Młokos na czele potęgi. "Prezydentura to nie robota dla playboya"
20 stycznia 1961 roku John F. Kennedy złożył przysięgę jako 38. prezydent Stanów Zjednoczonych. Miał wówczas 43 lata i w dniu wyborów był najmłodszym prezydentem w historii USA. Tego samego dnia, jego przyszły największy rywal - sekretarz generalny partii komunistycznej i premier rządu radzieckiego Nikita Chruszczow - przesłał depeszę gratulacyjną: "Wyrażam przekonanie, że między nami istnieje realna szansa współpracy dla dobra narodów i pokoju na świecie". Jak zapewnia w swojej książce Bogusław Wołoszański - kłamał. Przywódca ZSRR był przekonany, że łatwo pokona niedoświadczonego "młokosa", za jakiego uważał Kennedy'ego. Ale i w kraju John nie miał najlepszej opinii. - To nie robota dla playboya - przestrzegał przed wyborem Kennedy'ego na prezydenta opozycyjny senator Hugh Scott. Wypominał młodemu politykowi, że w ciągu sześciu lat urzędowania w Kongresie, JFK opuścił blisko jedną czwartą głosowań. W tym także te najbardziej znaczące, jak ustawa o opiece medycznej dla starszych. Podczas tego głosowania
odpoczywał w swojej posiadłości w Massachusetts i pływał jachtem.