Jadłodzielnie pękają w szwach po świętach. "Polski fenomen"
Podczas świąt polskie stoły są zwykle suto zastawione. Czasami nawet za bardzo, bo przygotowanych potraw nie udaje się domownikom zjeść. Coraz rzadziej jednak jedzenie trafia do kosza. Polacy wybierają jadłodzielnie, a ich fenomen dostrzegają już zagraniczne media.
- Mamy teraz rzeczywiście mnóstwo jedzenia. Jest tego tyle, że przydałaby nam się tu druga jadłodzielnia - mówi Wirtualnej Polsce Artur Pawełczyński, koordynator jadłodzielni stowarzyszenia Jaspis z Pruszkowa.
- Przyniesione jedzenie teraz wyjątkowo szybko znika. A to oznacza, że jest sporo potrzebujących - dodaje.
- Właściwie to nie bardzo mogę z panem rozmawiać, bo tyle przychodzi do nas jedzenia po świętach. Ciągle przyjeżdża coś nowego, to naprawdę u nas wyjątkowo intensywny czas - słyszymy z kolei z jadłodzielni w Szczecinie.
Czytaj też: 50 kg jedzenia rocznie do śmieci. Dzielmy się dobrym słowem i jedzeniem - apelują Banki Żywności
- W ciągu jednego dnia trafiło do nas tyle jedzenia, że ludzie musieli zostawiać je na zewnątrz. No i musieliśmy to jedzenie wyrzucić. To trochę ironiczne, bo przecież w jadłodzielniach chodzi o to, by jedzenia właśnie nie wyrzucać - słyszymy w innym punkcie.
Zachód dostrzega fenomen
Polskie jadłodzielnie doceniły zagraniczne media. Duży reportaż na temat tego zagadnienia przygotowała na przykład telewizja Euronews.
Stacja zwraca uwagę, że polscy bezdomni są zimą w wyjątkowo trudnej sytuacji przez panujące u nas mrozy.
"W Polsce zimą umiera ciągle sporo takich osób. Zatem jadłodzielnie to dla nich wielka pomoc. Nawet jeśli jedzenie z Bożego Narodzenia starczy im na zaledwie kilka dni" - słyszymy w reportażu.
Jadłodzielni jest w całej Polsce około 60. Pomysł jest dość prosty - jeśli ktoś ma w kuchni jedzenie, którego nie ma jak zjeść, może je przywieźć do takiego miejsca. Czasem są to większe magazyny, czasem zwykłe lodówki, w których każdy może coś zostawić. Zabrać potrawy mogą natomiast potrzebujący. Punkty działają dość prężnie przez cały rok, ale to w czasie świąt Polacy najczęściej sobie o nich przypominają.
- Przede wszystkim dlatego, że przecież w okresie Bożego Narodzenia gotujemy i kupujemy najwięcej jedzenia. Jak Polak przygotowuje wigilię, to tak, aby każdy mógł się najeść. Niestety, często kończy się na tym, że jedzenia jest zwyczajnie za dużo - słyszymy od wolontariusza z jadłodzielni na zachodzie kraju.
- Ale może jest też tak, że to w okresie świątecznym najbardziej myślimy o innych ludziach? Także tych potrzebujących - dodaje po chwili.
Sporo bożonarodzeniowych specjałów można znaleźć też w jadłodzielni w Lublinie
Wigilijne dania i bożonarodzeniowe pierniki
Jakie niezjedzone potrawy trafiają do takich punktów? Artur Pawełczyński mówi nam, że zwykle są to standardowe potrawy wigilijne. Raczej rzadko można spotkać tam specjały wegańskie czy bezglutenowe. Czasem jednak korzystający z tych punktów mogą trafić na rarytasy - na przykład przygotowane własnoręcznie bożonarodzeniowe ciasteczka czy pierniki.
- Są i ryby, i kotlety, i sałatki. Słowem, przede wszystkim tradycyjna kuchnia - słyszymy w Szczecinie.
Jadłodzielnie są otwarte dla każdego, ale wolontariusze przychodzą od czasu do czasu i pilnują porządku, sprzątają. Artur Pawełczyński tłumaczy nam jednak, że nie chodzi tylko o pomaganie potrzebującym. W idei jadłodzielni ważne jest też to, żeby uzmysłowić ludziom, ile jedzenia może się marnować - i aby po prostu robić rozsądniejsze zakupy.
- Jadłodzielnie to faktycznie polski fenomen - zgadza się z tezą reportażu Euronews jeden z wolontariuszy. - Akurat pod tym względem zachód Europy mógłby się od nas sporo nauczyć - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl