KE odwoła się od wyroku ws. polskich emisji CO2

Komisja Europejska odwoła się w przyszłym tygodniu od wyroku unijnego Sądu Pierwszej Instancji, który we wrześniu unieważnił decyzję KE o przydziale krajowych limitów emisji gazów cieplarnianych dla Polski na lata 2008-2012 - dowiedziała się w piątek PAP w organizacji lobbystycznej International Emissions Trading Association (IETA).

27.11.2009 | aktual.: 27.11.2009 16:05

Komisja Europejska nie ujawnia na razie, czy w drugiej instancji, czyli przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, będzie bronić swojej decyzji z marca 2007 roku. Od początku zapowiadała jedynie, że nie wyklucza apelacji. Służby prasowe Trybunału poinformowały PAP w piątek, że na razie odwołanie nie wpłynęło. Termin mija w czwartek 3 grudnia.

- Z tego, co wiemy wynika, że Komisja Europejska się odwoła i poinformowała o tym naszych członków - powiedziała PAP Simone Ruiz, szefowa biura IETA w Brukseli. Odmówiła podania źródeł tych informacji.

Odwołanie da więcej czasu na wynegocjowanie między Komisją Europejską a polskim rządem nowego planu emisji na lata 2008-12. Przy czym wcale nie jest przesądzone, że zgodnie z postulatami Polski będą one wyższe niż przyznane przez KE 208,5 mln ton rocznie. A to dlatego, że przy obliczaniu dozwolonych emisji bierze się pod uwagę poziom emisji za ostatni sprawdzony rok (2008), ale też prognozowane zużycie energii oraz PKB. Tymczasem oba te wskaźniki są teraz niższe na skutek trwającego kryzysu gospodarczego. Na tej podstawie KE może wyliczyć w rozpoczętej od nowa procedurze niższy limit.

- KE musi zapewnić, że krajowy plan rozdziału emisji bierze pod uwagę najdokładniejsze i najświeższe dane - podkreśliła Simone Ruiz.

W marcu 2007 r. KE ograniczyła prawa do emisji CO2 dla polskich przedsiębiorstw o 26,7 proc. w porównaniu z propozycją Warszawy. Polska oczekiwała rocznego limitu 284,6 mln ton emisji CO2, udowadniając odpowiednimi wyliczeniami, że takie są potrzeby rozwijającej się polskiej gospodarki. Sędziowie uznali, że KE przekroczyła swoje kompetencje, kwestionując dane polskiego rządu i narzucając niższy limit na podstawie własnych kalkulacji.

Tym samym przyznali rację Polsce, która - niezadowolona z przyznania limitu 208,5 mln ton - po dwóch miesiącach zaskarżyła decyzję przed sądem w Luksemburgu. Argumentowała, że jej wdrożenie spowoduje "poważną i nieodwracalną szkodę dla polskiego przemysłu" i "prawdopodobnie zmusi wiele przedsiębiorstw do zakończenia działalności". W opinii sądu, KE nie uzasadniła w wystarczającym stopniu, dlaczego jej zdaniem wyliczenia przedstawione przez Polskę są złe.

Wyrok sądu z września nie oznaczał automatycznie, że Polska mogła zwiększyć uprawnienia do poziomu, o który wnioskowała do KE. Nadwyżki uprawnień nie zalały unijnego rynku handlu emisjami, który zakłada, że przedsiębiorstwa, które wyczerpały swój limit, muszą dokupić kwotę na rynku albo zmienić technologię na bardziej przyjazną środowisku i w ten sposób ograniczyć emisji CO2 w trosce o klimat.

Dotąd system się nie sprawdzał, m.in. dlatego, że na rynku było zbyt wiele uprawnień przyznanych poszczególnym krajom na lata 2005-2007. Dlatego w nowym okresie 2008-2012 KE zastosowała zaostrzone kryteria, niemal zawsze przyznając niższe limity, niż chciałyby kraje członkowskie. Celem było zwiększenie popytu na prawa do emisji CO2 i skłonienie firm do handlowania otrzymanymi uprawnieniami.

Wiele krajów - idąc w ślady Polski - zaskarżyło decyzje KE o swoich limitach do sądu w Luksemburgu. Sąd unieważnił już analogiczną decyzję dotyczącą Estonii, której limit emisji KE zredukowała o 48 proc. w porównaniu z propozycją rządu. W kolejce czeka sześć innych krajów: Bułgaria, Czechy, Węgry, Łotwa, Litwa i Rumunia.

Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)