Jak banki traktują umowy śmieciowe?
Dawniej osoby zatrudnione na podstawie tzw. umów śmieciowych nie miały dostępu do kredytów hipotecznych
19.03.2012 | aktual.: 21.01.2013 09:19
Przedstawiciele wolnych zawodów, np. dziennikarze, artyści czy architekci, mają wynagrodzenia niejednokrotnie znacznie wyższe niż średni poziom zarobków w Polsce. Często jednak pracują w oparciu o umowę o dzieło czy zlecenie. Dlatego zastanawiają się, czy będą mogli zaciągnąć bardzo wysokie kredyty, np. na mieszkanie. Kiedyś byli przez banki traktowani podejrzliwie. Dzisiaj ku swemu zaskoczeniu stwierdzają, że dyskryminacja „bezetatowców” to już przeszłość.
- Umowy cywilnoprawne traktujemy bardzo podobnie jak umowę o pracę. Dochody otrzymywane z tego tytułu są w 100 proc. brane pod uwagę w procesie wnioskowania o kredyt – zapewnia Jakub Królikowski, ekspert ds. kredytów hipotecznych w mBanku i MultiBanku.
Podobną politykę stosuje coraz więcej instytucji finansowych. Ale nie każdy freelancer o tym wie. Zaś wielu dowiedziało się o nowym podejściu banków dopiero niedawno – jak dziennikarka Marta Walaszewska, która regularnie współpracuje z kilkoma tytułami prasowymi i portalami internetowymi, a w jednej z ogólnopolskich gazet odpowiada za cotygodniowy dodatek plotkarsko-obyczajowy. A w żadnej redakcji nie ma nawet kawałka etatu.
Najważniejsza jest ciągłość dochodów
- Niedawno sądziłam, że dopóki to się nie zmieni, nie będę miała najmniejszych szans na własne cztery kąty. Że jeszcze przez długie lata będę musiała wynajmować mieszkanie – mówi Walaszewska. – Ale pod koniec zeszłego roku przeczytałam artykuł mojego redakcyjnego kolegi, z którego wynikało, że umowy o dzieło czy umowy zlecenia już nie są przeszkodą przy staraniu się o kredyt mieszkaniowy. Monika postanowiła to sprawdzić i tak oto po prawie trzech miesiącach załatwiania różnych formalności stała się szczęśliwą posiadaczką kawalerki na warszawskiej Woli.
- Doradca bankowy, owszem, wypytywał mnie o formę zatrudnienia – opowiada Walaszewska. – Jednak wystarczyło zaświadczenie od jednego z naczelnych, że jestem stałą współpracowniczką wydawnictwa i nie zamierza z moich usług zrezygnować. A przysłowiową kropkę nad „i” postawiłam wtedy, gdy potwierdziłam odpowiednimi dokumentami swoje zarobki – nie dość, że stabilne, to jeszcze oscylujące w granicach trzech średnich krajowych. Dużo gorsze przeprawy miałam z deweloperem niż z bankiem.
- W mBanku i MultiBanku jedynym dodatkowym warunkiem stawianym osobom na umowach cywilnoprawnych jest ciągłość posiadanych przez nich dochodów. Aby bank mógł uznać taką formę zatrudnienia, klient powinien uzyskiwać z tego tytułu wpływy przez minimum sześć miesięcy poprzedzających wniosek o kredyt – tłumaczy Jakub Królikowski.
Dodaje, że zdarzają się także odstępstwa od tej reguły, szczególnie w przypadku prac wykonywanych sezonowo, które charakteryzują się pewną regularnością w dłuższym horyzoncie czasowym. Bank rozpatruje takie sytuacje indywidualnie.
Lepsze i gorsze banki
Home Broker przeprowadził analizę procedur bankowych. Na tej podstawie podzielił banki na trzy kategorie: te, które umowę cywilnoprawną zrównują z etatem, te, które umowy o dzieło i zlecenia traktują podobnie jak działalność gospodarczą oraz te, które ludzi na tzw. śmieciówkach nie chcą mieć wśród swoich klientów.
Do pierwszej, liberalnej grupy Home Broker zaliczył: Pekao SA, Bank Pocztowy, Multibank, Millennium, mBank, Getin Noble Bank, BZ WBK, BGŻ i Alior Bank. Instytucje te są najbardziej przychylne dla bezetatowców, bo wychodzą z założenia, że od etatu ważniejsze są regularne dochody i udokumentowanie ciągłości pracy przez 6 miesięcy. Cenią klientów bez umów cywilnoprawnych za mobilność, elastyczność i zaradność.
W drugiej, bardziej restrykcyjnej grupie znalazły się m.in.: Deutsche Bank PBC, DnB Nord, BNP Paribas, ING Bank Śląski, Kredyt Bank. Na umowę o dzieło czy zlecenie patrzą one tak jak na prowadzenie firmy – i dlatego od takich osób jak Marta Walaszewska wymagają, podobnie jak od przedsiębiorców, odpowiednio długiego okresu działalności zarobkowej – od 12 do 24 miesięcy (zależnie od banku).
Trzecia grupa banków (np. Bank Ochrony Środowiska) dochody z pracy na podstawie umów cywilnoprawnych uznaje wyłącznie za dodatkowe, a co gorsza – do analizy przyjmuje wyłącznie 50 proc. uzyskiwanych dochodów.
Mirosław Sikorski/JK