Kolejny jastrząb w FOMC
W wywiadzie dla gazety Wall Street Journal szef oddzialu FED z Minneapolis nie wykluczył, że stopy procentowe mogłyby wzrosnąć jeszcze w końcu tego roku i to aż o 75 p.b. Narayana Kocherlakota dodał przy tym, że program QE2 powinien być zakończony w czerwcu, gdyż jego zdaniem wzbudził on nadmierne oczekiwania inflacyjne.
W wywiadzie dla gazety Wall Street Journal szef oddzialu FED z Minneapolis nie wykluczył, że stopy procentowe mogłyby wzrosnąć jeszcze w końcu tego roku i to aż o 75 p.b. Narayana Kocherlakota dodał przy tym, że program QE2 powinien być zakończony w czerwcu, gdyż jego zdaniem wzbudził on nadmierne oczekiwania inflacyjne.
To pierwsza tak „jastrzębia” wypowiedź członka FOMC, ale reakcja w notowaniach dolara była ograniczona. Niemniej kwiecień zaczyna się zapowiadać coraz bardziej ciekawie, a planowane na 27.04 posiedzenie FED może być dość interesujące – nie ze względu na możliwe zmiany w polityce monetarnej (bo takie nie zapadną – tutaj bardziej interesujące będą publikowane kilka tygodni później szczegółowe zapiski), ale ze względu na formę prasowego briefingu, która może dać znacznie bardziej dokładne naświetlenie tematów, którymi żyje rynek finansowy.
Dzisiaj w wywiadzie dla holenderskiego Het Financieele Dagblad członek ECB, Nout Wellink, opowiedział się za zakończeniem zakupów obligacji krajów PIIGS przez bank centralny, gdyż ryzyko z nimi związane jest zbyt duże. Dodał też, że rosną obawy związane z wybuchem globalnej inflacji. To wszystko wydaje się być słuszne, tyle, że co, zatem z krajami PIIGS? Jeżeli wsparcie ze strony ECB zostanie wyłączone i w górę pójdą też stopy procentowe w Eurolandzie, to nie wykluczone, że ryzyko inwestorzy zaczną żądać jeszcze większych premii za ryzyko, co może znaleźć też swoje negatywne przełożenie w notowaniach euro. I o tym trzeba pamiętać. Zwłaszcza, że PIIGS-y nadal straszą: wczoraj okazało się, że irlandzkie banki w pilnym trybie będą musiały zostać dokapitalizowane kwotą 24 mld EUR. We wczorajszym komentarzu popołudniowym wspominałem też o coraz gorszej sytuacji Portugalii.
Dzisiaj kluczowe będą dane Departamentu Pracy USA, które poznamy o godz. 14:30 – w efekcie do tego czasu na rynku może być widoczna pewna postawa wyczekiwania. Wcześniej poznamy też dane ze Szwajcarii, strefy euro, a także Wielkiej Brytanii. Po południu mamy też zaplanowany odczyt indeksu ISM dla przemysłu w USA – o wszystkich publikacjach i ich wpływie na rynek, piszę w subiektywnym kalendarzu. A co w kraju? Złoty nadal pozostaje słaby, po tym jak wczoraj po południu okazało się, że francuski koncern Edf odstąpił od zakupu prywatyzowanej Enei – szacowano, iż z tego tytułu do budżetu wpłynie kwota ponad 5 mld zł. Opublikowane o godz. 9:00 dane – indeks PMI dla Polski – okazały się lepsze od oczekiwań.
Wyliczenia Markit/HSBC wskazały na poziom 54,8 pkt. w marcu, czyli o 1 pkt. więcej niż w lutym. Oczekiwano spadku do 53,4 pkt., co może sugerować, że dynamika produkcji przemysłowej pozostanie w najbliższych miesiącach dość wysoka. To jednak nie wsparło naszej waluty. I nie należy liczyć na to, że stanie się tak w przypadku publikacji znacznie lepszych danych z amerykańskiego rynku pracy, gdyż te zwiększą oczekiwania na zaostrzenie polityki przez FED i wzmocnią dolara. Złoty może nieznacznie zyskać dopiero na początku przyszłego tygodnia w konteście oczekiwanej podwyżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
EUR/PLN: *Naruszenie okolic 4,02 stało się wczoraj faktem i kolejny ważny poziom można wyznaczyć w okolicach 4,04. Niewykluczone, że osiągniemy go jeszcze dzisiaj. Niemniej złamanie 4,04 jest mało prawdopodobne. Wydaje się, że początek przyszłego tygodnia przyniesie próbę spadku w okolice 4,00. Złamanie ostatniego dołka na 3,98 staje się jednak mało prawdopodobne. Rozpoczynamy nowy falę wzrostową w impulsie rozpoczętym w styczniu b.r.
*USD/PLN: Dzisiaj testowanie okolic 2,82 wydaje się mało prawdopodobne ze względu na potencjalny scenariusz spadkowy dla EUR/USD i wysokie poziomy EUR/PLN. Niewykluczone, że rynek spróbuje się zbliżyć do 2,86, ale poziom ten nie zostanie złamany. W przyszłym tygodniu ze względu na posiedzenia RPP i ECB nie można wykluczyć ponownego spadku w rejon 2,82. W średnim terminie rysuje się jednak coraz bardziej ciekawa koncepcja dłuższych zwyżek dolara.
EUR/USD: W zasadzie należy podtrzymać wnioski z wczorajszego komentarza popołudniowego, gdyż rynek zgodnie z założeniami nie zdołał naruszyć okolic 1,42. W kontekście dzisiejszych publikacji z USA wydaje się, że wspomniane okolice 1,42 nadal pozostaną oporem, a po południu będziemy się kierować w stronę 1,41, gdzie przebiega linia trendu pociągnięta od szczytu z 22 marca. Po drodze do przejścia będą też wsparcia na 1,4121 i 1,4137.
GBP/USD: Wczorajszy spadek potwierdził, że rejon oporu 1,6100-1,6130 jest jednak dość istotny i koncepcja wzrostu do 1,62 w perspektywie najbliższych dni może być mało realna. Obserwowane rano odreagowanie rynku w górę nie jest sygnałem do sporych zwyżek na dzisiaj. Raczej trzeba się liczyć z tym, że po południu dojdzie do złamania wsparcia na 1,6000 i będziemy testować okolice 1,5950.
Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)