Ile naprawdę kosztują związki zawodowe?
Etaty związkowe w firmach i urzędach pochłaniają rocznie miliony złotych. Pracodawcy i niektórzy politycy mówią, że trzeba zmienić przepisy. Związkowcy zaś argumentują, że wcale nie są drożsi od organizacji pracodawców czy rad nadzorczych.
29.06.2014 | aktual.: 30.06.2014 08:33
Kolejną falę dyskusji na temat finansowania etatów związkowych w firmach rozgrzały informacje opublikowane w połowie czerwca przez „Rzeczpospolitą” na temat sytuacji w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Istnieje w niej aż 45 różnych organizacji, do których należy w sumie 26,4 tys. osób. Wielu górników należy do kilku struktur, chcąc w ten sposób uchronić się przed ewentualnym zwolnieniem.
– Ten problem można prosto rozwiązać ustawowo, ograniczając uprawnienia wynikające z przynależności do więcej niż jednego związku. Tylko „Solidarność” ma zakaz w statucie zabraniający przynależności do innych związków zawodowych. Inne organizacje tego nie mają – odpowiada Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ „Solidarność”.
Jak podaje „Rz”, koszty funkcjonowania związków zawodowych w firmach państwowych i urzędach wynoszą rocznie 110 mln zł.
Jak finansowane są związki?
Liczba etatów związkowych istniejących w danej firmie jest uzależniona od tego, ilu członków danej organizacji w niej pracuje. Jeden etat przysługuje wówczas, gdy jest to 150–500 pracowników. Gdy organizacja liczy od 500 do 1000 osób, to etaty są dwa, a jeśli związek zrzesza 1001–2000 osób, to trzy. Zdaniem związkowców nie stanowi to zbyt dużego obciążenia dla budżetu firm, gdyż pochłania tylko niewielki ułamek zakładowego funduszu płac.
– Roczny fundusz płac dla 150 pracowników wynosi średnio ok. 8 mln zł, a jeden etat związkowy kosztuje 53 tys. Stanowi więc tylko 0,7 proc. całego funduszu – wylicza Marek Lewandowski i dodaje, że nie odbiegamy pod tym względem od innych krajów europejskich. – Co najważniejsze koszty i uprawnienia polskich związków zawodowych nie są niczym szczególnym w porównaniu ze związkami w Europie.
Wskazuje on także, że cały czas komentowane są koszty etatów związkowych, a mało miejsca poświęca się organizacjom pracodawców. Te zaś mogą korzystać z preferencji podatkowych, co pomniejsza wpływy do budżetu państwa.
– Pracodawcy mogą odpisać sobie na poczet ich organizacji określoną kwotę od dochodu. To zdaje się 0,15 proc. pomnożone przez liczbę zatrudnionych u nich pracowników. Tylko cztery reprezentatywne organizacje pracodawców przeznaczają na swoje funkcjonowanie 500 mln zł. To oznacza transfer 100 mln zł z budżetu w postaci niezapłaconego podatku – podkreśla rzecznik „S”.
Związki zawodowe: skuteczne i niedrogie
Coraz częściej ze strony pracodawców i części polityków pojawiają się głosy wzywające do zmian w finansowaniu etatów związkowych. Przedstawiciele związków zawodowych nie zgadzają się z takimi rozwiązaniami i uważają obecnie funkcjonujący model finansowania za odpowiedni.
– Obecne rozwiązanie zapewnia związkom niezależność, gdyż pracodawca ma zapisany w ustawie obowiązek utrzymywania etatów związkowych – uważa Marek Lewandowski. – Zaś pracownicy, w dużej mierze niezarabiający zbyt dużo, mają możliwość, aby zrzeszać się po kosztach, którym są w stanie sprostać.
Pozwala to na sprawne działanie i wypełnianie statutowych obowiązków. Jako przykład podaje się miedziowego giganta KGHM, uchodzącego od lat za miejsce, gdzie marnotrawi się ogromne sumy na związki.
– Wszystkie działające w zakładzie związki kosztują w sumie 10,4 mln zł, co stanowi jedynie 0,5 proc. funduszu płac KGHM. Dzięki ich obecności sytuacja w firmie jest spokojna, ludzie dobrze zarabiają, a firma notuje duże zyski. Korzyści są więc obopólne – uważa rzecznik „S”. – Warto też zsumować koszty zarządów i rad nadzorczych. W KGHM to kwoty porównywalne z kosztem funkcjonowania związków.
Związek reprezentuje pracowników
Obowiązki działacza związkowego w firmie są ściśle określone przez ustawę o związkach zawodowych. Pracownicy zrzeszają się, aby stworzyć siłę, dzięki której będą mogli uzyskać wpływ na swoje warunki pracy.
– Jeśli pracodawca uznaje tę siłę, wtedy ze związkowcami rozmawia. I tu pojawia się pojęcie lidera związkowego, bo przecież wszyscy nie pójdą do pracodawcy na negocjacje – mówi Marek Lewandowski z „S”. – Prawo daje tym liderom szczególną ochronę ze względu na pełnioną funkcję.
Pracodawca ma obowiązek konsultowania z organizacją regulaminów i negocjowania innych spraw związanych z interesem całej załogi, np. podwyżek, funduszu socjalnego, zwolnień grupowych.
To samo dotyczy konsultowania zamiaru wypowiedzenia umowy o pracę członkowi związku lub innemu pracownikowi, jeśli ten zwróci się o wsparcie. Można w tym przypadku określić ich mianem swoistego adwokata zabezpieczającego pracowników przed bezprawnymi działaniami pracodawców. Tam, gdzie one działają, lepsze są warunki pracy i płacy, a skala łamania prawa dużo mniejsza.
– Dla pracodawcy to doskonała inwestycja, bo zorganizowana załoga jest bardziej przewidywalna, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Porozumienia ze związkami zawodowymi są gwarantem pokoju w firmie, a związkowcy mają wiedzę o stanie firmy i wspólnie z pracodawcą działają na jej rzecz. Tak się dzieje w znakomitej większości firm, gdzie funkcjonuje „S” – mówi Marek Lewandowski.
KK/ AK.WP.PL