Korekta zwiędła, zanim zdołała się rozwinąć
Poniedziałkową słabą postawą na początku sesji, amerykańskie byki wprowadziły resztę świata w błąd.
16.03.2010 17:16
Poniedziałkową słabą postawą na początku sesji, amerykańskie byki wprowadziły resztę świata w błąd.
Dziś więc od rana europejskie parkiety starały się odrobić straty, wynikające z nieuzasadnionego pesymizmu. Euforii nie było, ale popyt miał wyraźną przewagę przez cały dzień. Trend trwa, dopóki się nie skończy – głosi stare giełdowe powiedzonko. Na razie trwa, a gdy się skończy, będzie to widać. Na razie się na to nie zanosi, a obawa i niepewność bywają dobrą pożywką dla wzrostu notowań. Z takim właśnie zjawiskiem mamy obecnie do czynienia. Dziś zbyt wielkiego strachu przed posiedzeniem amerykańskiego komitetu otwartego rynku nie było widać. Wszyscy liczą na powtórzenie dobrze znanego zaklęcia, że „stopy procentowe pozostaną na dotychczasowym poziomie przez dłuższy czas”. Zegar jednak wciąż tyka.
Polska GPW
Inwestorzy na warszawskiej giełdzie zaczęli dzień od odrabiania wczorajszych spadków. Początkowo nie szło to zbyt dynamicznie. Indeksy zyskiwały na otwarciu po około 0,2-0,4 proc., jednak już po dwóch godzinach handlu wskaźnik największych spółek zwyżkował o 1,2 proc. Dochodząc do poziomu 2426 punktów, zniwelował w całości poniedziałkowe straty.
Spośród największych spółek, liderami zwyżki były akcje Lotosu, zyskując około południa 2,3 proc. Po 1,5 proc. zwyżkowały walory KGHM, PKN Orlen i PKO, tuż za nimi plasowały się papiery BRE i BZ WBK. Bardzo słabo radziły sobie akcje Telekomunikacji Polskiej, które pozostawały lekko pod kreską. Przez kilka godzin mieliśmy do czynienia z dość męczącą stabilizacją notowań, w czasie której WIG20 poruszał się w wąskim przedziale 2410-2420 punktów. Przedpołudniowy szczyt został pokonany dopiero w końcowej części sesji. Można nawet mówić o małej euforii. Indeks największych spółek zwiększył swoją wartość o 2,2 proc., WIG wzrósł o 1,64 proc., osiągając poziom najwyższy w całej trwającej ponad rok tendencji wzrostowej. mWIG40 zyskał 0,77 proc., a sWIG80 skoczył o 1,08 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,48 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Poziom 1150 punktów w przypadku S&P500 zaczyna działać jak magnes. W piątek przyciągnął do siebie indeks po próbie byków wyjścia w górę. W poniedziałek zadziałał podobnie, gdy niedźwiedzie próbowały sprowadzić go w okolice 1140 punktów. Wczorajsza sesja zakończyła się więc remisem. W styczniu wskaźnik przebywał w okolicach 1150 punktów przez siedem sesji. Teraz trzyma się tu trzeci dzień. Prawdopodobnie na większy ruch tym razem nie będziemy czekać zbyt długo, jednak nie sposób określić jego kierunek. Dow Jones podobnie „przykleił” się do poziomu 10 640 punktów, a do rekordu ze stycznia brakuje mu nieco ponad 80 punktów. Po trwających od kilku dni spadkach, dziś Shanghai B-Share wzrósł o prawie 0,9 proc., a Shanghai Composite zwiększył swoją wartość o 0,5 proc. Aż o 1,3 proc. wzrósł indeks w Bombaju, gdzie widać większą chęć wzrostów, mimo że w Indiach także silne są obawy związane z zaostrzaniem polityki pieniężnej. Liderem wzrostów był dziś parkiet na Filipinach, gdzie wskaźnik zwyżkował o 2,36 proc. Lekko
pogorszyły się nastroje w Japonii i Nikkei spadł o 0,3 proc. Indeks jest jednak po okresie silnego wzrostu, więc mała korekta mu nie zaszkodziła.
Na głównych giełdach europejskich sesja zaczęła się od lekkiej zwyżki indeksów, a jej skala powiększała się jeszcze przed południem. Pomagał w tym lepszy niż się spodziewano poziom wskaźnika nastrojów niemieckich inwestorów. Na otwarciu indeksy w Paryżu i Frankfurcie zyskiwały po 0,5 proc., a po publikacji wskaźnika ZEW podskoczyły do 0,8 proc. Nieco gorzej radził sobie londyński FTSE, który rósł około południa o 0,5 proc. Giełdy naszego regionu nie wyróżniały się niczym specjalnym. Przeważały na nich wzrosty, a ich liderem był węgierski BUX, który po wczorajszej przerwie dziś zwyżkował o 1,3 proc. Na pozostałych zwyżki sięgały 0,6 proc. Jedynie giełda sofijska traciła 0,1 proc. W ciągu dnia sytuacja nie uległa już bardziej istotnym zmianom. Pogorszyły się jedynie nastroje na giełdzie w Atenach, gdzie indeks tracił 2 proc. Końcówka sesji była już bardziej bycza. Tuż po godzinie 16.00 paryski CAC40 zyskiwał 1,4 proc., DAX rósł o 1,2 proc., a londyński FTSE szedł w górę o 0,7 proc.
Waluty
Po poniedziałkowym osłabieniu dziś przed południem wspólna waluta odrabiała straty, choć nie obyło się bez nerwowych wahań. Były one jednak początkowo znacznie mniejsze niż wczoraj, gdy kurs euro spadł z 1,375 do 1,365 dolara. Dziś handel zaczął się z poziomu nieco wyższego, po czym nastąpił powrót do 1,365 dolara i wreszcie ruch w górę do nieco ponad 1,37 dolara za euro. Około godziny 16.00 wspólną walutę wyceniano na 1,374 dolara.
Dziś do południa nasza waluta w całości odrobiła wczorajsze straty. W poniedziałek wieczorem kurs dolara dotarł do 2,855 zł, dziś „zielony” taniał około południa o 3,5 grosza. Za euro płacono około 3,87 zł, o nieco ponad 3 grosze mniej niż dzień wcześniej. Franka można było kupić po 2,66-2,68 zł.
Podsumowanie
Poniedziałkowy spadek okazał się na razie tylko krótkim przystankiem, który nie zatrzymał trwającej od ponad roku tendencji wzrostowej. Widać więc, że tak długi i silny ruch łatwo się nie kończy i nie chce przejść do historii, mimo wielu obaw i nie zawsze korzystnych warunków. Strach przed podwyżkami stóp wciąż ma wielkie oczy, ale spora część inwestorów postanowiła wykorzystać okazję do końca. Wtorkowe posiedzenie komitetu otwartego rynku Fed powinno przedłużyć tę okazję jeszcze na jakiś czas. Trzeba się jednak liczyć z tym, że kiedyś strach wygra z chciwością i hossa zostanie przynajmniej solidnie skorygowana.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance