Kapitał zapuścił się w bardziej ryzykowne rejony
Wczorajsza niezbyt udana sesja na Wall Street nie zniechęciła inwestorów
do działania.
09.02.2010 17:42
Wczorajsza niezbyt udana sesja na Wall Street nie zniechęciła inwestorów do działania.
Skoro nie udało się odbicie za oceanem, postanowili wybrać się na łowy w tereny trochę łatwiejsze do „ruszenia”, choć bardziej ryzykowne. Widać to było wyraźnie po „geografii” wzrostów na europejskich parkietach. Paryż, Londyn i Frankfurt były dziś zupełnie nie w modzie. Za to od Aten, przez Bukareszt, Istambuł po Pragę i Warszawę, działo się znacznie więcej i było ciekawie. Warunkiem powodzenia tego rajdu jest poprawa nastrojów na amerykańskim rynku. Sądząc po optymistycznym rozpoczęciu dnia w Stanach, może się udać. Trudno jednak liczyć na zbyt wiele.
Polska GPW
Inwestorzy na naszym parkiecie zaczęli dzisiejszą sesję sporą dawką optymizmu, licząc pewnie na większe odreagowanie kilkudniowych spadków. Na otwarciu indeks największych spółek zyskiwał 1,22 proc. Do południa udało mu się zyskać 22 punkty, jednak po dotarciu do poziomu 2229 punktów znów zaczęły się kłopoty byków z powstrzymaniem podaży. Skala wzrostu pozostałych wskaźników była znacznie bardziej umiarkowana. Najgorzej radził sobie sWIG80, który miał kłopoty z utrzymaniem się nad kreską.
Na zwyżkę WIG20 pracowały najmocniej zwyżkujące po ponad 2 proc. walory banków, do których dołączyły papiery PKN Orlen. Liderem były akcje KGHM, rosnące o 2,8 proc. i stopniowo zwiększające skalę zwyżki do 3,8 proc. Kolejna, popołudniowa próba byków podciągnięcia wskaźnika największych spółek zakończyła się wyjściem o 1 punkt powyżej wcześniejszego maksimum. Trzecie podejście, przeprowadzone tuż po dobrym rozpoczęciu sesji w Stanach Zjednoczonych, też „uwieńczone” zostało zepchnięciem byków kilkanaście punktów w dół. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,73 proc. WIG i mWIG40 wzrosły po 0,75 proc., a wskaźnik najmniejszych firm zwiększył swoją wartość o 0,64 proc. Obroty wyniosły 1,4 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Poniedziałkowa sesja na Wall Street miała dość nerwowy przebieg. Zaczęła się od niewielkich spadków. Byki podjęły próbę podniesienia indeksów, jednak końcówka stała pod znakiem przewagi podaży. S&P500 dotarł do poziomu 1071 punktów, jednak okazał się on zbyt trudny do utrzymania. Kontratak niedźwiedzi doprowadził do zejścia w dół o 15 punktów. Rozpiętość wahań indeksu wskazuje, że walka toczy się o coraz większą stawkę. S&P500 stracił 0,89 proc. O nieco ponad 1 proc. zniżkował też Dow Jones, zatrzymując się zaledwie 8 punktów nad psychologicznym poziomem 9900 punktów. Skala korekty wciąż więc się powiększa, sięgając w przypadku S&P500 ponad 8 proc. Dow Jones od szczytu z 18 stycznia traci już 7,6 proc. Byki wciąż znajdują się w defensywie, lecz należy się spodziewać wkrótce próby kontrataku z ich strony.
Prawdopodobieństwo jej wystąpienia potwierdza dzisiejszy przebieg sesji na parkietach azjatyckich. Shanghai B-Share wzrósł o 0,89 proc., zwyżkę w skali o połowę mniejszej zanotował też Shanghai Composite. Indeks na Tajwanie zyskał 2 proc., Hang Seng wzrósł o 1,22 proc. Jednym z niewielu spadkowiczów był japoński Nikkei, który stracił 0,19 proc.
Od niewielkich, sięgających 0,3 proc. spadków zaczęły dzisiejszą sesję główne giełdy europejskie. Sytuacja szybko jednak zaczęła się poprawiać, a sygnał dały zwyżkujące kontrakty na amerykańskie indeksy. O uspokojeniu nastojów trudno jednak było mówić, bowiem ich wahania były bardzo widoczne. Około południa wskaźniki znów zeszły pod kreskę, po czym rozpoczęły niezbyt dynamiczną wspinaczkę w górę.
Patrząc na to, co działo się na parkietach naszego regionu, można odnieść wrażenie, że inwestorzy znów nabrali ochoty na ryzyko. Indeks w Bukareszcie zyskiwał przed południem prawie 3 proc., niewiele ustępowała mu giełda w Pradze, wskaźniki w Budapeszcie i Warszawie zyskiwały po 1,7-1,8 proc. O 1,5 proc. w górę poszedł mocno przeceniany w poniedziałek turecki ISE100. O tym, jak chwiejne są decyzje o zaangażowaniu na tych rynkach, świadczyć też mogą zmiany na giełdach w Rydze i Tallinie. W poniedziałek notowano tam spore zwyżki, wbrew kiepskim nastrojom w regionie. Dziś tamtejsze indeksy były już na minusie, mimo że otoczenie zdawało się sprzyjać kontynuacji zwyżek. Mocne odreagowanie obserwowano na giełdzie w Atenach. Około południa indeks zyskiwał tu ponad 3,5 proc., by pod koniec dnia zwiększyć skalę zwyżki do ponad 5 proc.
Waluty
Po poniedziałkowych wahaniach kursu euro w przedziale 1,36-1,37 dolara, dziś przez południem wspólna waluta zdecydowanie zyskiwała na wartości, docierając do 1,374 dolara, a więc do poziomu z poprzedniego poniedziałku. Wówczas jednak spotkało się to z kontrą „zielonego”, w wyniku której tego samego dnia osiągnięte zostało lokalne minimum kursu wspólnej waluty. Powtórka tego scenariusza może doprowadzić do dalszego osłabienia się euro.
Naszej waluty wciąż „nie stać” na samodzielność i jej notowania poruszają się w rytm zmian na rynku światowym. Wtorek rozpoczął się od umocnienia, które jednak nie utrzymało się zbyt długo. Rano dolara wyceniano na 2,96 zł, w południe trzeba było za niego płacić 2 grosze drożej. Kurs euro poruszał się w przedziale 4,06-4,08 zł. Franka można było kupić po 2,77-2,78 zł. Do końca dnia zmiany były niewielkie.
Podsumowanie
Przebieg dzisiejszej sesji przez większą część dnia korzystnie odbiegał od scenariusza, do którego ostatnio się przyzwyczailiśmy. Początkowa zwyżka nie została wykorzystana do pozbywania się papierów. Po krótkim wahaniu była kontynuowana, a jej skala się zwiększała. Ruch ten był niezależny od tego, co działo się na głównych europejskich parkietach, ale z kolei bliźniaczo podobny do sytuacji na giełdach naszego regionu oraz mocno przecenionych rynkach w Atenach i Istambule. Wyraźnie czuć w tym było powrót kapitału na bardziej ryzykowne rynki. To zaś nakazuje ostrożność, gdyż jego działania często mają charakter krótkoterminowy i bardzo „ulotny”. U nas jego aktywność koncentrowała się, jak zwykle, na papierach kilku największych i najbardziej płynnych spółek. Niezbyt wielkie obroty oraz cofnięcie się indeksu największych firm pod koniec sesji, potwierdzają tylko obawy o trwałość zwyżki.
Roman Przasnyski,
Główny Analityk Gold Finance
| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |