Książeczki mieszkaniowe to zmora. "Oszukali nas"

Wciąż ponad milion Polaków ma książeczki mieszkaniowe. Odkładali tam wolny grosz - licząc, że uzbierają na nowy lokal, ale do dzisiaj nie mogą odzyskać pieniędzy. Rząd szacuje, że może to być nawet pół miliarda złotych.

Książeczki mieszkaniowe to zmora. "Oszukali nas"
Źródło zdjęć: © East News
Paweł Orlikowski

07.08.2019 | aktual.: 07.08.2019 13:10

Niekończący się problem z książeczkami mieszkaniowymi. Wciąż ponad milion Polaków czeka na wypłatę premii gwarancyjnej, ale dostają jedynie rządowe obietnice i nic. Jak w przypadku Andrzeja Kubasiaka z Krakowa, który rozmawiał z "Faktem". Mężczyzna wpłacił na książeczki córek 55 tys. zł, ale w żaden sposób z tych pieniędzy nie może skorzystać.

Z założenia program wyglądał tak, że wpłacone składki można było zamienić na premię gwarancyjną i przeznaczyć ją np. na zakup mieszkania lub wykup lokalu od spółdzielni. Problem w tym, że pieniędzy na książeczkach zamiast przybywać, ubywało. Obecnie średnia premia to 7-8 tys. zł, co wystarczy najwyżej na 2 mkw. mieszkania. Co więcej, z premii gwarancyjnej nie można skorzystać, gdy lokal się wynajmuje.

- W czasie kampanii w 2015 r. politycy PiS obiecywali, że nasz problem zostanie rozwiązany. Przed wyborami samorządowymi minister infrastruktury Andrzej Adamczyk dawał słowo honoru, że sprawy przypilnuje - opowiada w "Fakcie" pan Andrzej.

Co robi rząd? Znowu obiecuje - tym razem, by premię gwarancyjną można było przeznaczyć na opłatę za przekształcenie użytkowania wieczystego we własność. Jednak, jak podkreśla Kubasiak, to nie rozwiązuje problemu, bo nadal z premii mogliby skorzystać tylko ci, którzy są właścicielami mieszkania.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)