i z jednej strony nie ma innego wyjścia, jak bronić obligacji Włoch i Hiszpanii przed wzrostem rentowność, a z drugiej ma świadomość, że w ten sposób zwalnia te państwa z konieczności przeprowadzenia niewygodnych reform.
W krótkim terminie losy światowych giełd zależą w niewielkim stopniu od słów wypowiadanych przez polityków, którzy przyzwyczaili inwestorów do zwlekania z trudnymi decyzjami do ostatniej chwili, a prawie wyłącznie od bezpieczeństwa europejskich banków. Obniżka ratingów greckich banków przez Moody's czy włoskich przez Stanard & Poor's tylko potwierdzają, że na rynku międzybankowym instytucje przestały sobie wierzyć na słowo i w przeddzień "strzyżenia" posiadaczy greckich obligacji konieczne jest dokapitalizowanie przynajmniej kilkunastu banków. Jeśli w najbliższym czasie uda się zapobiec wycofywaniu pieniędzy z francuskich czy hiszpańskich banków przez przeciętnych obywateli, giełdy powinny zacząć szukać lokalnych dołków i pretekstów do odreagowania pesymizmu. O godz. 17 WIG20 zmniejszał straty z wcześniejszej części sesji, ale w odniesieniu do poziomów sprzed tygodnia poruszał się o 9 proc. niżej. Na wysokości 2100 pkt. indeks ten może próbować oprzeć się dalszej wyprzedaży, ponieważ dokładnie w tej okolicy
znajduje się zniesienie 50 proc. dwuletniego trendu wzrostowego, co dla inwestorów posiłkujących się analizą techniczna może stanowić pokusę do odkupowania akcji. Na rynku walutowym prawdopodobnie również obserwowaliśmy w piątek tzw. sesję odwrotu i krótkoterminowe wyczerpanie trendu osłabiania złotego, chociaż w tym przypadku trudno powiedzieć, na ile spadek ceny euro w ciągu kilku godzin o ponad 10 groszy zależał od zwykłych decyzji inwestorów, a na ile od interwencji państwowych organów. Po południ euro kosztowało 4,40 PLN, dolar potaniał z 3,35 PLN do 3,25 PLN, a za franka płacono 3,61 PLN. Na rynku surowcowym miedź była warta o 15 proc. mniej niż przed tygodniem, a srebro potaniało o ok. 20 proc.
Łukasz Wróbel, Noble Securities