Kiepskie ceny zbóż dobijają dolnośląskich rolników
Ten rok był fatalny dla pszenicy: zanim ziarna dojrzały, spaliło je słońce, a tuż przed żniwami spadły deszcze.
29.09.2009 | aktual.: 29.09.2009 14:48
W regionie legnickim rolnicy zebrali z pól połowę tego, co w zeszłym roku. A nawet tyle nie mogą sprzedać po przyzwoitej cenie.
Za tonę pszenicy punkty skupu oferują maksymalnie 450 zł. To o jedną trzecią mniej niż przed rokiem. Jeśli zboże nie dotrzymuje parametrów, cena potrafi stopnieć do 350 zł. Kto ma warunki, trzyma więc pszenicę w silosach, stodołach, pod prowizorycznymi wiatami i czeka, aż w listopadzie rząd uruchomi skup interwencyjny.
Tyle że nie każdy może sobie pozwolić na czekanie. Rolnicy potrzebują pieniędzy na nowe zasiewy, na podatki, na kredyty, na zapłatę za nawozy i środki ochrony roślin. - Jesteśmy zmuszeni sprzedać pszenicę po tej zaniżonej cenie, bo mamy zobowiązania, które nie mogą czekać. Żeby odnowić produkcję, musimy kupić nowy materiał siewny, a kwalifikowane ziarno kosztuje 1,4-1,5 tysiąca złotych za tonę - opowiadają państwo J. z Nowej Wsi Złotoryjskiej, gospodarujący na 60 hektarach.
Leszek Kardasz z Gierałtowca chciał już nawet przyjechać z przyczepą swojej pszenicy do Legnicy i wysypać ją w centrum miasta, by ktoś w końcu zareagował. Jak obliczył, przy obecnych cenach do każdego hektara pola obsianego pszenicą musiałby dopłacić po 800 zł. Za coś trzeba żyć, więc na razie sprzedał 100 ton po 360 zł i czeka na jakąś zmianę. 300 ton ziarna trzyma w silosach w swoim gospodarstwie, 100 ton złożył pod wiatę, a resztę oddał w depozyt do elewatora Młynpolu w Krzyżowej.
W pułapce znaleźli się też pośrednicy. Firma z Kostomłotów w czasie żniw skupywała od rolników pszenicę po 420 zł za tonę. Ma pełne magazyny ziarna, za które nikt nie chce dać więcej niż 350-400 zł. Leszek Kardasz uważa, że ze względu na fatalne położenie rolników Agencja Rynku Rolnego już teraz powinna rozpocząć interwencyjny skup pszenicy. Dariusz Mamiński, doradca ministra pracujący w biurze prasowym resortu rolnictwa twierdzi, że to niemożliwe. - Nie może być interwencji bez decyzji Komisji Europejskiej - zaznacza.
Zbiory były kiepskie, zboża jest mało, a ceny dołują. Coś tu nie gra. - Fundament problemu tkwi w Polskim Stronnictwie Ludowym - twierdzi Leszek Kardasz, podejrzewając zmowę cenową na rynku. - Trzeci raz mamy PSL w koalicji i trzeci raz pojawia się problem ze zbożem.