Inwestycje w budownictwie spadły o jedną trzecią
Kryzys w budownictwie trwa, choć pojawiają się oznaki ożywienia. Związek Zawodowy "Budowlani" uważa, że największa fala upadłości firm z tej branży dopiero nastąpi. Jednak liczy na nowe zamówienia i powolne odbijanie się branży od dna. Jednak rozwój jest uzależniony od wzrostu liczby pozwoleń na budowę i likwidacji zatorów płatniczych.
25.03.2014 08:26
Według Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa spadek produkcji budowlanej wyniósł 40 procent i nie widać sygnałów poprawy sytuacji. Z raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości oraz Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej „Instrument Szybkiego Reagowania” wynika, że rok 2014 dla budownictwa wciąż będzie trudny, a wiele przedsiębiorstw we wszystkich działach budownictwa będzie zagrożonych upadłością. Jednak sami budowlańcy wykazują umiarkowany optymizm.
Ciepła zima umożliwiła pracę przedsiębiorstwom budowlanym, jednak inwestycje w ostatnich latach spadły.
- Szacujemy, i my, i związki pracodawców, że front inwestycyjny zmniejszył się mniej więcej o 30 proc. Trudno będzie takie spadki nadrobić, choć widzimy pewne symptomy wychodzenia z kryzysu - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Zbigniew Janowski, przewodniczący Związku Zawodowego "Budowlani".
Czytaj także: Przestajemy płacić kredyty mieszkaniowe »
Szef związku wskazuje na zapowiedzi dotacji unijnych do budowy dróg, do budowy kolei, do budowy wielkich infrastrukturalnych obiektów. Uważa, że budownictwo infrastrukturalne po wyczerpaniu się transzy unijnej wpadło w kłopoty.
- Pamiętajmy, że firmy budowlane bankrutowały i bankrutują w dalszym ciągu. Szacuje się, że dołek jeszcze nie nastąpił. Mamy także zatory płatnicze, a to wszystko wiąże się ze zwolnieniami. Jeśli nie ma inwestycji, to firmy ograniczają zatrudnienie. Jako związkowcy odczuwamy to bardzo boleśnie - komentuje przewodniczący Związku Zawodowego "Budowlani".
Szef związków wskazuje także na sytuację w budownictwie mieszkaniowym. Zauważa, że program "Mieszkanie dla młodych" jest adresowany głównie do deweloperów i do rynku pierwotnego, z pominięciem rynku wtórnego. Co więcej sądzi, że ceny nowych mieszkań uwzględniane w programie wykluczają inwestycje w dużych miastach, gdzie ceny są wyższe niż zagwarantowane w kredycie.
- Co prawda ostatnio ceny stoją w miejscu, ale społeczeństwo nie ma pieniędzy na zakup nowych mieszkań. Brakuje też nowych programów inwestycyjnych - twierdzi Zbigniew Janowski.
Zauważa też, że w efekcie deweloperzy starają się sprzedać już wybudowane mieszkania i przerzucają się na budownictwo biurowe, gdzie widać poprawę koniunktury. Sądzi, że nie ma co marzyć o podwyżkach cen w budownictwie w najbliższym czasie.
Bez względu na sytuację, związek patrzy na rynek optymistycznie, zakładając, że gospodarka odbije się od dna i pojawi nowy front inwestycyjny.
- W niewielkim stopniu wzrosła w styczniu liczba pozwoleń na budowę. To napawa nadzieją, że będzie budowanych więcej mieszkań - zakłada szef związku zawodowego.
Czytaj także: Na budowę domu Polacy wydają średnio 360 tys. złotych »
Dodaje, że nowe szanse to: wzrost zatrudnienia, budowa nowych dróg, inwestycje infrastrukturalne i nowe elektrownie. Związkowiec wskazuje, że wciąż problemem są zatory płatnicze, i że wynika to z ustawy o zamówieniach publicznych preferującej najniższą cenę czy przynajmniej prowadzącej do takiej praktyki. Związek Zawodowy "Budowlani" w porozumieniu z organizacjami pracodawców zamierza opracować branżowe porozumienie, które zmieni podejście komisji przetargowych. W ramach tego porozumienia zostanie określona minimalna cena przetargowa w oparciu o minimalną płacę, tak, by można było oszacować, czy oferent nie zamierza zatrudniać pracowników bez odpowiednich umów.
- Ostatnio zdarzało się, że inwestorzy oferowali ceny poniżej jakichkolwiek norm, a następnie porzucali budowy, prowadząc do sytuacji, w której cena inwestycji stawała się wyższa niż wynikałoby to z kosztorysu inwestorskiego - komentuje Zbigniew Janowski.
Związkowiec dodaje, że takich patologii należy unikać, a proponowane zmiany spowodują, że polskie firmy nie będą już w takim tempie bankrutowały.