Kadafi oskarża demonstrantów, że służą bin Ladenowi (synteza)

24.02. Trypolis (PAP) - Przywódca Libii Muammar Kadafi, którego pozycja coraz bardziej się chwieje, jest zdania, że za powstaniem przeciwko władzy w jego kraju stoi Al-Kaida....

24.02.2011 | aktual.: 24.02.2011 19:38

24.02. Trypolis (PAP) - Przywódca Libii Muammar Kadafi, którego pozycja coraz bardziej się chwieje, jest zdania, że za powstaniem przeciwko władzy w jego kraju stoi Al-Kaida. Według francuskiego ambasadora w rewolcie w Libii mogły zginąć nawet dwa tysiące osób.

"Bin Laden...to jest wróg, który manipuluje ludźmi" - powiedział Kadafi, wzywając obywateli, by nie ulegali jego wpływom.

Według Kadafiego, to Al-Kaida stoi za powstaniem przeciwko władzy w Libii i bojownicy tej organizacji "wykorzystują" młodych Libijczyków, wsypując im do kawy halucynogenne pigułki, żeby się buntowali. Wezwał obywateli, by odbierali broń demonstrantom, którzy przejęli kontrolę w znacznych częściach kraju.

Północnoafrykańskie skrzydło Al-Kaidy oskarżyło Kadafiego o zatrudnianie pochodzących z Afryki najemników oraz wydanie rozkazu użycia przeciwko protestującym samolotów myśliwskich.

Al-Kaida wezwała też muzułmańskich uczonych, myślicieli i dziennikarzy, by poparli rewoltę Libijczyków.

Tymczasem telewizja Al-Dżazira podała, powołując się na naocznego świadka, że w 5-godzinnym ataku sił lojalnych wobec Kadafiego na miasto Zawija zginęło 100 osób, a około 400 zostało rannych.

Według francuskiego ambasadora ds. humanitarnych Francoisa Zimeraya, podczas rewolty w Libii mogło zginąć nawet dwa tysiące osób. Jego zdaniem istnieją dowody na to, że Kadafi popełnił zbrodnie przeciw ludzkości.

Francja domaga się powołania pod auspicjami ONZ ekipy śledczej, która zbadałaby, czy rzeczywiście w Libii doszło do zbrodni przeciw ludzkości.

Libijskie władze straciły kontrolę nad większością wschodniej części kraju; są oznaki, że stanie się tak również na zachodzie. Stolica kraju jest opanowana przez siły lojalne wobec Kadafiego. W rękach rebeliantów są też - jak twierdzą mieszkańcy Bengazi - kluczowe libijskie terminale naftowe znajdujące się na wschód od Trypolisu.

Władze wezwały w czwartek demonstrantów do złożenia broni. Obiecano też nagrody dla tych, którzy dostarczą informacji na temat przywódców protestów.

Szef KE Jose Barroso i premier Władimir Putin zadeklarowali, że Unia Europejska i Rosja nie akceptują przemocy wobec cywilnych manifestantów w Libii.

"Potępiamy i uważamy za nie do zaakceptowania użycie wojska w celu stłumienia pokojowych demonstracji, a także inne formy przemocy i nalegamy na natychmiastowe zaprzestanie tych działań" - zadeklarował Barroso odczytując w Brukseli na konferencji prasowej z Władimirem Putinem wspólną deklarację podpisaną w czwartek przez szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton i rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa.

Putin przyłączył się do tego oświadczenia, ale ostrzegł, by nie mieszać się zbytnio w sprawy Libii.

"Musimy szanować procesy, jakie zachodzą w innych częściach świata. Powinniśmy bez mieszania się pozwolić społeczeństwom, aby same regulowały swoje reformy i sposób życia" - powiedział.

UE poinformowała w czwartek, że nie wyklucza wojskowej interwencji humanitarnej w Libii, zastrzegając, że jest to jeden ze scenariuszy przygotowywanych w celu ewakuacji obywateli UE przebywających na miejscu.

Ogółem liczbę cudzoziemców w Libii UE szacuje na 1-1,5 miliona, przy czym są to głównie obywatele krajów Afryki subsaharyjskiej, a także krajów azjatyckich.

Zdaniem Komisji Europejskiej, w Libii jest wciąż ok. 5-6 tys. obywateli UE.

"5 tys. osób zostało już ewakuowanych. Zostało 5-6 tys. obywateli, z czego około tysiąca w Bengazi, którzy potrzebują ewakuacji" - powiedział rzecznik KE ds. pomocy humanitarnej Raphael Brigandi.

Rzecznik MSZ Marcin Bosacki poinformował w czwartek, że w porcie w Bengazi na wschodzie Libii czekają dwa statki brytyjskie, gotowe przyjąć na pokład obywateli Unii Europejskiej. Dodał, że w ostatnich 48 godzinach ewakuowano z Libii 86 Polaków.

Według Bosackiego w Libii wciąż przebywa około 400 polskich obywateli, trudno jednak oszacować liczbę tych, którzy chcieliby opuścić ten kraj. (PAP)

jo/ ro/ jtt/

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)