Kawalerka dla rodziców za wychowanie. Tyle musiałbyś oddać, gdyby policzyli wszystkie lata wyrzeczeń

- Całe życie was utrzymywaliśmy. Teraz czas, żebyście wy utrzymywali nas. Z tym ZUSem to nie wiadomo jak będzie, a my koszty wychowania przecież ponosilliśmy - usłyszał Michał od mamy. Gdyby miał spłacić "wychowawczy dług" musiałby pozbyć się kawalerki w dużym mieście. I jego brat też.

Kawalerka dla rodziców za wychowanie. Tyle musiałbyś oddać, gdyby policzyli wszystkie lata wyrzeczeń
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Mateusz Ratajczak

29.07.2018 | aktual.: 29.07.2018 17:26

Niedziela, obiad. Jak zwykle mama ugotowała rosół, bo przyjechały dzieci z Warszawy. Jedzą. I trwa rozmowa według powtarzającego się co tydzień scenariusza: "Co w pracy"? "Wszystko dobrze"? "Kiedy ślub"? "Kiedy dzieci"? I nowość: "A może będziesz nam wypłacał emeryturę? Wiesz, zamiast ZUS, za te wszystkie lata wychowania".

Ręka Michałowi zadrżała. Niby to żart. A może jednak nie? Jest chwilę po 30-stce, pracuje w warszawskiej korporacji. On jest pewnym źródłem dochodu. "A ZUS? To nigdy nic nie wiadomo" - śmiali się rodzice. A, że braci jest dwóch, to zwrot byłby całkiem spory.

Michał napisał do nas za pośrednictwem formularza dziejesieWP. I tak będzie pomagał rodzicom, ale chce wiedzieć, ile musiałby oddawać, żeby spłacić się u rodziców w całości. Ile właściwie wydali na jego wychowanie?

Kilkaset tysięcy wydatków

Najpierw wózek, szczepionki, pieluchy, później tysiące zabawek, jeszcze więcej tysięcy skarpetek, ubranek i ogrom zachcianek. Nowy komputer, nowy rower, wakacje i tak w kółko. Rodzicielstwo kosztuje i wie to każdy rodzic. A gdyby tak nasi rodzice wystawili pewnego dnia rachunek i zażyczyli zwrotu środków za wszystkie lata zwiększonych wydatków? Co ciekawe, w ekonomii wychowanie dzieci liczone jest jako… stopień pogorszenia standardu życia. I nie sposób się dziwić. Tanio nie jest. Zwykle od 15 do 30 proc. comiesięcznej pensji wędruje właśnie na potomków. A im dziecko starsze, tym większe wydatki - udowodnili statystycy z United States Department of Agriculture w 2014 roku.

Wychowanie jednego dziecka w Polsce kosztuje od 190 tys. zł do 210 tys. zł. Mniej więcej tyle trzeba wydać na dziecko od niemowlęcia do 18 roku życia. Cena utrzymania dwójki potomków to już od 350 tysięcy do 385 tysięcy złotych - szacuje Centrum im. Adama Smitha. Mówiąc inaczej: wychowanie jedynaka to równowartość ceny kawalerki w dużym mieście. Dwójka dzieci to już równowartość własnego M4.

Z kolei koszt wychowania trójki dzieci wynosi od 460 tysięcy do 500 tysięcy złotych, a dla rodziny z czwórką dzieci to wydatek blisko 600 tys. zł. Trójka i więcej dzieci kosztuje mniej więcej równowartość domu pod miastem. Oczywiście, mniej zamożne rodziny wydają na dzieci mniej, bardziej zamożne więcej. Jednocześnie - ogół kosztów zależy od dalszej drogi życiowej. Większość studentów wciąż jest na utrzymaniu rodziny. Więc koszty rosną.

Obraz
© WP.PL | WP.PL

- Z ekonomicznego punktu widzenia dzieci są rodzajem specjalnych dóbr zbliżonych charakterystyką do długoterminowych aktywów, które w przyszłości mogą przynosić swoim rodzicom i społeczeństwu finansowe i społeczne korzyści - tłumaczą eksperci z Centrum im. Adama Smitha. I zaznaczają, że ich dane to jedynie szacunki. Dla przykładu każdy rok wychowania dziecka w USA to cena od 9 do 13 tys. dolarów (około 47 tys. zł). W Wielkiej Brytanii ten wskaźnik oscyluje w okolicach 8,9 tys. dolarów rocznie (około 32 tys. zł). Z kolei rok wychowania dziecka w Australii to cena 6 tys. dolarów (w przeliczeniu 22 tys. zł). W Polsce ten wskaźnik oscyluje na poziomie około 2,5 tys. dolarów rocznie, czyli 10 tys. zł. Podobnie na dzieci wydają Kanadyjczycy - wynika z danych OECD.

Rodzinny kredyt

Gdyby cenę wychowania dzieci potraktować jako kredyt z zerową stawką prowizji i zerowym oprocentowaniem, to przez dziesięć lat należałoby oddawać 1666 zł. Każdego miesiąca. To kalkulacja dla jedynaka i to na dodatek bardzo niekorzystna, bo nie podlegająca w żaden sposób inflacji (czyli wzrostowi cen). Tymczasem kredyty bankowe i wysokość rat zależne są od stóp procentowych, a te właśnie od poziomu inflacji.

Oczywistym jest, że zaraz po osiągnięciu pełnoletności nie ma się takiej gotówki. Ani dla siebie, ani tym bardziej, żeby coś z tego oddawać. Według raportu firmy Knight&Frank młodym Polakom na starcie kariery zwykle brakuje kilku procent do domknięcia budżetu. Gdyby uznać, że kredyt od rodziców będziemy spłacać dłużej - na przykład przez 30 lat, to i tak co miesiąc należałoby wyłożyć 550 zł. I to przy założeniu, że rodzice są wyrozumiali. Gdyby policzyli sobie koszt wychowania niczym bank, to do spłaty byłoby... 528 tys. zł. To koszt dodatkowego oprocentowania przez tak długi okres.

Oczywiście, można uznać, że rodzice część długu po prostu umorzą ze względu na własny zysk, czyli radość z możliwości wychowywania dzieci. Ile warte są te piękne chwile? Trudno je w jakikolwiek sposób przeliczyć na pieniądze. Przyjęliśmy więc, że to 25 proc. całości. Nawet wtedy do oddania byłoby sporo - bo 150 tys. zł. To sprawia, że przez 30 lat rodzicom należałoby oddawać po 400 zł.

Trzeba powiedzieć wprost, że najbardziej opłaca się mieć rodzeństwo. Do zwrotu dla rodziców jest wtedy po prostu mniej środków na głowę. Jedynak może mieć do oddania 210 tys. zł, podczas gdy jedna osoba z trójki rodzeństwa mniej więcej 166 tys. zł. To prawie 50 tys. zł mniej. Można uznać, że to cena na przykład noszenia ubrań po rodzeństwie.

Rodzinna emerytura

Jest jednak inna opcja. Na początku dorosłości niewielu może pochwalić się grubym portfelem. Zwrot należności dla rodziców można by zacząć oddawać już po osiągnięciu jakichkolwiek zawodowych sukcesów. Wtedy kredyt od rodziców mógłby przyjąć formę "rodzinnej emerytury".

Jeżeli przyjąć, że rodzice są już w wieku emerytalnym i mają dokładnie 65 lat, to według tablic długości życia (którymi posługuje się ZUS) przeżyją jeszcze 220 miesięcy. To nieco ponad 18 lat. Gdyby dobić targu z rodzicami, że rachunek za wychowanie jest spłacany przez właśnie taki sam okres jak wypłacana jest emerytury, to co miesiąc na ich konto jedno dziecko musiałoby oddawać około 909 zł. Wtedy w 18 lat oddałoby pełne 200 tys. zł. 900 zł to mniej niż minimalna emerytura, a przecież mówimy o dwójce rodziców. Na głowę mieliby "ekstra" 450 zł.

Pod względem "rodzinnej emerytury" nieco lepiej wyszliby ci rodzice, którzy wychowali dwójkę dzieci. Wtedy niejako ich "kapitał emerytalny" wyniósłby nawet 368 tys. zł. Oczywiście jednocześnie w ciągu życia ponosiliby wyższe wydatki na rodzinę. W takim układzie dodatek emerytalny rośnie do 1672 zł na dwójkę rodziców, czyli po ponad 800 na głowę. Im więcej dzieci, tym więcej wydatków, ale jednocześnie w takim układzie wyższa kwota do zwrotu.

Dziecko zamiast ZUS?

- Ludzie, którzy pracują, składają się na emerytury dla swoich rodziców i dziadków. Musimy się z tym pogodzić - podkreśla prof. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej. - W perspektywie międzypokoleniowej jest naturalne, aby rodzice zapewniali materialne podstawy utrzymania dzieci, tak jak całkowicie naturalne jest oczekiwanie, aby dzieci wspierały materialnie swoich rodziców i dziadków, gdy ci znajdą się w takiej potrzebie - argumentują z kolei eksperci z Centrum im. Adama Smitha.

System emerytalny to umowa społeczna wszystkich ze wszystkimi. W Polsce działa w ten sposób, że to młode pokolenia finansują emerytury wszystkich rodziców i dziadków. A gdyby załatwić to tak, że dzieci finansowałyby emeryturę własnych rodziców? Zamiast na własne konto ZUS w pewnym momencie pieniądze wędrowałyby do rodziców. Nasza składka byłaby ich emeryturą. A wcześniej? A wcześniej nie byłoby składek. To oczywiście układ tylko teoretyczny i zakładający, że o emeryturze rodziców dzieci pomyślą dopiero, gdy "staruszkowie" nie będą w stanie pracować na siebie.

Gdyby każdemu z rodziców chcieć przelać po 2,5 tys. zł (to średnia emerytura w Polsce) i zastąpić w tej kwestii ZUS, to z własnych składek musiałoby co miesiąc wędrować do nich 5 tys. zł. Takie z kolei składki emerytalne w Polsce płacą ludzie, którzy zarabiają 50 tys. zł miesięcznie brutto na umowie o pracę. To oczywiście układ, w którym dziecko przejmuje rodzica już na emeryturze i nie ma na ten cel żadnego kapitału zapasowego. Rodzice przez całe życie nic nie zbierali, dziecko przez całe życie nic nie odkładało. Z dnia na dzień trzeba ich finansować (wyłącznie częścią składkową). To oczywiście układ, w którym dwójkę rodziców utrzymuje jeden pracujący. Tymczasem system emerytalny zbudowany jest tak, że zaczynamy płacić już lata wcześniej a pieniądze się odkładają.

Można sobie wyobrazić układ, w którym każde dziecko wie, że kiedyś będzie musiało opłacać emerytury rodziców. Wtedy na ich starość musiałoby przygotowywać się wcześniej. Aby rodzicom uzbierać po 2,5 tys. zł emerytury na prognozowane 18 lat życia na każdego, trzeba by uzbierać po 550 tys. zł. W sumie to 1,1 mln zł kapitału emerytalnego. Żeby uzbierać taką kwotę należałoby odkładać przez 40 lat po 2,3 tys. zł. Taką składkę emerytalną odkładają co miesiąc osoby z wynagrodzeniem 25 tys. zł. A to oznacza, że jedna osoba nie jest w stanie sfinansować emerytury z ZUS rodziców.

Ewentualnie można zacząć zbierać dokładnie 18 lat przed przejściem rodziców na emeryturę po 5 tys. zł. Wtedy byłoby z czego wypłacać świadczenie. Jednocześnie - oddane przez dziecko pieniądze wielokrotnie przewyższają wydaną przez rodziców kwotę. Ten układ doskonale pokazuje, że system emerytalny "nie udźwignie" kosztów emerytur, gdy zabraknie pracujących. 1 pracujący na 2 emerytów to już spore wyzwanie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (882)