Izby Rolnicze i związkowcy chcą wprowadzenia stanu klęski suszy (aktl.2)
#
dochodza wypowiedzi dyrektora wydziału zarządzania kryzysowego Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego i wicepremiera Piechocińskiego
#
14.08.2015 17:50
14.08. Kraków (PAP) - Krajowa Rada Izb Rolniczych oraz przedstawiciele Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych domagają się od rządu wprowadzenia stanu klęski suszy na terenie kraju. Twierdzą, że chodzi o skuteczniejszą pomoc rolnikom. Przeciwny temu jest wicepremier Janusz Piechociński.
"Zwracam się do rządu o ogłoszenie stanu klęski" - zaapelował w piątek prezes Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz. Jak mówił, taką decyzja może być podjęta na wniosek wojewodów. Jego zdaniem stan klęski oznaczałby, że rolnicy w całym kraju mieliby prawa do zwolnień z różnych podatków, przesunięcia spłat kredytów czy możliwość niewywiązania się z kontraktów - zaznaczył.
Z takim samym apelem zwrócił się do rządu Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Dotknęło nas zjawisko, wobec którego jesteśmy bezsilni" - mówił wiceprezes KZRKiOR Wiesław Domian na konferencji prasowej w Krakowie. Podkreślił, że rolnicy żądają od rządu systemowych rozwiązań, bo w sytuacji suszy nie można produkować żywności bez wsparcia. Członkowie związku proponują m.in. dopłaty w wysokości 500 zł do każdego hektara użytków rolnych, zwolnienie rolników z płacenia składek KRUS za drugie półrocze, umorzenie podatku rolnego z jego rekompensatą dla samorządów ze strony rządu czy zniesienie kar za nadprodukcję mleka w roku 2014/2015.
"My żądamy konkretnej, realnej pomocy, a nie doraźnej. Dziś rząd tylko symuluje pomoc" - zaznaczył Domian. Według niego rolników nie stać np. na zaciąganie tanich tzw. kredytów klęskowych. "Każdy kredyt trzeba spłacić, a w obecnej sytuacji zaciągnięcie nowego kredytu, nawet preferencyjnego, to zaciskanie pętli na szyi rolnika" - mówił.
Związkowcy oceniają, że trwająca susza doprowadziła do ok. 20 proc. spadku produkcji mlecznej. "Z niepokojem obserwujemy, że ta produkcja nadal będzie spadać, bo z powodu suszy jest mało paszy, a jej jakość jest kiepska" - dodał Domian. Dodał, że nawet 50 proc. straty odnotowano w zbożach jarych. Kiepskie są też zbiory roślin okopowych, co na jesieni przełoży się na co najmniej 20 proc. wzrost ceny np. ziemniaków. Kółka wysłały też w tej sprawie list do premier Ewy Kopacz.
W ocenie prezesa Izb Rolniczych, susza najbardziej dotknęła producentów zbóż jarych, w tym kukurydzy i warzyw oraz sadowników. Na tegorocznej suszy ucierpią hodowcy bydła, zwłaszcza mięsnego. Dodał, że obecnie z pól zebranych jest 90 proc. zbóż, a więc już nie można oszacować strat m.in. zbożach ozimych.
Szmulewicz zwrócił uwagę, że do tej pory w wielu gminach nie powołano komisji (ds. szacowania strat wskutek suszy) - wojewodowie opierają się na informacjach Instytutu Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) w Puławach i jeżeli nie stwierdzi on, że w danym rejonie jest susza, to wojewoda nie ma podstaw do powołania takich komisji.
Zdaniem Szmulewicza instytut opiera się na metodologii szacowania suszy "nie do końca właściwej": IUNG stwierdza wystąpienie suszy na podstawie ilości opadów w czasie wegetacji, czyli od 1 kwietnia, nie biorąc pod uwagę innych warunków - a o wystąpieniu suszy może decydować nie tylko ilość opadów, ale także zasoby wody w glebie po zimie, warunki temperaturowe (parowanie gleby) oraz poziom wód gruntowych i w rzekach. "Dzisiaj w Polsce wystąpiły wszystkie rodzaje suszy" - podkreślił.
Szmulewicz zaznaczył, że wojewodowie powołują komisje do szacowania strat tylko w niektórych uprawach. Np. nie uwzględnia się trwałych użytków zielonych, roślin okopowych, kukurydzy. Tam, jeżeli nawet wystąpiła klęska suszy, wojewoda nie może powołać komisji, a rolnicy nie mogą liczyć na żadną pomoc - dodał prezes. Zaznaczył, że te rośliny są niezbędne jako pasze dla bydła mlecznego i mięsnego. Warunki pogodowe mogą załamać sytuację ekonomiczną wielu gospodarstw, bowiem obecnie ceny pasz objętościowych są bardzo wysokie. Może to doprowadzić do redukcji stad bydła i upadku wielu gospodarstw - stwierdził.
Szef KRIR zaapelował też do rządu, by zrezygnować z wrześniowego referendum, a pieniądze przeznaczyć na zapobieganie klęskom suszy.
Minister rolnictwa Marek Sawicki pytany na czwartkowej konferencji prasowej o możliwość wprowadzenia klęski suszy powiedział, że "od tego, by wprowadzać stan klęski żywiołowej związanej z suszą, są wojewodowie, a nie minister rolnictwa i to oni na swoim terenie muszą ocenić, czy są spełnione ku temu warunki". Szef resortu rolnictwa powiedział, że oprócz różnych przesunięć w spłatach (np. kredytów) czy podatków i składek (KRUS), rolnicy mogą liczyć na nowe kredyty preferencyjne oraz pomoc finansową do hektara zniszczonych upraw - ale straty muszą wynosić co najmniej 30 proc. średnich zbiorów z ostatnich trzech lat.
Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Krzysztof Dąbrowski wyjaśnił w piątek PAP, że stan klęski żywiołowej ogłasza się tylko w sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy do opanowania sytuacji jest niezbędne zastosowanie ograniczeń wolności i praw obywatelskich oraz wprowadzenie jednolitego kierownictwa dla organów administracji. "Trzeba więc zadać sobie pytanie czy obecna klęska suszy stwarza taką konieczność ograniczenia praw i nałożenia obowiązków na osoby fizyczne, przedsiębiorstwa i instytucje publiczne" - pytał dyrektor.
Jego zdaniem obecnie środki konstytucyjne, którymi dysponuje administracja, są wystarczające dla likwidacji skutków suszy i innych zjawisk i dlatego nie ma przesłanek od ogłoszenia, postulowanego przez część rolników, stanu klęski żywiołowej.
Zwrócił też uwagę, że wojewoda może tylko wnioskować o wprowadzanie takiego stanu, ale ogłasza go rząd, który może to zrobić również z własnej inicjatywy. Dąbrowski wyjaśnił, że nie ma potrzeby formalnego wprowadzania stanu klęski, by udzielić pomocy np. rolnikom. Służą temu działające od lat programy i procedury, zgodnie z którymi weryfikuje się potrzeby i udzielania wsparcia. Prawie każdego roku wielu rolników korzysta z różnych form pomocy uruchamianej, gdy sytuacja nosi znamiona klęski żywiołowej.
Być może przekonanie wielu ludzi o konieczności wprowadzenia takiego stanu przez wynika z tego, że w m.in. w USA stan klęski musi być ogłoszony, by uruchomić pomoc finansową. U nas nie - tłumaczył. Taka pomoc jest udzielana poszkodowanym przez różne zjawiska atmosferyczne co roku.
Również lider PSL, minister gospodarki Janusz Piechociński mówił dziennikarzom w piątek w Łodzi, że PSL nie naciska w sprawie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, mimo że - jak powiedział - "mamy stan klęski", bo - w jego ocenie - takie rozwiązanie mogłoby zostać wykorzystane przez niektóre partie do "kolejnej walki politycznej". Przypomniał, że zgodnie z konstytucją konsekwencją wprowadzenia stanu nadzwyczajnego (a takim jest stan kląski żywiołowej) byłoby odłożenie wyborów parlamentarnych. Art. 228 ustawy zasadniczej stanowi, że w 90 dni po zakończeniu stanu nadzwyczajnego nie mogą być przeprowadzone wybory m.in. do Sejmu i Senatu (wydłuża się wówczas kadencja "starego" parlamentu).
Zdaniem Piechocińskiego wprowadzenie stanu kląski żywiołowej mogłoby być wykorzystane przez tych, "którzy prą do wyborów i mówią, że idą na Warszawę" do krytyki rządzących, że chcą "wpływać na scenariusze polityczne". "Nie chcę dyskusji politycznej nad tą sprawą" - mówił.
W środę premier Ewa Kopacz poinformowała, że decyzją rządu odpowiednie środki po oszacowaniu strat trafią do wszystkich, którzy stracili przez suszę. Dodała, że rząd chce oszacować straty kompleksowo, by objęły też m.in. hodowców bydła.
Premier zaznaczyła, że opozycja chce podczas dodatkowego posiedzenia Sejmu, o które apeluje, mówić na temat suszy. Tymczasem ona - jak dodała - zajmuje się tym problemem "od kilku dni", jeżdżąc do rolników czy odwiedzając elektrownię. Wniosek o zwołanie w sierpniu dodatkowego posiedzenia, które miałoby być poświęcone informacji Kopacz ws. działań rządu w związku z suszą, złożył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Kopacz poinformowała, że decyzją rządu będzie można przesunąć odpowiednie środki, które po oszacowaniu strat trafią do tych, którzy stracili na suszy.
W czwartek szef PSL Janusz Piechociński zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy o odwołanie wrześniowego referendum i przeznaczenie zaoszczędzonych środków na wsparcie rolników najbardziej dotkniętych przez suszę. Piechociński podkreślił, że przewidywalny koszt referendum to ok. 100 mln zł. O to samo apelowali w środę minister rolnictwa Marek Sawicki i szefowa sztabu wyborczego PSL Andżelika Możdżanowska. Pytana o to wówczas premier Ewa Kopacz odpowiedziała, że referendum nie zarządziła "szefowa jakiegoś sztabu", a Bronisław Komorowski, który nie jest już prezydentem. Liderka koalicyjnej PO podkreślała, że ludowcy wiedzą o wsparciu rządu dla tych, którzy stracili przez suszę.
Komisje ds. szacowania szkód z powodu suszy pracują w 12 województwach, jest ich łącznie ponad 800. Wkrótce zaczną pracę komisje w pozostałych czterech województwach: małopolskim, śląskim, świętokrzyskim, zachodniopomorskim. Z meldunków cząstkowych wynika, że najwięcej poszkodowanych gospodarstw jest w województwach: kujawsko-pomorskim - 41 tys., mazowieckim - ponad 30 tys. i podlaskim - ponad 7 tys. - mówił szef resortu rolnictwa na konferencji prasowej w środę.