Koronawirus. Polacy rzucili się na pulsoksymetry
Od połowy października widać kilkusetprocentowy wzrost zainteresowania pulsoksymetrami, a 2 listopada w porównaniu z tygodniem wcześniejszym widać było skok nawet niemal 1,8 tys. proc. - wynika z danych Ceneo dla "Rzeczpospolitej".
05.11.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:40
Pulsoksymetr to sprzęt badający na bieżąco poziom natlenienia w krwi. Pokazuje doskonale, czy płuca pracują wydajnie lub czy może właśnie zaczyna się stan zagrożenia życia. Badanie trwa kilka sekund, bo urządzenie wystarczy nałożyć na palec.
Jak pisaliśmy w money.pl, Ministerstwo Zdrowia widzi w tych urządzeniach sposób na walkę z epidemią. Chce wręczać pulsoksymetry zakażonym, którzy chorują w domu. Nie będą w szpitalu, ale ich stan będzie na bieżąco monitorowany. Urządzenia będzie dostarczała Poczta Polska. Najpierw 1000 sztuk w ramach testów, potem nawet 50 tys. dla Polaków w całym kraju.
Polacy jednak nie czekają ma przesyłkę od ministerstwa. W internecie od połowy października widać gwałtowny wzrost zainteresowania tymi urządzeniami. Dlaczego w internecie? Bo jak pisze "rzeczpospolita", w stacjonarnych aptekach już trudno je znaleźć. Jak wynika z danych porównywarki ofert ceneo.pl, wzrost zainteresowania jest kilkusetprocentowy.
– Możemy potwierdzić bardzo duże zainteresowanie takim sprzętem. Obserwujemy duży wzrost w stosunku do miesięcy wakacyjnych – mówi Marcin Gruszka, rzecznik Allegro, cytowany przez "Rz".
Z boomu korzystają też sklepy z elektroniką. - Popyt na pulsoksymetry w ostatnich dniach w zasadzie wyczerpał nasze stany magazynowe - przyznaje w rozmowie z gazetą Michał Mystkowski, rzecznik Media Expert. Dodaje, że sieć rozważa poszerzenie oferty sprzętu okołomedycznego.
Ceny pulsoksymetrów zaczynają się od 50 zł, ale sprzęt lepszej jakości od renomowanego prodycenta to już koszt rzędu około 300 zł. Można się spodziewać, że przy obecnym zainteresowaniu ceny mogą skoczyć.