Jogurt o smaku owocowym bez owoców, rurki orzechowe bez orzechów. Takie absurdy znajdziemy w polskich sklepach
Dosłownie kilka minut zajęło mi znalezienie w sklepie napoju jogurtowego z obrazkiem soczystej wiśni na opakowaniu, której nie było w składzie. Czy to możliwe, żeby wygląd produktu nie miał nic wspólnego z napisami na jego etykiecie? Okazuje się, że tak.
15.08.2019 | aktual.: 15.08.2019 14:47
Idę do sklepu i biorę do ręki kukurydziane rurki, które "krzyczą" do mnie ogromnym obrazkiem orzechów na opakowaniu. Odruchowo zaczynam czytać etykietę i nie wierzę w to, co widzę. Po orzechach w produkcie ani śladu, a smak przekąska zawdzięcza… aromatowi! Cały skład nie zachwyca, bo na pierwszym miejscu jest cukier, na drugim oleje roślinne, a to wszystko za jedyne 0,89 zł. Może moje zdenerwowanie nie byłoby tak duże, gdyby nie fakt, że produkt leżał na półce oznaczonej napisem "zdrowa żywność".
Producenci żywności często umieszczają na opakowaniach duży wizerunek danego składnika, np. truskawek, bananów, czy mleka, ale kiedy z bliska przyjrzymy się etykiecie, to okazuje się, że prawie w ogóle nie ma ich w składzie. Jak to możliwe? Otóż sprytnie zaznaczają, że jest to produkt "o smaku…", czyli np. nie "jogurt truskawkowy" (taki musi zawierać owoce), a "jogurt o smaku truskawkowym". Jest to dla nas informacja, że smak może nadawać produktowi sztuczny aromat, a nie prawdziwe owoce.
Znalazłam w sklepie napój jogurtowy pitny, którego opakowanie sugeruje, że po brzegi wypełniony jest jagodami i wiśniami. Zerknęłam na skład i czytam: "jagoda - sok 0,05 proc. (sok z zagęszczonego soku)" oraz "wiśnia - sok 0,05 proc." również z zagęszczonego soku. Jeżeli całe opakowanie waży 350 g, to "owoce" stanowią w sumie 0,35 g. To tyle, co kot napłakał.
Skontaktowałam się w tej sprawie z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Jesteśmy wzrokowcami, a producenci są tego świadomi, dlatego opakowania mają nas zachęcić do włożenia produktu do koszyka. Stąd umieszczają na nich składniki, których w rzeczywistości nie ma w produkcie. Podczas kontroli Inspekcji Handlowej zdarza się, że szata graficzna ma się nijak do zawartości - powiedziała mi Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK. Jako przykład podała opakowanie jaj klatkowych, na którym był obrazek kury biegającej po łące, albo owoc wiśni na "soku wiśniowym", składającym się z mieszanki soku wiśniowego i jabłkowego.
Kolejny absurdalny opis produktu, który znalazłam w sklepie, to ten na pasztecie sojowym z pieczarkami. Historia ta sama - na opakowaniu kilka pięknych pieczarek, a w składzie 0,8 proc. grzybów i to na dodatek suszonych (to niecała 1/5 jednej pieczarki)! Ciastka o smaku waniliowym nie miały oczywiście nic wspólnego z wanilią - to kolejny produkt do którego dodano aromat.
Zapytałam stratega marki - Pawła Tkaczyka, czy takie triki można nazwać manipulacją.
- Tak, to manipulacja. Ten konkretny mechanizm nazywa się "efektem substytucji". Zaczyna działać w momencie, kiedy nasz mózg dostaje pytanie, na które odpowiedź nie jest od razu znana. Np. "czy ten batonik zawiera orzechy?", żeby oszczędzić sobie pracy, mózg znajduje inne pytanie, na które odpowiedź jest dana od razu - np. "czy na opakowaniu są orzechy?" i podstawia (stąd nazwa "substytucja") odpowiedź na to drugie pytanie, jako odpowiedź na pierwsze. Zatem pytamy siebie "czy batonik zawiera orzechy?", patrzymy na zdjęcie orzecha na opakowaniu i odpowiadamy sobie - "na pewno".
Uśmiech na mojej twarzy wywołał jeszcze jeden produkt. Na opakowaniu chrupek kukurydzianych o smaku grzybów w śmietanie był umieszczony obrazek przedstawiający właśnie te składniki. Od razu pomyślałam, że znajdę tam co najwyżej kilka procent suszonych grzybów. Szukałam, szukałam… i nie znalazłam. Po grzybach, w chrupkach o smaku grzybowym ani śladu, ale była za to śmietanka, szkoda tylko, że w proszku…
Czy my jako konsumenci możemy coś z tym zrobić? - Jeżeli ktoś ma wątpliwości, co do jakości produktu, może je zgłosić Inspekcji Handlowej, która uwzględni skargę przy okazji planowania kontroli - informuje UOKiK.