Komorowski nie mówi jeszcze "tak", ale już się skłania

Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że łatwiej mu zaakceptować
ostateczny kształt ustawy emerytalnej, bo daje ona Polakom wybór, czy chcą przejść wcześniej na
słabszą emeryturę, czy później - na lepszą. Dodał, że decyzję ws. tej ustawy podejmie w odpowiednim
momencie.

Komorowski nie mówi jeszcze "tak", ale już się skłania
AFP/GEORGES GOBET

29.05.2012 07:07

Komorowski w poniedziałek wieczorem w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2 był pytany, kiedy podpisze ustawę podwyższającą wiek emerytalny do 67. roku życia. Odparł, że "w odpowiednim momencie". Jak podkreślił, "tutaj konstytucja rządzi". Wyjaśnił, że podejmie decyzję w sytuacji, gdy uzna, że jest gotowy do werdyktu w tej sprawie. Dopytywany, czy dziś nie jest do tego gotowy, odparł, że prezydenccy prawnicy dokonują obecnie oceny ustawy głównie od strony jej konstytucyjności.
- (...) ale też nie pozwolę na żadne przyspieszenie mojej decyzji, to będzie moja autonomiczna decyzja, co do terminu i co do ostatecznego werdyktu w tej sprawie - oświadczył.

Jak podkreślił prezydent: "ustawa się zmieniała, ostatecznie dziś ma kształt taki, w którym, bym powiedział, jest mi zresztą łatwiej ją zaakceptować, bo znalazły się w niej zapisy, które dają Polakom prawo wyboru". - Można iść wcześniej na emeryturę słabszą, albo później - na lepszą. To jest to, o co zabiegałem. Więc ostateczny kształt jest dziełem jednak pewnego procesu, który zachodził i bardzo dobrze - zaznaczył.

Komorowski pytany był także, w jakim stopniu jego pozytywne notowania są efektem niewchodzenia w bezpośrednie zwarcie polityczne oraz tego, że za reformy krytykowany jest premier Donald Tusk. - Prezydent nie jest od tego, by brać odpowiedzialność za działania rządu, ale na pewno też nie jest od tego, by przeszkadzać rządowi - odpowiedział Komorowski.

Podkreślił, że rolą głowy państwa jest wyznaczanie kierunków strategicznych, także w zakresie reform. - Ja to uczyniłem i bardzo się cieszę, że dziś, ja nie uciekam od współodpowiedzialności, staram się o to, by ostateczny kształt tych zmian był w stopniu maksymalnie możliwym do zaakceptowania przez opinię publiczną w Polsce, bo przecież chodzi o ludzi, nie o same reformy - zaznaczył.

Wyraził też przekonanie, że na dłuższą metę reforma emerytalna zostanie doceniona przez opinię publiczną, "gdy się okaże, że żadnej katastrofy nie ma, bo być nie może z tytułu wprowadzanych zmian". - Że są zmiany wprowadzane w ten sposób, by były społecznie mniej dotkliwe, że jest możliwość wyboru, jeżeli to jeszcze obudujemy - a trzeba obudować - rozwiązaniami, które by częściowo eliminowały albo uspokajały lęki Polaków - powiedział.

Komorowski pytany był również o ocenę działalności obecnego rządu. Podkreślił, że jest to szczególny rząd, bo sprawuje władzę już drugą kadencję. - Więc jeśli chodzi o taką prostą zdolność sprawowania odpowiedzialności za kraj, to uważam, że to wystawili wyborcy - bardzo dobrą, bo drugi raz rząd ten i koalicja rządzi - powiedział.

Podkreślił jednocześnie, że u ludzi, także u kolegów-polityków ceni sobie odwagę. - Jednak to, o co zabiegałem, by strategicznym celem była reforma systemu emerytalnego, zostało podjęte przez rząd w dosyć ryzykownej formie, bo od końca, jakim jest określenie wieku emerytalnego - zaznaczył.

- Więc ja tutaj wystawiam bardzo wysoką ocenę za odwagę, z którą się zawsze wiąże ryzyko polityczne utraty części wpływów, sympatii, poparcia - to jest normalne. Ale w demokratycznej polityce ważne jest to, czy się traci poparcie za nic, za głupoty, czy w wyniku podjęcia wielkich wyzwań. Za wielkie wyzwania - warto, tak powiem, ponosić pewne ofiary - ocenił Komorowski.

Prezydent był też pytany, czy jako marszałek Sejmu wpuściłby związkowców na salę sejmową, gdy posłowie głosowali nad ustawą emerytalną. - Nie chcę się mądrzyć za innych, bo każdy marszałek musi sam, we własnym sercu i sumieniu rozważać tego rodzaju decyzje. Każda decyzja ma dobre i złe strony. Ja uważam, że - ale to jest takie mądrzenie się po szkodzie - że niewątpliwie ta decyzja, która miała miejsce, nie uchroniła Sejmu przed daleko idącym dyskomfortem wynikającym właśnie z takiej bardzo radykalnej i według mnie absolutnie szkodliwej z punktu widzenia autorytetu Sejmu operacji związku zawodowego w postaci zablokowania łańcuchami wejść i wyjść itd. - mówił.

Jak dodał, cieszy się, że klimat jego rozmowy z przewodniczącym i wiceprzewodniczącymi "S" w Pałacu Prezydenckim "w sposób zasadniczy na szczęście odbiegał od klimatu wydarzeń przed Sejmem".

Komorowski wyraził też zadowolenie, że jego apel o spokój w okresie Euro 2012, "wyraźnie jest już potwierdzony deklaracjami różnego rodzaju środowisk politycznych, związkowych".

Dopytywany czy szef "S" Piotr Duda podczas spotkania z nim "powiedział, że będzie spokój", oparł: "rozmawialiśmy na ten temat, ale to o czym się rozmawiało bez kamer, niech zostanie pewną słodką tajemnicą Pałacu Prezydenckiego. Ważny jest efekt i rezultat (...) mój apel o spokój, o pozwolenie Polakom, umożliwienie cieszenia się rozgrywkami, jest w moim przekonaniu generalnie wysłuchany, jest stosowany. Oczywiście tutaj istotne znaczenie miała opinia publiczna".

Ustawa emerytalna, podwyższająca wiek emerytalny do 67. roku życia, w czwartek trafiła do podpisu prezydenta. Komorowski ma 21 dni na podjęcie decyzji. (PAP)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)