Hulaj dusza, ministrze

Instytucje państwa dobrze wiedzą, że stan oparty na arbitralnym rozporządzeniu jest nie do utrzymania, udają jednak, że wszystko jest w porządku - zdradza adwokat Łukasz Supera.

Hulaj dusza, ministrze
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:05

W III Rzeczypospolitej zrezygnowano ponoć z tzw. prawa powielaczowego. O sytuacji prawnej obywateli mają decydować Konstytucja RP, ustawy i na samym końcu rozporządzenia, oczywiście zakotwiczone w ustawie za pomocą delegacji. Tyle jeżeli chodzi o Law in books.

Fascynujący żywot rozporządzenia ministra sprawiedliwości o stawkach adwokackich z 2002 r. pokazuje, że Law in action to inna para kaloszy.

Bujać - to my

Wszystko wygląda idealnie. Rozporządzenie szczyci się nawet tym, że oparte jest na dwóch przepisach delegujących, tj. na art. 16 oraz 29 prawa o adwokaturze. Sądy stosują je niemal każdego dnia od ponad dekady i jeszcze do niedawna nie budziły ich wątpliwości. Problem powstaje jednak, gdy dociekliwi prawnicy zaczynają się staranniej przyglądać delegacjom ustawowym, stosując powszechnie stosowane zasady wykładni. Wówczas nasuwa się już tylko ostatni wers z utworu Juliana Tuwima „Do prostego człowieka''.

Artykuł 29 prawa o adwokaturze jest pozbawiony jakichkolwiek wytycznych, co stwierdził również rzecznik praw obywatelskich. Nie próbuje temu przeczyć zresztą sam minister sprawiedliwości.

Okazuje się zatem, że delegacja ustawowa, w której miały zostać wskazane zasady wynagrodzenia adwokatów występujących w sprawach z urzędu, nie spełnia wymagań jasno wskazanych w art. 92 ust. 1 Konstytucji RP. Sądy zatem powinny odmawiać stosowania rozporządzenia zgodnie z art. 178 ust. 1 ustawy zasadniczej.

Minister sprawiedliwości próbuje jednak ratować sytuację, twierdząc, że odpowiednie wytyczne znajdują się w art. 16 prawa o adwokaturze, który faktycznie zawiera wytyczne, lecz dotyczące spraw prowadzonych przez adwokatów z wyboru.

Prezentowana linia obrony jest jednak niespójna, a przez to niewiarygodna.

Ile pytań, tyle procent

Proponuję przyjąć na chwilę sposób rozumowania ministra sprawiedliwości (chociaż jest on jeszcze z wielu innych względów wątpliwy). Gdyby w istocie minister, określając wynagrodzenie za sprawy z urzędu, kierował się wytycznymi z art. 16 prawa o adwokaturze, to nie powinno być żadnych istotnych różnic między wysokością wynagrodzenia w sprawach z urzędu i z wyboru. Na coś się trzeba zdecydować. Tymczasem okazuje się, że podstawowym elementem konstrukcyjnym rozporządzenia jest właśnie zróżnicowanie stawek, w zależności od tego, czy chodzi o sprawy z wyboru czy z urzędu. W efekcie argumentacja przedstawiana przez ministra sprawiedliwości okazuje się wewnętrznie sprzeczna.

Rozporządzenie dopuszcza przyznanie w sprawach z wyboru wynagrodzenia w wysokości 600 proc. stawki minimalnej zgodnie z wytycznymi zawartymi w art. 16 ust. 2 prawa o adwokaturze. W sprawach z urzędu mówi już tylko o 150 proc. stawki minimalnej. Tak się jednak dziwnie składa, że przelicznik ten nie widnieje ani w art. 29, ani w art. 16 prawa o adwokaturze. Liczba 150 pojawia się faktycznie kilka razy w ustawie, ale w raczej odległym kontekście. Przykładowo art. 75i określa liczbę pytań na egzaminie (teście) wstępnym na aplikację adwokacką właśnie na 150. Skąd w rozporządzeniu wziął się nałożony na wynagrodzenie z urzędu „sufit" (nomen omen) w postaci 150 proc. jest jurydyczną zagadką.

A w dodatku błąd ?legislacyjny

Omówiona rozbieżność jednoznacznie wskazuje, że minister sprawiedliwości, wydając rozporządzenie w sprawie opłat za pomoc prawną udzieloną z urzędu, kierował się nie tyle jakimikolwiek wytycznymi ustawowymi, ile jedynie sobie znanymi kryteriami. W sprawie toczącej się przed Trybunałem Konstytucyjnym o sygnaturze akt U 1/14 minister sprawiedliwości konsekwentnie stwierdził zresztą: „Wskazane przepisy nie zawierają jakichkolwiek ograniczeń przy doborze kryteriów i przyznają ministrowi sprawiedliwości szerokie kompetencje do ustalania zasad i wysokości ponoszonych przez Skarb Państwa kosztów pomocy prawnej udzielonej przez adwokatów i radców prawnych z urzędu" (s. 8).

Trudno się oczywiście nie zgodzić z powyższym stwierdzeniem, które w istocie obrazuje podstawowy problem rozporządzenia. Okazuje się, że nie mieści się ono w ustanowionym Konstytucją RP katalogu źródeł prawa. Przypomina bardziej obce demokracji parlamentarnej rozwiązanie typu samoistny dekret ustawodawczy. W efekcie akt ten reguluje prawa podstawowe obywateli całkowicie arbitralnie, naruszając je na licznych płaszczyznach i w różnych konfiguracjach. Pytanie, jak długo jeszcze? Nawiasem mówiąc, powoływanie się na art. 16 prawa o adwokaturze jest wysoce ryzykowne z innych powodów. Przepis ten bowiem obciążony jest błędem legislacyjnym. Podaje takie same przesłanki dla liczenia jednej stawki minimalnej, jak i jej... sześciokrotności.

Król jest nagi

System pomocy prawnej z urzędu w Polsce jest dziś jak bolący ząb, z którym dorosły człowiek boi się pójść do dentysty, a na koniec zostaje mu już tylko leczenie kanałowe. Liczne instytucje państwa doskonale wiedzą, że obecny stan oparty na arbitralnym rozporządzeniu jest nie do utrzymania, odwracają jednak wstydliwie wzrok, udając, że wszystko jest w porządku. Wynagrodzenie za sprawę alimentacyjną? 60 zł. Sprawa trwała pięć lat? No dobrze. Niech będzie 90 zł. Ale, ale, we wniosku nie wskazała Pani Mecenas, że koszty nie zostały pokryte ani w całości, ani w części. No niestety, wynagrodzenia nie będzie. Na przyszłość proszę pamiętać.

Rozporządzenie niczym monarcha absolutny reguluje w sposób całkowicie dowolny skomplikowane kwestie konstytucyjne. Czas jednak wreszcie powiedzieć: król jest nagi.

Autor jest stypendystą China Scholarship Council

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)