Kebab, hot‑dog, więcej coli niż wody. W szpitalach łatwiej o "śmieciową" żywność niż o owoce

Lekarze przestrzegają przed jedzeniem fast-foodów i piciem kalorycznych napojów. Ale niezdrowe jedzenie promują... same szpitale. Nawet w placówkach dziecięcych.

Kebab, hot-dog, więcej coli niż wody. W szpitalach łatwiej o "śmieciową" żywność niż o owoce
Źródło zdjęć: © WP.PL | WP

14.02.2019 | aktual.: 15.02.2019 09:41

Warszawski Szpital dla Dzieci. W ogólnodostępnej recepcji na głodnych i spragnionych czeka automat z napojami i przekąskami. Miłośnicy zdrowego odżywiania będą mieli jednak problem - sprzedawane są tam głównie kaloryczne batoniki. A puszek z colą jest zdecydowanie więcej niż małych butelek z wodą mineralną.

Obraz
© WP.PL | WP

Automat w dziecięcym szpitalu w Warszawie

Stołeczny szpital jest jednak położony w samym centrum miasta, więc kupić w pobliżu coś zdrowego można stosunkowo łatwo. Większy problem będą mieli na przykład odwiedzający bliskich w szczecińskim szpitalu w Zdrojach. Jest on położony ponad 10 km od centrum miasta, a w pobliżu nie ma zbyt wielu sklepów czy restauracji.

Bliscy pacjentów muszą więc się zadowolić wizytą w barze Neo Food - jedynym na terenie placówki. Oferta baru - przede wszystkim kebab, choć można też dostać hot-doga, zapiekankę, tosty, frytki oraz sałatkę. Niewiele lepiej jest na oddziałach - na każdym jest automat z colą oraz z batonikami.

Co na to rzeczniczka szpitala? Magdalena Knop powiedziała Wirtualnej Polsce, że w barze Neo Food poza kebabem można dostać też zdrowe potrawy, na przykład zupę czy pierogi. Dodaje też, że oferta żywieniowa to odpowiedź na potrzeby i pacjentów, i ich bliskich.

Obraz
© WP.PL | WP

Podobny automat z batonikami i słodkimi napojami można znaleźć na każdym oddziale w szpitalu w Zdrojach w Szczecinie

"Z tym trzeba walczyć"

Organizacje zrzeszające pacjentów widzą jednak w szpitalnych ofertach żywieniowych problem. - Z tym trzeba walczyć. Jedzenie przy szpitalach nie powinno być niezdrowe i ciężkostrawne - mówi WP Adam Sandauer, honorowy prezes Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere".

Jak zatem walczyć z kababami w szpitalach? Sandauer uważa, że niekoniecznie przez zmianę prawa. - Jest ustawa o wychowaniu w trzeźwości, która zakłada, że w bezpośrednim sąsiedztwie szkół nie powinno być sklepów monopolowych. Ale raczej podobna ustawa o wychowaniu w zdrowiu chyba nie jest nam potrzebna. Raczej potrzebny jest nam po prostu zwyczajny zdrowy rozsądek dyrektorów szpitali, bo przecież to oni decydują, jakie sklepy i bary pojawią się na terenie placówek - uważa Sandauer.

- Problem też jest w tym, że - mówiąc i tak bardzo delikatnie - jedzenie podawane pacjentom w szpitalach jest kiepskie. Muszą więc często jeść dodatkowo na własną rękę. Właściciele barów na terenie szpitali zdają sobie sprawę, że popyt na jedzenie będzie. Również na to niezdrowe - uważa Adam Sandauer.

Obraz
© WP.PL | WP

Bar na terenie szpitala w Szczecinie promuje głównie mocno kaloryczne potrawy

Kto mógłby wpłynąć na dyrektorów placówek medycznych? - Wydaje mi się, że najwięcej do zrobienia mają tu samorządy. To przecież im podlega najwięcej szpitali - dodaje Sandauer. Nie ma jednak nadziei, że ktokolwiek się z problemem szybko upora. - Chciałbym, by to "śmieciowe" jedzenie było największym problemem naszej służby zdrowia. Ale przecież każdy wie, że tak nie jest - mówi Sandauer.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
zdrowieszpitalzdrowa żywność
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)