Ksiądz-pedofil spalił się na cmentarzu. Sumienie czy...
Nie wytrzymał oskarżeń?
13.08.2012 | aktual.: 13.08.2012 11:15
Widok był przerażający: jakiś człowiek płonął jak pochodnia pośród kamiennych grobów na małym cmentarzyku. Mieszkaniec Łopiennika, który przyszedł na cmentarz wczesnym rankiem i zobaczył płonącego nieszczęśnika, błyskawicznie wezwał ratowników. Na pomoc był za późno. Ratownicy zastali już tylko zwęglone ciało w nienaturalnej pozycji. Było oparte o metalowy krzyży, zwrócone przodem do trzech grobów rodziny P.
– Są w nich pochowani rodzice i dziadkowie księdza Bogusław P. Wyglądało tak, jakby umierając, ksiądz chciał na nich spoglądać. To był na pewno Bogusław. Był spalony, cały brązowy, jak jakaś figurka, ale poznałem go. Chodziliśmy razem do szkoły – opowiada mężczyzna, który widział zwęglone ciało.
Fakt Ksiądz-pedofil spalił się na cmentarzu. Sumienie czy... Fakt | Sobota, 11 sierpnia 2012 A A A
Nie wytrzymał oskarżeń? Czy zabiły go wyrzuty sumienia i sam wymierzył sobie pokutę? 53-letni duchowny, który odpowiada przed sądem za molestowanie ministrantów, oblał się czymś łatwopalnym i podpalił na cmentarzy w rodzinnych Łopiennikach w Lubelskiem. Umarł w potwornych męczarniach.
Widok był przerażający: jakiś człowiek płonął jak pochodnia pośród kamiennych grobów na małym cmentarzyku. Mieszkaniec Łopiennika, który przyszedł na cmentarz wczesnym rankiem i zobaczył płonącego nieszczęśnika, błyskawicznie wezwał ratowników. Na pomoc był za późno. Ratownicy zastali już tylko zwęglone ciało w nienaturalnej pozycji. Było oparte o metalowy krzyży, zwrócone przodem do trzech grobów rodziny P.
– Są w nich pochowani rodzice i dziadkowie księdza Bogusław P. Wyglądało tak, jakby umierając, ksiądz chciał na nich spoglądać. To był na pewno Bogusław. Był spalony, cały brązowy, jak jakaś figurka, ale poznałem go. Chodziliśmy razem do szkoły – opowiada mężczyzna, który widział zwęglone ciało.
Kapłan zupełnie niedawno wrócił do rodzinnej miejscowości. Zamieszkał w swoim domu naprzeciwko kościoła, kilkadziesiąt metrów od cmentarza. Nie pokazywał się zbyt często. Raczej unikał ludzi. Pojawiał się głównie wtedy, gdy jechał do sądu. Od kilku miesięcy w Krasnymstawie toczyła się przeciwko niemu sprawa o molestowanie 11–letniego ministranta. Tego strasznego czynu ksiądz miał się dopuścił w Niemczech, gdzie przez kilka lat był proboszczem. Tamtejsza prokuratura postawiła duchownemu zarzuty i przekazała sprawę do Polski. Proces ruszył wiosną. Ksiądz nie przyznał się do winy.
To był jedna dopiero początek jego kłopotów. Gdy o procesie napisała prasa, do prokuratury zaczęli się zgłaszać dorośli dziś mężczyźni, którzy też zostali wykorzystani przez kapłana. – Na początku sierpnia postawiliśmy Bogusławowi P. zarzuty zmuszenia do tzw. innej czynności seksualnej dwóch małoletnich chłopców. Działo się to w podlubelskiej parafii w Turce mniej więcej 10 lat temu. P. był tam wówczas proboszczem – wyjaśnia Beata Syk–Jankowska z lubelskiej Prokuratury Okręgowej.
Prokuratorzy chcieli aresztować księdza, ale sąd odrzucił wniosek. Nie zdążyli już odwołać się od decyzji – Bogusław P. odebrał sobie życie w piątek rano. – Palił się żywym ogniem przez długi czas. Widocznie chciał w ten sposób odpokutować za swoje grzechy – mówi jego kolega ze szkolnej ławy. Kapłan zostawił w domu list pożegnalny. Napisał, dlaczego zdecydował się na taki dramatyczny krok, ale prokuratura nie ujawnia szczegółów.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
rel="nofollow">Nowa miłość Rutkowskiego wyznaje: Uwiódł mnie, bo...
(NaP)