Górnicy kosztują budżet tyle samo co OFE
To nie OFE, lecz przywileje emerytalne generują dług publiczny - pisze dzisiejszy "Puls Biznesu". Gazeta zwraca uwagę, że podatnicy do systemu emerytalnego musieli dopłacać dziesięć razy więcej niż wynosi składka przekazywana do OFE.
To nie OFE, lecz przywileje emerytalne generują dług publiczny - pisze dzisiejszy "Puls Biznesu". Gazeta zwraca uwagę, że podatnicy do systemu emerytalnego musieli dopłacać dziesięć razy więcej niż wynosi składka przekazywana do OFE.
Choć minister finansów przekonuje, że OFE jest głównym winowajcą wzrostu zadłużenia finansów publicznych, to koszty systemu są o wiele niższe niż przywilejów emerytalnych. W 2012 r. do całego systemu emerytalnego (bez składki do OFE) trzeba było dopłacić z budżetu 80,2 mld zł. Ponad połowa poszła na pokrycie deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, 15,9 mld zł kosztował podatników KRUS, 15,1 mld zł poszło na emerytury mundurowe, a 8 mld zł na emerytury górnicze.
Oznacza to, że sama dopłata do świadczeń górniczych odpowiada wartością składce przekazanej do OFE w zeszłym roku, a dopłata do KRUS była dwa razy wyższa.
- Zrzucanie przez rząd odpowiedzialności na OFE za przyrost długu jest niesprawiedliwe i nieuzasadnione - mówi prof. Marian Wiśniewski z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.
Siedzimy na emerytalnej bombie
Twórcy drugiego filara podkreślają, że nawet jeśli rząd zetnie składkę do OFE z obecnych 8 mld zł do zera, to i tak nie wpłynie to na faktyczną wysokość długu publicznego - czytamy w "Pulsie Biznesu".
- Ograniczenie składki do OFE to operacja polegająca jedynie na zmianie długu jawnego na ukryty. Po prostu część zobowiązań nagle przestanie być objętych oficjalną statystyką - tłumaczy prof. Wojciech Otto z UW.
Według szacunków profesora dług ukryty wynosi w Polsce ponad 3 bln zł, podczas gdy jawny to 887 mld zł. Na ukryte zadłużenie składają się zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów i osób obecnie pobierających świadczenia.
- To jest ogromny dług. Siedzimy na bombie, która kiedyś wybuchnie. Rząd problem bagatelizuje, a nawet zmianami w OFE ten problem powiększa - twierdzi prof. Otto.