Jesteśmy w pobliżu optymalnego poziomu stóp procentowych - Wojtyna z RPP
19.5.Kraków (PAP) - Andrzej Wojtyna, członek Rady Polityki
Pieniężnej liczy, że polityka budżetowa w Polsce będzie prowadzona
nadal rozsądnie, zaś przy takiej polityce budżetowej...
19.05.2009 | aktual.: 19.05.2009 08:13
19.5.Kraków (PAP) - Andrzej Wojtyna, członek Rady Polityki Pieniężnej liczy, że polityka budżetowa w Polsce będzie prowadzona nadal rozsądnie, zaś przy takiej polityce budżetowej poziom stóp procentowych jest w pobliżu optymalnego.
Wojtyna, pytany w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" czy jest uspokojony zapewnieniami premiera dotyczącymi nowelizacji budżetu w lipcu i czy to daje pole do dalszych obniżek stóp ocenia, że będzie to zależało od tego, jaka będzie to korekta.
"Na razie nie ma powodów, żeby sądzić, że filozofia rządu się zmieni. Nie ma sygnałów, że będzie zmiana polityki w kierunku prymitywnie rozumianego keynesizmu, dopompowywania pieniędzy w gospodarkę. Liczę, że polityka budżetowa będzie prowadzona nadal rozsądnie. Ja sądzę, że przy takiej polityce budżetowej jesteśmy w pobliżu optymalnego poziomu stóp procentowych" - powiedział.
W ocenie Wojtyny wyższa inflacja niż stopy nominalne, a co za tym idzie ujemne realne stopy procentowe, powodują psychologiczny dyskomfort.
"Jeśli trwałoby to dłużej, to mogłoby m.in. zniechęcić do trzymania depozytów w bankach. Taka sytuacja nie może wystąpić w przypadku deflacji, bo nominalne stopy nie mogą zejść poniżej zera. Ale w Polsce ryzyko wystąpienia deflacji jest dużo mniejsze niż choćby w USA, nie możemy więc pozwolić, żeby inflacja nam uciekła. Po to jest cel 2,5 proc. plus minus 1 pkt proc., żeby się go trzymać" - powiedział.
Wojtyna ocenia, że istnieje ryzyko powtórzenia się sytuacji z zeszłego roku, gdy ceny mocno wzrosły.
"Chociaż wtedy inflację w ryzach trzymał umacniający się złoty. Ważne więc będą nasze fundamenty gospodarcze. To jak nasza gospodarka będzie postrzegana przez inwestorów, będzie miało bowiem wpływ na kurs złotego. Jeśli złoty będzie się umacniać, to będzie to łagodziło skutki wzrostu cen" - powiedział.
Zdaniem członka RPP obniżenie stopy rezerw obowiązkowych nie wystarczy do pobudzenia akcji kredytowej banków.
"Banki wykorzystują moment, kiedy wiele banków na świecie dostaje pomoc od władz. Jest część postulatów sensownych i słusznych, np. obniżenie rezerw obowiązkowych. Ale jeśli w reakcji na presję nadmiernie dużo zostanie podane bankom na tacy, to trudniej będzie to wszystko później odkręcić. Wtedy będzie większe ryzyko podcięcia rodzącego się ożywienia. A banki przecież łatwo się nie zgodzą np. z powrotem do poziomu stopy rezerw do poprzedniego poziomu" - powiedział.
"Tak samo jest ze stopami. Mamy obniżać je do poziomu EBC, czyli 1 proc.? I co dalej? Kolejna Rada od lutego musiałaby zacząć kadencję od ostrego podnoszenia stóp. Koszty wycofania się z tego mogłyby być za wysokie" - dodaje.
"Moim zdaniem jest dużo więcej do zrobienia w odbudowaniu zaufania między bankami. Tym powinno się zająć lobby banków, m.in. Związek Banków Polskich. Samo obniżenie stopy rezerw nie wystarczy do pobudzenia akcji kredytowej. W tym celu musi powrócić apetyt na ryzyko. Czy mamy się pozbyć całej naszej amunicji, nie wiedząc, czy będzie to skuteczna? Cały czas nie wiemy, jak niestandardowe działania zakłócą cały model kapitalizmu" - ocenia Wojtyna.
Wojtyna zaznacza, że skuteczność działań banków centralnych się zmniejszyła.
"Ale to obserwujemy wszędzie. Gdyby skuteczność była znacząca, to nie byłoby potrzeby sięgania do narzędzi niestandardowych, m.in. quantitative easing, czyli skupywania obligacji z rynku" - powiedział.
Na pytanie, czy takie działania niestandardowe są też potrzebne w Polsce Wojtyna odpowiada, że ma co do tego wątpliwości.
"Niektóre mniej standardowe rozwiązania już sami próbowaliśmy choćby w pakiecie zaufania oferowanym przez NBP. Są pomysły, żeby dawać pomoc dla banków, jeśli one utrzymają akcję kredytową na odpowiednim poziomie. Ale moim zdaniem jest to bardzo ryzykowne podejście. Banki nawet jeśli by zaczęły to robić, to byłoby to prawdopodobnie niezgodne z ich kalkulacją ekonomiczną robioną w warunkach niepewności" - powiedział.
Jego zdaniem ciągle jest szansa na "miękkie lądowanie" polskiej gospodarki.
"Jednak to jest pojęcie względne. Jeszcze cztery miesiące temu mówiłem o miękkim lądowaniu naszej gospodarki, ale wtedy liczyłem na wzrost na poziomie 2-3 proc. Sytuacja od tego czasu mocno się zmieniła. Obecnie spadek PKB byłby dla mnie twardym lądowaniem, zerowy wzrost PKB przyjąłbym jeszcze za miękkie" - powiedział.
"Impuls do ożywienia w Polsce powinien przyjść z Europy, Niemiec. Z naszych własnych +pierwszych skowronków+ ożywienia trzeba się cieszyć, ale są to raczej sygnały wyhamowania spadków, a nie oznaki trwałego ożywienia" - dodał.(PAP)
jba/ ana/