Huśtawka nastrojów na rynkach

Cena złota zbliża się do rekordów z drugiej połowy czerwca. Drożeją też waluty uważane za bezpieczne. Jednocześnie ceny obligacji Grecji czy Irlandii zbliżają się do minimów z maja. Wszystko to wskazuje na wzrost awersji inwestorów do ryzyka. Do układanki tej zdają się jednak nie pasować zwyżki na giełdach z ostatnich dni.

Huśtawka nastrojów na rynkach
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.09.2010 11:09

Wczoraj po południu spotowa cena złota w Londynie oscylowała wokół 1258 USD za uncję. To nieco poniżej rekordu z czerwca. Większość analityków uważa, że wkrótce rekord zostanie pobity.

Kruszec pozostanie w cenie

Wszystko wskazuje na to, że bieżący rok będzie już dziesiątym z rzędu, który złoto zakończy na plusie. Od początku roku jego cena w Londynie podskoczyła o 12 proc. Średnia prognoza ankietowanych przez agencję Bloomberga analityków wskazuje, że do przełomu 2010 i 2011 r. zyska jeszcze 3 proc. Zdaniem Dana Cooka, analityka IG Markets, poziom 1300 USD zostanie osiągnięty jeszcze tej jesieni. W ostatnich 15 latach złoto tylko raz taniało we wrześniu – zauważa. Choć pojawiają się też sceptyczne głosy – np. legendarny inwestor George Soros twierdzi, że na rynku złota utworzyła się bańka – to wielu analityków spodziewa się skoku cen tego kruszcu nawet do 1500 USD. Z jednej strony – jak wskazują analitycy GoldCore – można się spodziewać wzrostu popytu na złoto branży jubilerskiej w Azji (zwłaszcza w Indiach), gdzie trwa dynamiczne ożywienie gospodarcze. Z drugiej zaś strony silny jest popyt inwestycyjny, co jest m.in. reakcją na luźną politykę pieniężną banków centralnych i brak perspektyw na jej zaostrzenie. –
Jeśli gospodarka światowa będzie się umacniała, wykreuje większy popyt w przemyśle jubilerskim. Jeśli sytuacja gospodarcza się pogorszy, zwiększy się popyt inwestorów szukających „bezpiecznej przystani” – mówi Eugen Weinberg, analityk surowcowy Commerzbanku.

Pęd ku bezpieczeństwu

Obecnie zdecydowanie większą rolę zdaje się odgrywać drugi z wymienionych przez Weinberga czynników. Wskazuje na to m.in. fakt, że od minionego roku pierwszy raz od 30 lat popyt inwestycyjny (np. funduszy inwestycyjnych)
na złoto przewyższa popyt branży jubilerskiej – podaje londyńska firma GFMS.Ponadto, równocześnie ze złotem drożeją inne aktywa, traktowane przez inwestorów jako bezpieczne schronienie na niepewne czasy. I tak, frank szwajcarski – pomimo prowadzonych do czerwca tego roku interwencji tamtejszego banku centralnego – od początku maja umocnił się wobec euro o około 12 proc., a wobec dolara o około 14 proc. Podobnie zachowuje się jen. W tej samej perspektywie czasowej zyskał w stosunku do euro 17 proc., a w stosunku do dolara 13 proc. Jednocześnie bardzo wysokie są ceny uważanych za najbezpieczniejsze na świecie obligacji amerykańskich i niemieckich. Szczególnie rentowność (porusza się w odwrotnym kierunku do cen) tych drugich oscyluje wokół historycznego minimum 2,1 proc., osiągniętego pod
koniec sierpnia. Z kolei rentowność papierów skarbowych tych państw eurolandu, które mają najpoważniejsze problemy fiskalne – głównie Grecji i Irlandii – zbliża się do rekordów z początku maja, najgorętszego etapu kryzysu zadłużeniowego w Europie.

Źródło obaw w Europie

Jak tłumaczyć ten odwrót inwestorów od ryzyka? W lipcu i sierpniu pojawiły się sygnały słabnięcia gospodarki amerykańskiej. W ubiegłym tygodniu w USA ukazały się jednak lepsze od oczekiwanych dane o aktywności w przemyśle i koniunkturze na rynkach pracy i nieruchomości. – W tej sytuacji uwaga skupiła się znów na Europie – wskazują analitycy firmy Brown Brothers Harriman. Jak podkreślają, najpierw pojawiły się doniesienia, że testy wytrzymałościowe, którym UE poddała największe banki, aby uspokoić inwestorów, były nierzetelne. Tym samym powróciły obawy, jaki wpływ na europejski sektor bankowy będą miały nowe wymogi kapitałowe, nad którymi pracuje Komitet Bazylejski. Dotąd problemy eurolandu maskowało ożywienie gospodarcze w Niemczech. Teraz jednak i ono zdaje się słabnąć. We wtorek pojawiły się dane o nieoczekiwanym spadku zamówień składanych w niemieckich fabrykach, a wczoraj okazało się, że niemiecki eksport – napęd tamtejszej gospodarki – spadł w lipcu o 1,5 proc. w porównaniu z czerwcem.

Mocne rynki akcji Pomimo sygnałów, że inwestorzy preferują bezpieczne aktywa, w ostatnich dniach mamy zwyżki na większości światowych giełd. Od początku września amerykański S&P 500 wzrósł o niemal 5 proc., paneuropejski Stoxx Europe 600 o 4,4 proc., a WIG20 o 4 proc. Jak tłumaczyć to zjawisko? Część analityków wskazuje na luźną politykę pieniężną, która sprawia, że nadmiar gotówki w kieszeniach inwestorów szuka ujścia. I znalazł go na rynku akcji, który po korekcie z ostatnich tygodni wydawał się atrakcyjny.

Fed i Obama o gospodarce Amerykańska gospodarka wykazuje rozmaite oznaki hamowania, ale ożywienie gospodarcze nadal trwa – oceniła Rezerwa Federalna w ukazującym się osiem razy do roku raporcie, nazywanym „beżową księgą” (pojawił się wczoraj). O tym, że gospodarka USA rośnie, choć w boleśnie wolnym tempie, mówił też w środę prezydent Barack Obama podczas przemówienia w Cleveland. Oświadczył, że Ameryki nie stać na to, aby przedłużyć na kolejny rok ulgi podatkowe dla najbogatszych obywateli, które uchwaliła administracja George’a W. Busha. Część ekonomistów twierdzi, że niepewność co do losów tych ulg jest jednym z czynników hamujących wydatki konsumpcyjne. Najzamożniejsi Amerykanie mają bowiem w tych wydatkach największy udział. Obama opowiedział się jednak za utrzymaniem ulg tylko dla klasy średniej i niższej. Zaproponował ponadto, zgodnie z oczekiwaniami, aby umożliwić przedsiębiorstwom odpisanie od podatków w tym i przyszłym roku całkowitej wartości inwestycji. Szacuje się, że zapewni to firmom 200 mld
USD. Ulgi te mają uzupełnić program wydatków infrastrukturalnych, który Obama przedstawił we wtorek.

Robert Nejman - zarządzający funduszem gandalf aktywnej alokacji w MCI Capital TFI

Rynki walutowe i obligacji zazwyczaj lepiej niż rynki akcji oceniają to, co dzieje się w gospodarce. Przewidują wydarzenia z większym wyprzedzeniem. Dlatego wysokie notowania tzw. bezpiecznych obligacji czy franka szwajcarskiego odczytywałbym jako negatywną ocenę perspektywy rozwoju sytuacji w gospodarkach, a – co za tym idzie – i na giełdach. Rynek złota jest specyficzny, ponieważ działa na niego tak dużo czynników, że samo poszukiwanie „bezpiecznej przystani” nie musi być kluczowe. Jednak widać, że zarówno banki centralne, jak i fundusze inwestycyjne ostatnio bardzo chętnie lokują kapitał w tym kruszcu, co można interpretować jako przejaw odwracania się od rynków akcji na skutek właśnie obaw o kształt przyszłej sytuacji gospodarczej na świecie. Ponieważ te obawy mogą jeszcze długo potrwać, odpoczynek – który należy się już od dawna rynkowi złota – nie przejawi się spadkiem jego ceny, ale raczej stabilizacją.

Jarosław Lis - zarządzający funduszami Union Investment TFI

Produkcja pieniądza dokonywana obecnie przez rządy czy banki centralne przypomina sytuację okresu wojennego. Ponieważ nie zanosi się na szybką zmianę polityki drukowania pustego pieniądza, złoto ma nadal szanse na zyskiwanie na wartości. Ostatnie zwyżki ceny kruszca i wchodzenie jego notowań na kolejne historyczne maksima to bowiem swojego rodzaju gra, która zakończy się wraz z powrotem ogólnej sytuacji gospodarczej do normalności. Dla inwestorów, którzy nadmiernie nie boją się ryzyka, ta gra może być zatem jeszcze przez jakiś czas dość opłacalna. Drogie złoto, wysokie ceny obligacji i wyceny takich walut, jak frank szwajcarski i jen, w normalnych warunkach sygnalizowałyby ucieczkę inwestorów od ryzyka. Dziś jednak wygląda to raczej na ucieczkę właśnie od taniego pieniądza, którym został zalany rynek. Wydaje się więc, że nie jest to w tym momencie wyznacznik obaw o ryzykowne aktywa, na przykład akcje.

Marek Wołos - Dyrektor Departamentu Doradztwa i Analiz Domu maklerskiego TMS Brokers

W ostatnim czasie na rynku walutowym obserwowaliśmy umocnienie zarówno franka, jak i jena. Frank ma reputację bezpiecznych aktywów, a gospodarka szwajcarska ma bardzo solidne fundamenty i stąd duże zainteresowanie tą walutą. Z kolei w przypadku japońskiej waluty mamy do czynienia z typową grą spekulantów, spowodowaną ostatnimi interwencjami władz monetarnych. Rynek jest jednak wyprzedany, potencjał wzrostu cen obu walut jest bliski wyczerpania, a najmniejszy negatywny sygnał, szczególnie w przypadku jena, może doprowadzić do realizacji zysków. Inwestorzy w najbliższym czasie zwrócą uwagę na inne bezpieczne aktywa, takie jak dolar amerykański, złoto czy obligacje państw o wysokich ratingach. Nie wykluczam również dalszych zwyżek na rynkach akcji, jednak oczekuję, że będą to zwyżki krótko- i średnioterminowe, a indeksy zatrzymają się w okolicach tegorocznych szczytów.

Andrew Busch - Główny strateg rynku walutowego BMO Capital Markets

Globalne rynki znajdują się obecnie w fazie wyczekiwania, inwestorzy od dłuższego czasu obserwują rozwój wypadków w gospodarce amerykańskiej i państw eurolandu. Przejawia się to silnym zainteresowaniem rynkiem surowców i bezpiecznymi walutami takimi jak dolar, jen czy frank szwajcarski. Jednak coraz mniej realne widmo spadku PKB w Stanach Zjednoczonych pozwala oczekiwać, że inwestorzy stopniowo odwrócą się od bezpiecznych lokat kapitału i ponownie zainteresują się rynkami akcji i bardziej ryzykownymi walutami. Zwyżki cen złota i innych surowców wyhamują. Ze względu na solidne fundamenty gospodarki szwajcarskiej kurs franka ustabilizuje się na wysokim poziomie. Należy się natomiast spodziewać deprecjacji dolara i jena. Inwestorów mogą zainteresować także bezpieczne obligacje państw strefy euro, których gospodarki mają zdrowe fundamenty, np. Niemiec. Mimo wzmożonego popytu rentowność takich instrumentów będzie stosunkowo wysoka ze względu na problemy fiskalne innych państw eurolandu.

Bartosz Sawicki , Grzegorz Siemionczyk , Natalia Chudzyńska-Stępień

złotogiełdarynek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)