Kozłowska-Rajewicz: luka płacowa uwarunkowana kulturowo
Luka płacowa, czyli różnica w zarobkach kobiet i mężczyzn, jest
uwarunkowana kulturowo - ocenia Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Jej zdaniem pomogłoby prowadzanie
audytów w firmach i rozwinięcie rynku opiekuńczego, np. sieci żłobków i przedszkoli
03.02.2014 | aktual.: 03.02.2014 10:43
.
Z badania przeprowadzonego przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK) - którego Kozłowska-Rajewicz była inicjatorką - wynika, że różnica pomiędzy wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn w sektorze publicznym jest niekorzystna dla kobiet aż w 80 proc. spośród 109 rodzajów stanowisk w ministerstwach, urzędach centralnych i wojewódzkich, jednostkach samorządu terytorialnego oraz w spółkach skarbu państwa i spółkach komunalnych. W 73 proc. badanych stanowisk mężczyźni mają też wyższe od kobiet wynagrodzenia łączne, czyli pensję zasadniczą wraz z dodatkami. O wiele częściej korzystają też z dodatkowych świadczeń, np. służbowego telefonu, laptopa, ryczałtu na paliwo, dofinansowania nauki.
Polecamy: Z oświaty na wózki widłowe
"W większości zbadanych przez NIK przypadków różnica płacowa nie wynikała z dyskryminacji, ale obiektywnych przyczyn, np. z różnego przygotowania zawodowego. Jednak to nie zmienia faktu, że luka płacowa istnieje i że cierpią na tym kobiety. Z perspektywy państwa nie można tego nie zauważyć. Jeśli kobiety, które bardzo aktywnie uczestniczą w rynku pracy, kształcą się intensywniej niż mężczyźni i mają wyższe niż mężczyźni aspiracje, zarabiają mniej praktycznie na wszystkich szczeblach awansu, we wszystkich grupach zawodowych, to ewidentnie jest jakiś błąd w systemie" - powiedziała PAP pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Jej zdaniem ten błąd wynika z uwarunkowań kulturowych, stereotypów płciowych, oceniania i postrzegania kobiet. To, co jest wykonane przez kobiety, bywa oceniane jako gorsze, mniej wartościowe, ponieważ kulturowe oczekiwania wobec kobiet koncentrują się na funkcjach domowych, opiekuńczych. Często też kobiety natrafiają na bariery w awansie i rozwoju zawodowym, związane z tymi oczekiwaniami i "męskim" modelem kariery.
"Kobiety dużą część swojej energii poświęcają na pracę nieodpłatną w domu, więc panuje przekonanie, że nie starcza im jej na dobrą pracę zawodową. Dość powszechne jest traktowanie pracy zawodowej kobiet jako drugiej w hierarchii po zadaniach domowych. Czasami pracodawcy nie oferują kobietom uczestnictwa w szkoleniach czy kursach, milcząco zakładając, że nie chciałyby w nich uczestniczyć, że wolałyby ten czas poświęcić na opiekę nad dziećmi. Że ta propozycja byłaby kłopotliwa. Natomiast wobec mężczyzn nie ma takich oporów - dlatego trudniej im równoważyć pracę zawodową i życie rodzinne, a kobietom trudno przebić szklany sufit i awansować w pracy" - uważa Kozłowska-Rajewicz.
Wskazała, że podstawowym warunkiem do podejmowania pracy przez kobiety jest zapewnienie opieki nad dziećmi lub innymi domownikami wymagającymi większej troski. "Ofertę instytucjonalnej opieki dopiero rozwijamy, bo przez wiele lat funkcjonował model, że jeśli jest taka potrzeba, to kobieta po prostu wyłącza się z pracy" - powiedziała pełnomocniczka ds. równego traktowania.
"Gdyby rozwinął się rynek opiekuńczy, czyli żłobki, przedszkola, dzienne ośrodki pobytu osób starszych, a szczególnie te usługi realizowane w domu, rodzinne formy opieki, to zmniejszyłaby się też luka płacowa. Im będzie więcej takich ofert, tym więcej kobiet będzie mogło podejmować swobodnie decyzje, co do podziału czasu i energii na pracę oraz dom. To samo dotyczy mężczyzn - dziś nie mają wyboru, kulturowa presja zmusza ich do maksymalizacji zarobków. Zarabiają więcej, ale nie mają czasu dla rodzin. W politykach równościowych chodzi o to, aby pracę i dom równoważyć, aby decyzje w tej sprawie były kwestią indywidualnych, swobodnych wyborów" - wyjaśniła.
W likwidowaniu luki płacowej istotne jest to - powiedziała - by stereotypy i nasze kulturowe przyzwyczajenia nie blokowały dziewczętom dróg edukacyjnych i zawodowych, bo one są kluczem do zdobycia kwalifikacji i pozycji zawodowej zgodnej z predyspozycjami i talentem, a nie nakazem kulturowym. "Dopiero od niedawna dziewczynki i kobiety zachęcamy, aby jeżeli mają taki talent, nie bały się studiować matematyki, informatyki, inżynierii. To są zawody, które przynoszą większe pieniądze niż te, które zwyczajowo kobiety najczęściej wybierają: pielęgniarki, pracownika socjalnego" - uważa Kozłowska-Rajewicz.
Przyznała, że luka płacowa to bardzo poważny problem społeczny i gospodarczy na całym świecie. W tej sprawie prowadziła już rozmowy z ministrem pracy i polityki społecznej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, jednak lukę płacową bardzo trudno zmniejszać poprzez twarde sankcje.
"Oczywiście możemy zapisać w kodeksie pracy - już to zrobiliśmy - że nie wolno dyskryminować pracowników z powodu płci, ale egzekwowanie tego przepisu jest niezwykle trudne. Inspekcja pracy i sam pracodawca potrzebują narzędzi do zbadania, czy luka płacowa istnieje w jego zakładzie pracy, jaka jest jej wielkość, jakie są jej przyczyny. Żaden pracodawca nie powie, że dyskryminuje kobiety, ale też mało który przeprowadza wewnętrzny audyt w sprawie luki płacowej. Gdyby to robił, mógłby sprawdzać, z czego wynika luka, zastanowić się, co może zrobić. Większość krajów w Europie rozwija programy pomagające monitorować lukę płacową i ograniczać ją wewnątrz zakładu pracy. Takie działania są bardzo trudne do przeprowadzenia, ale są najskuteczniejsze. Audyt, szczególnie połączony ze sprawozdawczością, jest jednym z elementów, który może ograniczyć lukę płacową" - wyjaśniła.
W Polsce firmy takie badania przeprowadzają bardzo rzadko, a badanie NIK - przeprowadzone z inicjatywy Kozłowskiej-Rajewicz - było pierwszą zewnętrzną kontrolą w tej sprawie. "Nie mamy doświadczeń w tym zakresie, powszechnej wiedzy, jak taką lukę wyliczać. Narzędzi, które pozwolą firmom w łatwy i prosty sposób się przebadać, dopracujemy się pewnie za kilka lat. Jest to jedno z zadań w Krajowym Programie Działań na rzecz Równego Traktowania" - stwierdziła.