Informatyzacja w służbie zdrowia zakończyła się spektakularną klapą. Na e‑recepty musimy jeszcze poczekać

Elektroniczna dokumentacja medyczna w całym kraju i każdej placówce służby zdrowia oznacza sprawniejsze i szybsze diagnozowanie, szczelniejszy system finansowania, oszczędności w gospodarce lekowej i zmniejszenie kolejek do specjalistów. Wszystko wskazuje jednak na to, że teraz obserwujemy już jej koniec

Informatyzacja w służbie zdrowia zakończyła się spektakularną klapą. Na e-recepty musimy jeszcze poczekać
Andrzej Stawiński / Reporter
Krzysztof Janoś

02.12.2015 | aktual.: 02.12.2015 14:30

Elektroniczna dokumentacja medyczna w całym kraju, w każdej placówce służby zdrowia, oznacza sprawniejsze i szybsze diagnozowanie, szczelniejszy system finansowania, oszczędności w gospodarce lekowej i zmniejszenie kolejek do specjalistów. System według zapewnień polityków miał już działać i przynosić korzyści w całym kraju, ale na drodze do e-szczęścia pojawiały się przez lata kolejne przeszkody. Wszystko wskazuje na to, że teraz obserwujemy już jego koniec. - Projekt informatyzacji systemu ochrony zdrowia w obecnej formule nie ma szans na powodzenie, z Nowym Rokiem nie wyjdzie nic z platformy e-zdrowie - powiedział minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Co to oznacza dla pacjentów?

Nie jest to pierwsze przesunięcie ważnego terminu w całej sprawie. Od sierpnia zeszłego roku prowadzenie elektronicznej dokumentacji medycznej miało być obowiązkowe. Tak się jednak nie stało, bo po apelach Naczelnej Izby Lekarskiej, Ministerstwo Zdrowia trzy miesiące przed terminem zdecydowało się na przesunięcie uruchomienia systemu na sierpień 2017 roku. A szkoda, bo w jednym tylko szpitalu komputerowy system zarządzania lekami dał roczne oszczędności rzędu 5 mln złotych. Jako pierwszy w Polsce zdecydował się go wprowadzić Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, łatwo sobie wyobrazić, jakie środki pozwoliłoby to zachować, gdyby wprowadzono takie rozwiązania na terenie całego kraju.

Po wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia nikt już nie powinien mieć jednak złudzeń, że szybko świata w informatyzacji służby zdrowia nie dogonimy. Jak powiedział wczoraj szef resortu zdrowia, opóźnienia w realizacji programu P1 są tak ogromne, że skończenie go jest praktycznie niemożliwe.

P1 jest niezwykle ważna dla całej informatyzacji, bo jest osią całego systemu elektronicznej dokumentacji medycznej i platformą, która miała oddać do dyspozycji pacjentom e-recepty, e-skierowania oraz e-zlecenia na wyroby medyczne już w lipcu tego roku. Miała też być zaczątkiem spójnego systemu telemedycyny w całym kraju, ale nie będzie.

Według zapewnień rządzącej jeszcze we wrześniu PO, system miał wystartować pod koniec 2015 roku, albo na początku 2016. Jednak już wtedy w środowisku medycznym nie brakowało opinii, które nie dawały temu wiary. - Nieoficjalnie dowiedziałem się, że dostawcy mieli oddać platformę do testowania w sierpniu, ale według moich informacji poprosili o czas do końca roku - mówił Krzysztof Nyczaj, ekspert Izby Medycyna Polska i konsultant GUS. I dodał, że z konieczną fazą testów może to oznaczać ostateczną gotowość P1 dopiero w połowie przyszłego roku. ##Będziemy musieli oddać dofinansowanie z UE? Teraz jednak słyszymy, że nawet to nie jest realne, choć prace pochłonęły już 800 milionów złotych. 500 milionów pozyskaliśmy na ten cel z UE. Polska musi więc poinformować Komisję Europejską o przyczynach opóźnień i walczyć o to, by zwrot środków nie okazał się konieczny. Obecne kierownictwo MZ zapewnia, że takie ryzyko "jest prawie zażegnane, a po różnych negocjacjach, spotkaniach i analizach we współpracy z innymi
resortami, które zajmują się informatyzacją i rozwojem, zapadła decyzja o zamknięciu programu, zgodnie z umowami".

Co to oznacza? Minister zapowiada dalsze finansowanie informatyzacji, ale już bezpośrednio z budżetu. Szukanie pieniędzy w państwowej kasie, która będzie musiała sprostać realizacji obietnic wyborczych, nie będzie rzeczą łatwą. Dlatego minister Radziwiłł nie ukrywa, że nie będą to środki, które mogłyby pozwolić na realizacje wszystkich zamierzeń, których radosną wizją przez lata częstowała nas PO.

Flagowej zmiany jakościowej w służbie zdrowia o nazwie Platforma P1 nie będzie. W styczniu nie pojawi się żaden z jej elementów. Ministerstwo zapowiada pracę nad wprowadzeniem wersji bardziej zawężonej, a najszybciej możemy spodziewać się e-recepty. Nie wiadomo jednak, kiedy to się stanie. ##A miało być tak pięknie Cele były jednak zgoła inne. P1 miała dać możliwość organom administracji publicznej, placówkom służby zdrowia, aptekom, lekarzom i wreszcie pacjentom, możliwość wygodnego, cyfrowego gromadzenie i wzajemnego udostępnianie danych medycznych. Życie za sprawą e-recepty, e-skierowania i e-zlecenia miało stać się prostsze. Kolejki do specjalistów miały się skrócić, a uszczelnienie systemu przez jego lepszą kontrolę miało dać miliardowe oszczędności.

Po uruchomieniu P1 zgodnie z planem, mieliśmy z naszą medycyną wypływać na szerokie wody informatyzacji lecznictwa. Korzyści, związane z prowadzeniem pełnej dokumentacji dotyczącej pacjenta w wersji elektronicznej, są oczywiste. Oznacza to zapisywanie wszystkich wizyt, badań, skierowań, wyników i procedur związanych z leczeniem w jednym systemie. Każdy uprawniony pracownik służby zdrowia miałby błyskawiczny dostęp do wszelkich informacji. Dokumenty takie nie byłyby przenoszone przez pacjenta i byłyby bezpieczne. ##Informatyzacją zajmie się prokurator O tym, że z P1 są kłopoty świadczyła już wrześniowa dymisja szefa Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia o czym pisaliśmy w money.pl. Wprawdzie Marcin Kędzierski miał zrezygnować z przyczyn osobistych, ale bliskość terminu zakończenia ważnego projektu i sygnały z rynku medycznego, mówiącego o kłopotach z jego realizacją, pozwalają na przypuszczenia, że przyczyna mogła być inna.

Szefowanie tej instytucji, odpowiedzialnej za wprowadzanie naszej służby zdrowia w świat technologii informatycznych, nie jest najłatwiejszym zadaniem. CSIOZ ma już kolejnego nowego dyrektora w ostatnich latach. W 2012 po gruntownej kontroli Ministerstwa Zdrowia odwołano z tego stanowiska poprzednika Kędzierskiego. Teraz można się spodziewać kolejnych przetasowań.

Obecnie warszawska prokuratura rejonowa wszczęła z zawiadomienia Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia dwa śledztwa. W obu sprawach chodzić ma o nadużycia pracowników CSIOZ, którzy mieli w protokołach odbioru potwierdzić, że zamówione w dwóch firmach usługi zostały wykonane właściwie. Okazało się jednak, że prac nie dokończono. W ocenie prokuratury oznacza to działanie na szkodę interesu publicznego, bo CSIOZ za prace zapłacił w całości.

Zobacz także: E-sklepy wciąż nie respektują nowego prawa


Wybrane dla Ciebie
Komentarze (148)