Klienci BPH uważają, że bank mydlił im oczy

Klienci BPH, którzy przez lata tracili pieniądze ze swoich rachunków, podejrzewają, że władze banku od początku śledztwa wprowadzały ich w błąd. Chodzi o sprzeczne informacje dotyczące dokumentów, które miała przygotować Aneta F.-K.

12.03.2010 | aktual.: 28.06.2010 15:25

W każdym banku papiery z podpisem klienta to główny dowód, że zlecił on wykonanie przelewu, otworzył nową lokatę lub wziął kredyt. W przypadku sprawy Anety F.-K. nie został po nich ślad.

- Istotą nadużyć było wykonywanie przelewów bez udokumentowanych zleceń klientów, zatem dokumenty takie nigdy nie powstały (a więc nie trafiły do archiwum) - wyjaśniła w mailu Aleksandra Kwiatkowska, rzeczniczka prasowa BPH.

Sprawa lubelskiego oddziału BPH to jeden z większych skandali bankowych ostatnich lat. W lecie 2006 do prokuratury zgłosił się jeden z klientów Anety F.-K., który stwierdził, że z jego konta zginęły pieniądze. Kilka dni później, czyli 10 sierpnia 2006 r. swoje zawiadomienie do prokuratury złożył także bank. W piśmie czytamy, że "jak dotąd nie udało się odnaleźć żadnych dokumentów źródłowych dotyczących transakcji realizowanych od 28.11.2001 przez Anetę F.-K.".

Na ślad papierów, które powinna zostawić Aneta F.-K., nie natrafiła też bankowa kontrola trwająca w BPH od 8 sierpnia do 5 listopada 2006 r.

Mimo to ówczesny dyrektor lubelskiego oddziału banku w liście do klienta sugerował co innego. 31 sierpnia 2006 r. pisał, że "zwrot pieniędzy nastąpi niezwłocznie po zweryfikowaniu zapisów w systemie komputerowym banku z dokumentacją w formie papierowej, a prace te zmierzają już ku końcowi" - uspokajał.

- Bank od początku wodził nas za nos. Wiedzieli, że w archiwum nie ma potwierdzeń z naszymi podpisami, bo ich po prostu nie może być, a mimo to mydlili nam oczy - irytuje się pan Zygmunt, jeden z oszukanych.

Klienci banku, którzy w wyniku afery stracili pieniądze, zjednoczyli siły i założyli stowarzyszenie poszkodowanych przez BPH. Twierdzą, że do takich działań zmusiła ich postawa byłego pracodawcy Ane ty F.-K., który nie wziął pełnej odpowiedzialności za nieprawidłowości. Część klientów podejrzanej kobiety twierdzi, że do dzisiaj nie odzyskała wszystkich straconych pieniędzy. Procesuje się o nie przed Sądem Okręgowym w Lublinie.

Oddzielne postępowanie prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Łodzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)