Koniec zawodówek coraz bliżej. Tak będzie wyglądało kształcenie zawodowe
Nie będzie gospodarczego rozwoju Polski, jeśli nie stanie na nogi szkolnictwo zawodowe. Rząd i firmy muszą zacząć współpracować - mówi wiceminister edukacji narodowej Marzena Machałek.
18.05.2017 | aktual.: 18.05.2017 16:08
Zdaniem Machałek pracodawcy i MEN powinni nawiązać współpracę. - To jest dzisiaj kluczowe wyzwanie dla ministra edukacji narodowej i wszystkich ministrów, którzy odpowiadają za poszczególne zawody - podkreśliła wiceszefowa MEN podczas debaty "Kształcenie zawodowe w energetyce a rynek pracy". .
Zaprosiła pracodawców do prac nad podstawą programową szkolnictwa branżowego. - To jest ten moment, gdzie się otwieramy i nie wyobrażamy sobie działać inaczej - mówiła wiceminister.
Kogo potrzeba?
Z kolei Jadwiga Parada z MEN zaznaczyła, że do ministerstwa już teraz zgłaszane jest zapotrzebowanie na specjalistów w takich zawodach jak: technik automatyk, technik urządzeń i systemów energetyki odnawialnej, technik budownictwa i robót wykończeniowych, magazynier logistyk.
Zgodnie z reformą edukacji szkoły branżowe mają zastąpić obecne zasadnicze szkoły zawodowe. Będą działać od 1 września 2017 roku, trafią do nich absolwenci gimnazjów. Od 2019 r. w branżowych szkołach będą się uczyć absolwenci ośmioletniej szkoły podstawowej. Szkoły branżowe będą dwustopniowe. Absolwenci szkół drugiego stopnia będą mogli przystąpić do matury, a następnie ubiegać się o przyjęcie na studia.
Przygotowanie do zawodu do poprawy
Zdaniem Machałek w ostatnich latach zaniedbano szkolnictwo zawodowe. - Utrwalono stereotypy, że szkoła zawodowa to gorszy wybór - zaznaczyła. Jej zdaniem często też kształcono uczniów w zawodach, które nie miały powodzenia na rynku pracy. - Musimy stworzyć od początku system dualny, który będzie się mieścił w naszym myśleniu o dobru dziecka, o naszym rozwoju gospodarczym - dodała.
Wiceminister zapowiedziała, że przeprowadzi przegląd środków wydawanych na szkolnictwo zawodowe. - Będziemy się spotykać we wszystkich województwach z marszałkami, z dyrektorami, ze starostami, żeby te pieniądze, duże pieniądze, wydać na odpowiednie kształcenie zawodowe - powiedziała.
Machałek nie wykluczyła sytuacji, w której przedsiębiorcy sami prowadziliby szkoły branżowe. - Przygotowujemy takie rozwiązania. Jeśli ktoś może i ma chęć prowadzić szkołę w branży energetycznej, bo dobrze rozpoznaje potrzeby, są na to pieniądze i wie, że zrobi to lepiej niż szkoła prowadzona przez powiat, to jesteśmy na to otwarci - oświadczyła.
Kadra się starzeje
Sławomir Burmann ze spółki Veolia Energia dla Łodzi zwrócił uwagę, że na rynku pracy w branży energetycznej brakuje ludzi. - W przedsiębiorstwach energetycznych widzimy lukę pokoleniową. Ona jest bardzo niebezpieczna. Średnia wieku jest w granicach 50 lat. To pokazuje, że w ciągu najbliższych 5-10 lat nastąpi znaczna wymiana kadry. Potrzebujemy następców. Niestety różnie to było w ostatnich latach ze szkolnictwem branżowym. Brak jest kadry odpowiednio przygotowanej - mówił.
Jak zaznaczył, jego firma od kilku lat jest w ścisłym kontakcie ze szkołami, które uczą m.in. zawodu automatyka. - Mamy na przykład w Łodzi klasy patronackie, które przygotowują absolwentów do wykonywania pracy na stanowiskach: technik energetyk, technik elektryk, technik instalacji ciepłowniczych - wyliczał.
Na starzejącą się kadrę w branży energetycznej zwrócił uwagę także Jerzy Topolski, wiceprezes Tauron Dystrybucja. - W zawodach, które wymagają specjalizacji, nie ma ludzi - podkreślił. Zauważył również lukę pokoleniową: - Ponad 50 proc. załogi jest w wieku 50 plus.
Z kolei zdaniem Romana Rutkowskiego z NSZZ "Solidarność" należy odbudować niektóre miejsca pracy. - Zlikwidowano wiele miejsc pracy, posterunków, sprzedano majątki, robiono restrukturyzację przez ostanie 15 lat. I doszło do tego, że mamy lukę, że nie byli potrzebni pracownicy, że zwalnialiśmy ludzi na programy dobrowolnych odejść, za pieniądze - powiedział.