Kijów czeka na gaz i nasz węgiel

Jan Kulczyk chce uczestniczyć ze swoimi projektami w energetycznej integracji Ukrainy z UE.

Kijów czeka na gaz i nasz węgiel
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

16.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:56

Węgiel i gaz eksportowane z Polski na Ukrainę, a prąd z elektrowni atomowej przesyłany w drugą stronę - to jeden z priorytetowych w tej chwili projektów biznesowych Jana Kulczyka. Miliarder informował już o planach budowy dwóch nowych gazociągów transgranicznych: Bernau-Szczecin na naszej zachodniej granicy oraz Drozdowicze-Bilcze (Ukraina), którymi z Niemiec do Polski i dalej na Wschód mogłoby być tłoczonych ok. 10 mld m sześc. gazu rocznie. Teraz ujawnia „Rzeczpospolitej" , że to początek jego planów inwestycyjnych na Wschodzie.

Ukraińcy nie ukrywają, że liczą na współpracę energetyczną z Polską, a szerzej - z Unią Europejską. - Budowa gazociągu to tylko część naszej strategii energetycznej integracji z UE. Pracujemy również nad koncepcją odnowienia linii energetycznych, które kiedyś funkcjonowały. Chodzi o projekt Chmielnicka-Rzeszów, który pozwoli transportować energię elektryczną między naszymi krajami - mówi nam Ołeksandr Todijczuk, wiceprezes Naftohazu Ukrainy.

Groźny prąd, bo tani

Ten projekt energetyczny również zainteresował Kulczyka. Połączenie elektroenergetyczne, uruchomione w 1985 r., zostało wyłączone po upadku ZSRR. Teraz PSE przymierza się do jego reaktywacji. Linią 750 kV do Polski mógłby płynąć prąd z bloków jądrowych Chmielnicki (na razie są dwa o mocy 1900 MW, ale w planach do 2019 r. Ukraińcy mają kolejne dwa, również o mocy 1900 MW).

- Eksport ruszy pewnie za parę lat. Nie ma jednak co liczyć, że Ukraińcy sprzedadzą energię na Zachód po cenach tak niskich, jakie obowiązują tam obecnie. W traktacie z UE mają bowiem zapisane, że muszą zrównać cenniki dla odbiorców z tymi europejskimi. Mimo wzrostu cen prąd i tak będzie tańszy niż polski - podkreśla Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. Jak tłumaczy, rodzimi producenci energii odczują z pewnością cenową konkurencję.

Być może dlatego - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - po stronie Skarbu Państwa nie ma entuzjazmu do uruchomienia linii Chmielnicka-Rzeszów. - Wpuszczenie taniego prądu mogłoby zagrozić opłacalności niektórych elektrowni - twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Państwowy PSE Operator jest jednak otwarty na odbudowę łącznika. Tym bardziej że prace nad studium wykonalności dostały dofinansowanie z funduszy unijnych. Decyzje inwestycyjne zapadną pewnie za nieco ponad rok.

- PSE zdaje sobie sprawę, że może być albo mocnym graczem europejskim, albo słabym graczem polskim. Tania energia zagrozi wysokim cenom w Polsce, ale walczymy o konsumenta, a dzisiaj w Polsce mamy rynek producenta - zaznacza Jan Kulczyk.

Kotły do modernizacji

Biznesmen kupowałby na Ukrainie prąd, a sprzedawał węgiel. Eksperci pozytywnie odnoszą się do tych planów. - W związku z problemami na wschodzie Ukrainy produkcja węgla spadła o połowę. Dlatego Kijów poszukuje sposobu na pozyskanie węgla za granicą. Sprowadzono go trochę z RPA, niedawno prezydent Poroszenko rozmawiał o dostawach z Australii, pojawiały się nawet propozycje, by kupować węgiel od separatystów kontrolujących część kopalni - mówi Agata Łoskot-Strachota, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Według niej drogi antracyt używany przez Ukraińców można zastąpić polskim węglem, ale potrzebne są nieznaczne modernizacje kotłów. - To dobry obszar dla polskich inwestycji wsparcia sektora energetycznego Ukrainy. Te inwestycje są realnie potrzebne, bo ułatwiłyby sytuację przed kolejną zimą a jednocześnie umożliwiły eksport polskiego węgla.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)